Dowody osobiste podzielą Brytyjczyków?
Nowy brytyjski minister spraw wewnętrznych Charles Clarke w wywiadzie dla gazety "The Times" powiedział, że jest zdecydowany wprowadzić dowody osobiste jako element walki z terroryzmem. Plan ten budzi na Wyspach mnóstwo wątpliwości, także w rządzącej Partii Pracy, gdyż obecnie obywatele Wielkiej Brytanii nie muszą używać żadnych dowodów tożsamości.
W poniedziałek brytyjski parlament ma debatować nad projektem ustawy o dowodach osobistych. Uważa się, że debata będzie miała bardzo gwałtowny przebieg.
Clarke ostro rozprawił się z przeciwnikami nowych dowodów tożsamości, gdyż - jak uważa - prezentują oni mętne liberalne myślenie i rozpowszechniają fałszywe obawy, gdy uważają, że wprowadzenie dowodów jest zamachem na swobody obywatelskie i zapoczątkuje erę "Wielkiego Brata".
Nowy szef MSW jest zdania, że nowe dokumenty przyniosą też praktyczne korzyści, np. przy otwieraniu rachunku bankowego, i pomogą w walce z przestępczością pospolitą oraz nielegalną imigracją.
Sprawa dowodów podzieliła także opozycyjnych konserwatystów, lecz ich przywódca Michael Howard zapowiedział w poniedziałkowym "Daily Telegraph", że torysi poprą ustawę.
Rozmawiałem z policją i szefami służb bezpieczeństwa. Są oni zdania, że dowody osobiste wspomogą ich wysiłki w ochronie brytyjskich obywateli przeciwko aktom terrorystycznym - powiedział.
Obowiązek posiadania dowodów osobistych zniesiono w Wielkiej Brytanii wkrótce po drugiej wojnie światowej.
Pod koniec kwietnia bieżącego roku przystąpiono do wydawania próbnych dowodów osobistych. 10 tysięcy ochotników otrzymało nowoczesne dowody osobiste z danymi biometrycznymi, takimi jak cyfrowy zapis zdjęcia twarzy, tęczówki oka oraz odcisków palców. Obecnie Brytyjczycy nie muszą mieć przy sobie żadnych dokumentów, nawet w prawie jazdy nie ma zdjęcia jego właściciela.
Minister Clarke, do niedawna minister oświaty, zastąpił na stanowisku szefa resortu spraw wewnętrznych Davida Blunketta, jednego z najbliższych sojuszników premiera Tony'ego Blaira.