Dorn: prawda nie zawsze wyzwala
Ingerencja służb specjalnych w latach 90.
dokonywała się "dość głęboko" w obszary otoczenia kierownictw
partii politycznych - powiedział dziennikarzom wicepremier i szef
MSWiA Ludwik Dorn, który zeznawał w procesie Jana Lesiaka,
oskarżonego o inwigilację partii politycznych. Prawda nie zawsze wyzwala - tak Dorn skomentował fakt, że partie nie dokonały samooczyszczenia.
27.12.2006 | aktual.: 27.12.2006 11:34
Dorn powiedział po tych zeznaniach dziennikarzom, że osobiście nie miał w latach 90. wrażenia, że jest inwigilowany, ale jako wiceprezes PC miał razem z innymi członkami kierownictwa partii poczucie, że jego partia była inwigilowana i rozbijana.
Dodał, że sprawa Lesiaka "powinna wstrząsnąć, a nie wstrząsnęła" opinią publiczną, środowiskiem dziennikarskim i politycznym. Zaznaczył, że dla partii, w których "funkcjonują osoby bezpośrednio zaangażowane w inwigilację", nie stała się żadnym impulsem do samooczyszczenia. Prawda nie zawsze wyzwala - dodał.
Pytany, czy o inwigilacji wiedział ówczesny prezydent Lech Wałęsa, Dorn odparł, że "eksprezydenta interesowały bardziej efekty niż sam przebieg działań". Jednocześnie podkreślił, że Jan Maria Rokita tylko "mógł wiedzieć" o inwigilacji, a "czy wiedział, to zależy od badań aktowych i zeznań świadków".
Zeznając przed sądem Dorn podkreślił, ze jego wiedza o sprawie ma charakter pośredni, a nie źródłowy. Mówił m.in., że PC podejrzewało, ze ma w Sejmie podsłuch. Na to Lesiak oświadczył, że "nic nie wie o podsłuchach w klubach parlamentarnych".
W trwającym od września procesie 61-letni Lesiak - któremu grozi do trzech lat więzienia - nie przyznaje się do winy. Jest on jedynym oskarżonym w sprawie inwigilacji UOP w latach 1991-1997 względem polityków opozycyjnych wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej. Prokuratura zarzuca Lesiakowi przekroczenie uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań. Sprawa przedawnia się w marcu 2007 r.
Materiały sprawy inwigilacji znaleziono w szafie Lesiaka, co ujawnił w 1997 r. na krótko przed wyborami parlamentarnymi koordynator służb specjalnych z SLD Zbigniew Siemiątkowski. W doniesieniu do prokuratury ówczesny szef UOP Andrzej Kapkowski pisał, że w sprawie - oprócz Lesiaka - powinni odpowiadać także szef UOP Jerzy Konieczny i szef MSW Andrzej Milczanowski. Ich sprawę prokuratura umorzyła w 2002 r. z powodu przedawnienia.