Dożywocie dla b. więźnia Guantanamo za śmierć 224 osób
Amerykański sędzia skazał na dożywocie Ahmeda Chalfana Ghailaniego, byłego więźnia Guantanamo, oskarżonego o udział w zamachach bombowych Al-Kaidy na ambasady USA w Kenii i Tanzanii w 1998 r., w których zginęły 224 osoby.
36-letni Ghailani, narodowości tanzańskiej, jest pierwszym więźniem z Guantanamo, który był sądzony w USA w procesie cywilnym, nie wojskowym. W listopadzie ub. roku został uznany za winnego udziału w spisku w celu zniszczenia budynków rządowych, ale uniewinniony z zarzutów morderstw.
Prowadzący sprawę sędzia Lewis A. Kaplan powiedział przed ogłoszeniem wyroku, że oskarżony "wiedział i chciał, żeby ludzie zginęli w rezultacie jego działań".
Po ataku na ambasady Ghailani przebywał w Afganistanie, gdzie szkolił się w obozach Al-Kaidy. Przez pewien czas był osobistym ochroniarzem Osamy bin Ladena. Schwytano go w Pakistanie w 2004 r.
Obserwatorzy zwracają uwagę, że wyrok na Ghailaniego może stać się argumentem w toczącej się w USA dyskusji o tym, gdzie należy organizować procesy najgroźniejszych terrorystów.
Administracja prezydenta Baracka Obamy woli, by stawali oni przed normalnymi sądami w USA. Prawicowa opozycja twierdzi, że procesy przed tymi sądami mogą kończyć się zbyt łagodnymi wyrokami lub nawet uniewinnieniem. Wzywa do procesów przed specjalnymi trybunałami wojskowymi w bazie USA w Guantanamo na Kubie.
Ghailani dostał jednak dożywocie bez szans na ułaskawienie - czyli wyrok, który otrzymałby nawet wtedy, gdyby uznano go za winnego wszystkich zarzucanych mu przestępstw. W Nowym Jorku nie ma kary śmierci.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski