PolskaDorn: wypożyczyłem sejmowy samochód zgodnie z przepisami

Dorn: wypożyczyłem sejmowy samochód zgodnie z przepisami

Wypożyczyłem samochód sejmowy na wyjazd za
granicę z powodu awarii własnego auta. Wszystko odbyło się zgodnie
z przepisami i za zgodą szefa Kancelarii Sejmu - napisał w komunikacie szef klubu PiS Ludwik Dorn, odnosząc
się do czwartkowego artykułu w "Trybunie".

Dziennik napisał, że Dorn pojechał na urlop do Chorwacji samochodem przypisanym mu z racji sejmowej funkcji, który do celów prywatnych wypożyczył z Kancelarii Sejmu, a płaci jedynie za benzynę.

Z powodu awarii mojego prywatnego samochodu zwróciłem się do Szefa Kancelarii Sejmu o wypożyczenie samochodu służbowego. Wypożyczenie samochodu odbyło się zgodnie z obowiązującymi przepisami prawnymi. (...) Zgodnie z nimi istnieje możliwość wypożyczenia samochodu służbowego na wyjazd za granicę po uzyskaniu pisemnej zgody Szefa Kancelarii Sejmu. W moim przypadku taką zgodę uzyskałem. Umowę wypożyczenia samochodu zawarłem z szefem Kancelarii Sejmu RP Józefem Mikosą - czytamy w oświadczeniu Dorna.

Dorn napisał także, że "w związku z ciężkim wypadkiem (nie samochodowym), jakiemu uległ podczas urlopu, nie jest w stanie osobiście udzielać informacji".

PAP dowiedziała się nieoficjalnie, że szef klubu PiS uległ wypadkowi podczas jazdy na rolkach - wywrócił się tak niefortunnie, że złamał rękę i potłukł się tak dotkliwie, że przebywa w chorwackim szpitalu.

W deklaracji majątkowej za 2003 r. - podkreśla "Trybuna" - Dorn napisał, że ma dwa samochody o wartości nieprzekraczającej 10 tys. zł. "Takimi wozami trudno pokonać górskie serpentyny. Nie mówiąc o cierpieniach związanych z brakiem klimatyzacji. Co innego jazda peugeotem 406 wypieszczonym w garażach Kancelarii Sejmu RP" - czytamy w gazecie.

"W biurze informacyjnym Kancelarii Sejmu poinformowano nas, że Dorn jest jedynym posłem korzystającym na urlopie z państwowego auta. To ciekawe, bo polityk PiS słynie w parlamencie z ostrych wystąpień przeciwko nadużywaniu władzy dla własnych korzyści" - pisze "Trybuna".

"W ciągu dziesięciodniowej wyprawy Ludwik Dorn powinien zrobić ok. 3,5 tys. km. Sejmowe samochody wymieniane są po czterech latach lub przejechaniu 200 tys. km. Kilometry, które natrzaska Dorn podczas swej wakacyjnej podróży, sprawią, że wcześniej trzeba będzie kupić nowego peugeota dla szefa klubu PiS. I znowu zapłaci podatnik" - pisze dziennik.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)