ŚwiatDopiero ocena białoruskich wyborów pokaże, czy można mówić o przełomie

Dopiero ocena białoruskich wyborów pokaże, czy można mówić o przełomie

Choć w napiętych dotychczas stosunkach między
Zachodem a Białorusią pojawiają się oznaki odwilży, dopiero ocena
niedzielnych białoruskich wyborów parlamentarnych pokaże, czy
rzeczywiście można mówić o przełomie.

25.09.2008 | aktual.: 25.09.2008 23:27

Zachód nie uznał żadnych wyborów na Białorusi za uczciwe od referendum konstytucyjnego z 1996 roku, które dało pełnię władzy prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence.

Wszystko jest możliwe, gdyż wszystko zależy od władzy białoruskiej, jak te wybory przeprowadzi - powiedział eurodeputowany PO Jacek Protasiewicz, który przybędzie do Mińska obserwować przebieg głosowania. Jego zdaniem kluczową kwestią jest dopuszczenie obserwatorów do procedury liczenia głosów.

Każdy wynik będzie zaakceptowany, jeśli zostanie dowiedzione, że wybory były uczciwe - podkreślił Protasiewicz.

Na ulicach białoruskiej stolicy niewiele jednak wskazuje, że trwa kampania wyborcza i w najbliższy weekend odbędą się wybory do Izby Reprezentantów czwartej kadencji. Tylko gdzieniegdzie w centrum miasta pojawiają się billboardy informacyjne w barwach flagi Białorusi. W drzwiach niektórych sklepów wiszą niewielkie plakaty. Nie ma nazw partii, twarzy kandydatów, tylko niewielkie notki biograficzne opatrzone są maleńkim zdjęciem.

O 110 miejsc w niższej izbie białoruskiego parlamentu ubiega się 279 kandydatów. 70 z nich należy do opozycji, która podkreśla jednak, że w wyborach najważniejsze jest to, kto liczy głosy. A w 6,5 tys. komisjach wyborczych jej przedstawiciele stanowią zaledwie 0,07% składu.

Do wyborów startuje w sumie 15 organizacji politycznych, ale większość kandydatów przedstawia się jako bezpartyjni. Reprezentanci opozycji występują pod sztandarami swych ugrupowań.

Setki obserwatorów wysyła na Białoruś Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).

Wincuk Wiaczorka, jeden z liderów opozycyjnej partii Białoruski Front Narodowy niedawno przyznał, że jest całkiem możliwe, iż Zachód uzna te wybory. Jego zdaniem niektórzy politycy zachodni są zmęczeni sytuacją na Białorusi i chcą znaleźć jakieś rozwiązanie. Wiaczorka wyraził w tym kontekście obawę, że "jakiś układ" zostanie zawarty za plecami opozycji.

Władze w Mińsku stosują tę samą retorykę, co Zachód i twierdzą - jak podkreślił na czwartkowej konferencji prasowej rzecznik białoruskiego MSZ Andrej Papou - iż wybory będą testem dla Unii Europejskiej na jej "obiektywizm, dalekowzroczność, mądrość polityczną i dojrzałość", a także sprawdzianem dla OBWE.

Obie strony dostrzegły możliwość poprawy stosunków po konflikcie rosyjsko-gruzińskim. Mińsk boi się izolacji na arenie międzynarodowej i całkowitego uzależnienia od Rosji, a Unia Europejska i USA chcą podjąć kolejną próbę wyrwania Mińska z orbity Moskwy. Dlatego też Białoruś w ostatnim czasie zwolniła więźniów politycznych, a Zachód mówi o złagodzeniu czy nawet całkowitym zniesieniu sankcji.

Wybory mogą okazać się rozstrzygające. Nikt nie ma wątpliwości i złudzeń co do ich wyniku - władza pozostanie u władzy, nie wzrośnie też rola parlamentu. Ale sam przebieg prawdopodobnie zdeterminuje przyszłą współpracę tego kraju z zachodnimi partnerami.

Michał Zabłocki

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)