PolskaDopingu nie da się wyplenić - szef Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie dla WP

Dopingu nie da się wyplenić - szef Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie dla WP

Doping genetyczny jest dla nas na razie jednym wielkim polem minowym. Mam nadzieję, że ta kwestia znajduje się na razie w sferze teoretycznych rozważań i co najwyżej pierwszych prób i błędów. Na doping pracuje wiele dobrze opłacanych ośrodków naukowych i chociaż co raz wychodzą nowe specyfiki, to większa część nieuczciwych zawodników używa powszechnie znanych środków - powiedział Wirtualnej Polsce prof. Jerzy Smorawiński, przewodniczący Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie.

Dopingu nie da się wyplenić - szef Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie dla WP
Źródło zdjęć: © AFP

22.09.2004 | aktual.: 28.09.2004 13:35

Obraz

Panie Profesorze, czy warto walczyć z dopingiem w sporcie? Może lepiej pozwolić sportowcom na samowolę? Wtedy przeżyją rozsądniejsi...

Jerzy Smorawiński:Tego zjawiska nie da się do końca wyplenić ze sportu. Idea walki z dopingiem polega na jak największym zmniejszeniu marginesu oszustwa. Ale jeśli zaprzestać tej walki, to jak wówczas wyglądałby sport? Większość zawodników trenuje od dziecka. Dla młodego organizmu przyjmowanie hormonów czy sterydów jest niezmiernie niebezpieczne. Społeczna zgoda na wspomaganie sportowców środkami farmakologicznymi niosłaby ze sobą poważne konsekwencje. Ludzie ukierunkowani odpowiednimi specyfikami na dużą siłę czy sprawność fizyczną mogą być przecież upośledzeni na zdrowiu ogólnym. Powstaje również pytanie, czy społeczeństwo zaaprobowałoby hodowanie na potrzeby sportu takich mutantów?

Obraz

Czy metody walki z dopingiem nadążają za metodami niedozwolonego dopingu?

Jerzy Smorawiński:Lista zakazanych środków i metod wspomagania organizmu stale się rozszerza. Na doping pracuje wiele dobrze opłacanych ośrodków naukowych i chociaż co raz wychodzą nowe specyfiki, to większa część nieuczciwych zawodników używa powszechnie znanych środków. Musimy na bieżąco ulepszać metody wykrywania dopingu. Wiadomo było na przykład od wielu lat, że sportowcy stosowali erytropoetynę, hormon, który poprawiał wytrzymałość organizmu, bo dzięki niemu krew dostarczała mięśniom więcej tlenu. Nie można było tego jednak udowodnić. Opracowanie odpowiedniej metody pochłonęło mnóstwo czasu i pieniędzy.

Obraz

Ale jeśli poprzez terapię genową pobudzi się organizm sportowca do zwiększonej produkcji własnej erytropoetyny, wykrycie takiego dopingu będzie znacznie trudniejsze, o ile w ogóle możliwe. A badania naukowe dowodzą, że taką terapię można już przeprowadzić.

Jerzy Smorawiński:Doping genetyczny jest dla nas na razie jednym wielkim polem minowym. Mam nadzieję, że ta kwestia znajduje się na razie w sferze teoretycznych rozważań i co najwyżej pierwszych prób i błędów. Możliwe, że w odpowiedzi na doping genetyczny powstaną wyraźnie określone normy fizjologiczne, którym sportowcy będą musieli podlegać. W takiej sytuacji na przykład przekroczenie pewnego poziomu erytrocytów czy hemoglobiny w organizmie będzie kończyło się dla sportowca zakazem udziału w zawodach. Bez względu przyczynę wzrostu poziomu tej substancji.

Obraz

Jak ocenia Pan rekordy, które od wielu lat pozostają niepobite? Nikt na przykład od olimpiady w Seulu w 1988 roku nie pokonał rekordu Amerykanki Janet Evans w pływaniu na 200 metrów. A od tego czasu mamy przecież o niebo lepsze metody treningowe. Czy podobne fenomenalne wyniki nie budzą Pańskich wątpliwości?

Jerzy Smorawiński:Myślę, że takie wyniki wzbudzają wątpliwości nie tylko u mnie. Odnoszę wrażenie, że społeczeństwo odbiera je podobnie. Bo jeśli wyśrubowane rekordy pobijane są w taki sposób, to niewykluczone, że kryje się za tym nieczysta walka. A na sport należy patrzeć jak na piękną walkę, czystą walkę. I lepiej zwracać uwagę na emocje płynące ze współzawodnictwa niż dawać ponosić się rekordomanii.

Z prof. Jerzym Smorawińskim rozmawiał Mariusz Nowik

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)