Dowody na funkcjonariuszy CBŚ to fałszywki
Ubiegłoroczna afera z rzekomym wyciekiem
tajnych dokumentów doprowadziła do zdziesiątkowania Centralnego
Biura Śledczego w Poznaniu i sparaliżowania jego działań,
przypomina "Głos Wielkopolski". Dowodem w sprawie były fałszywe dokumenty.
27.07.2006 | aktual.: 27.07.2006 06:09
Ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji, Ryszard Kalisz, publicznie gromił funkcjonariuszy za sprzedajność. Wszczęto tajne śledztwo. Tymczasem jedynymi dowodami na współdziałanie elitarnej jednostki policji z gangsterami były trzy kserokopie z nieudolnie podrobionymi stemplami CBŚ, które krążyły po Poznaniu w wielu egzemplarzach od ponad trzech lat.
W środowisku przestępczym i wśród policjantów wiadomo było od dawna, że to dokumenty sfabrykowane przez kogoś, kto chciał obciążyć Roberta D. ps. "Demban", znajomego Norberta S., "Drewniaka".
Prokuratura potraktowała sprawę tak poważnie, jakby chodziło co najmniej o atak terrorystyczny, pisze gazeta. Badała kserokopie skrupulatnie aż przez piętnaście miesięcy, by w końcu ogłosić to, co było wiadome od początku - że faktycznie są to fałszywki. "Głos Wielkopolski" w obszernym artykule przedstawia w czwartek "drugie dno" afery z rzekomym wyciekiem dokumentów z CBŚ. (PAP)