PolskaDożywocie dla mordercy czteromiesięcznego synka

Dożywocie dla mordercy czteromiesięcznego synka

Na karę dożywotniego więzienia skazał Sąd Okręgowy w Szczecinie 28-letniego Grzegorza M. ps.
Diabeł za zabójstwo i zgwałcenie w lutym ub.r. swego 4-miesięcznego synka Aleksa. O taką karę wnosił prokurator. Matka
dziecka, 32-letnia Elżbieta P., dostała karę 3,5 roku więzienia za
nieudzielenie pomocy i za znęcanie się nad chłopczykiem.

Dożywocie dla mordercy czteromiesięcznego synka
Źródło zdjęć: © PAP

29.09.2005 | aktual.: 30.09.2005 00:03

Wyrok nie jest prawomocny.

Obrońcy skazanych zapowiedzieli apelacje. Wcześniej wnosili o uniewinnienie obojga rodziców od najcięższych zarzutów, tj. gwałtu i zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem - w przypadku ojca oraz znęcania się i nieudzielania pomocy - w przypadku matki.

Sąd wymierzył karę najsurowszą, bo nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących poza niekaralnością sprawcy. Ofiarą było malutkie dziecko, które było człowiekiem i miało prawo żyć, a które sprawca naraził na ogromne cierpienie - uzasadniła przewodnicząca składu sędzia Małgorzata Puczko. Nazwała Grzegorza M. człowiekiem zdemoralizowanym, który podczas procesu nie wyraził skruchy i żalu.

Zdaniem sądu, szczególne okrucieństwo służyło temu, by spowodować dodatkowe cierpienia dziecka, które nie było zdolne przeciwstawić się oprawcy. Sędzia przypomniała okoliczności śmierci małego Aleksa. Dziecko, które było wcześniakiem, rodzice odebrali ze szpitala po trzech miesiącach. W tym czasie nie interesowali się nim. Po miesiącu pobytu dziecka w domu Grzegorz M. po zażyciu narkotyków stał się agresywny wobec niego, zadawał mu wielokrotnie ciosy w głowę twardym narzędziem, uderzał główką w ścianę, bił dziecko w klatkę piersiową, brzuszek, łamał mu żebra. Spowodował liczne obrażenia, w tym stłuczenie mózgu, co było bezpośrednią przyczyną śmierci chłopczyka.

Sędzia podkreśliła też, że obrażenia wewnętrzne i zewnętrzne są dowodem na to, że doszło do zgwałcenia chłopca. Gdy sędzia mówiła, że doszło do stosunku analnego i że był to czyn brutalny, drastyczny i nieludzki, Grzegorz M. zaczął wykrzykiwać Nie doszło. Uspokoili go policjanci.

Mówiąc o matce dziecka, sędzia podkreśliła, że widziała ona zmasakrowane dziecko i nie zareagowała. Kobieta położyła się spać, a rano poszła do pracy, zostawiając Aleksa z ojcem.

Sąd nie uznał argumentów obrony, że obrażenia dziecka mogły powstać podczas nieudolnej reanimacji chłopczyka przez ojca. Takie stanowisko sądu potwierdzili biegli lekarze. Sąd przypomniał, że gdy dziecko trafiło do szpitala, personel medyczny stwierdził, że jego ciało było wychłodzone i chłopczyk nie reagował na światło, co oznacza, że prawdopodobnie już nie żył.

Obrońca Grzegorza M. w mowie końcowej zaznaczył, że nie jest jasne, które z rodziców zadało śmiertelne ciosy. Przypomniał, że w takim przypadku trzeba zastosować zasadę domniemania niewinności. Nie ma dowodów na to, że oskarżony odbył stosunek z dzieckiem, a badania biegłych wykazały, że nie jest on pedofilem - podkreślił.

Obrońca matki podnosiła, że kobieta ta była niedojrzała emocjonalnie, co objawiało się brakiem czułości wobec dziecka. To, że była nieczuła, nie znaczy, że się nad nim znęcała - mówiła mecenas. Matka Aleksa nie miała świadomości, że dziecku dzieje się krzywda - dodała.

W toku śledztwa ustalono, że Elżbieta P. krępowała dziecko w taki sposób, by nie mogło poruszać rączkami. Układała je za dnia pod lampą, by nie mogło spać. Mówiła, że wyrzuci "tego bachora" przez okno.

Zdaniem obrońcy kobiety, sytuacją tej rodziny nikt się nie interesował. Nie miała oparcia w krewnych, zawiodły także pielęgniarka środowiskowa, policja, które wiedziały, że rodzice dziecka zażywają narkotyki. Nie reagowali sąsiedzi.

Sąd zdecydował, że Grzegorz M. będzie odbywał karę w systemie terapeutycznym, tzn. zostanie poddany leczeniu odwykowemu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)