Dorn: nie boję się gejów i Niemców
Istotą rzeczy w sporze o ratyfikację Traktatu Lizbońskiego jest nie protokół brytyjski, ale zabezpieczenie mechanizmu z Joaniny - mówił w "Kontrwywiadzie" RMF FM Ludwik Dorn, poseł PiS. Jego zdaniem kompromis mógłby polegać na wpisaniu do polskiego prawa zapisu, że nie ma odejścia od Joaniny. Mam nadzieję, że po świętach wszyscy wrócą do rozmów - dodał Dorn.
19.03.2008 09:34
RMF FM: Pan też czuje w sobie przemożny lęk przed Niemcami i gejami?
Ludwik Dorn: Nie. Ja w ogóle nie jestem człowiekiem lękliwym. Jeśli chodzi o Niemcy to jest nasz bardzo potężny sąsiad i partner, który – jak to bywa w Unii – racjonalnie zabiega o własne interesy. Jeżeli chodzi o kwestię gejowską czy liberalno-obyczajową, to oczywiście pewien trend przekształceń cywilizacyjnych uważam za szalenie groźny, ale mamy też wewnętrzne siły, by się temu przeciwstawić.
Pytam, bo jestem ciekawy, czy straszenie w tej debacie ratyfikacyjnej odwetem niemieckim i liberalizmem obyczajowym, który będzie targał naszym społeczeństwem, uważa pan za argument racjonalny, czy jednak – używając pańskiego języka – „bałwanienie się”?
- Rzecz dotyczy argumentów wysuwanych przez moją partię, więc w żadnym razie nie będę używał tego języka. Natomiast uważam, że prawnie i polityczne istotą rzeczy jest Protokół Brytyjski, a Protokół Brytyjski jest integralną częścią Traktatu Lizbońskiego. Nie widzę tutaj niebezpieczeństwa, bo trzeba by otworzyć nową konferencję międzyrządową i zmieniać traktat. Tutaj jesteśmy dobrze zabezpieczeni.
A kiedy w telewizji pan widzi orędzie prezydenta z zaczernionymi ziemiami zachodnimi i Mazurami, to w pańską wrażliwość to uderza?
- Uważam, że w tej sytuacji ten akcent nie był niezbędny.
Pan mówi, że racjonalny kompromis w sprawie traktatu jest możliwy. Jak taki racjonalny kompromis według Ludwika Dorna powinien wyglądać?
- Istotą rzeczy, istotą sporu, i to jest spór poważny, jest nie Protokół Brytyjski – to mówiłem na klubie PiS-u…