Donald Tusk ujawnił kolejną ważną informację - o zmianach w rządzie
Wiosną może dojść do zmian w rządzie - ujawnił w Polsat News premier Donald Tusk. Będzie to miało związek z ujawnioną w czwartek decyzją o niekandydowaniu w wyborach prezydenckich. Z kolei w TVN24 premier mówił o tym, dlaczego wybrał właśnie ten dzień: "ze względu na rozmowę z szefem Rady Europejskiej dotyczącą rozwoju gospodarczego".
28.01.2010 | aktual.: 28.01.2010 21:36
Jak mówił w TVN24 Donald Tusk, dla Polski nie ma ważniejszej informacji niż ta, że przez rok "wytrzymaliśmy na pierwszym miejscu w Europie pod względem wzrostu gospodarczego". Tymczasem opozycja zarzuca premierowi, że wybrał dzień, w którym komisja śledcza przesłuchiwała b. ministra sportu Mirosława Drzewieckiego.
Premier Donald Tusk powtórzył, że jego decyzja o niekandydowaniu w wyborach prezydenckich "jest definitywna". Tłumaczył, że realizuje plan prowadzący do tego, aby PiS nie wróciło do władzy. Tusk jest zdania, że decyzją, którą ogłosił, "wymaga odwagi". W jego ocenie, start w wyborach prezydenckich, w jakimś sensie, byłby "pójściem na łatwiznę".
- Uważam, że wygrałbym wybory prezydenckie. Jeśli wybieram rząd to uważam, że to są ważniejsze rzeczy. Wolę rząd niż Pałac - przekonywał premier. Jak dodał, jego decyzja o niekandydowaniu jest niespodzianką dla jego oponentów, ale nie "radosną".
Wiosną zmiany w rządzie - to niewykluczone
W telewizji Polsat News premier powiedział, odnosząc się do pytania o możliwe zmiany w rządzie: - Nie przewiduję rewolucji, natomiast jest bardzo prawdopodobne, że te zadania, które sobie rysujemy, dotyczące też takiej wielkiej dyscypliny wewnętrznej, będą wymagały w niektórych miejscach innych ludzi. Dopytywany, kiedy takich zmian w rządzie można się spodziewać, odpowiedział: - Jeszcze kilka tygodni namysłu potrzebuję, żeby to było bardzo precyzyjne, ale niewykluczone, że wiosną do zmian dojdzie.
- Jak mam przekonanie, że potrzebuję kogoś do konkretnego zadania, to decyzję podejmuję, nawet jeśli to sentymentalnie mnie kosztuje. Tak będzie także i w tym przypadku - zapowiedział szef rządu. - Do tej pory, kiedy uznawałem, że potrzebna jest zmiana, nie wahałem się i dotyczyło to już kilku ministrów, nie zwracałem uwagi na kaprysy niektórych komentatorów, także u mnie w Platformie - podkreślił.
Premier zapowiedział też, że zwróci się do PO z propozycją kandydata na prezydenta, ale - jak zastrzegł - to musi być decyzja wspólna. - Kandydatem Platformy musi być ktoś, kto będzie miał równie realne szanse na zwycięstwo jak w tej chwili ja - mówił Tusk. Jak tłumaczył, polityczny bój o Polskę będzie miał trzy fazy: wybory prezydenckie, samorządowe i parlamentarne.
- Wybory prezydenckie są pierwszym etapem, moim zdaniem nie najważniejszym, ale kandydat musi być chciany przez ludzi, to nie może być mój kaprys w żadnym przypadku - powiedział premier i dodał, że "wszyscy w Polsce wiemy, kto w Polsce cieszy się zaufaniem wystarczającym, by wystartować".
Ale - jak zastrzegł - "chce być lojalny wobec tych, którzy włożą swoją pracę w przyszły sukces i dlatego na spotkaniu Platformy poproszę o rozważenie moich propozycji". Dopytywany, kiedy opinia publiczna pozna kandydata, odpowiedział: - To jest kwestia raczej dni niż tygodni, na pewno nie miesięcy.
Tusk ujawnił, że decyzję o tym, że nie będzie kandydował, podjął w kwietniu ubiegłego roku. - Mniej więcej w maju, może w czerwcu poinformowałem moich najbliższych współpracowników o moim zamiarze - dodał.