Donald Tusk: przyjadę do Oslo po odbiór Nobla, jeśli premierzy "27" też pojadą
Premier Donald Tusk powiedział w Brukseli, że jeśli szefowie rządów 27 państw UE, zdecydują, iż wszyscy będą odbierać Pokojową Nagrodę Nobla w Oslo, to on oczywiście też pojawi się na tej uroczystości.
19.10.2012 | aktual.: 19.10.2012 13:10
Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy zaprosił 27 przywódców krajów unijnych do stolicy Norwegii, gdzie 10 grudnia odbędzie się ceremonia wręczenia Pokojowej Nagrody Nobla dla UE.
Nagroda ta jest "wielkim zaszczytem dla naszych krajów, naszych instytucji i przede wszystkim naszych obywateli" - oświadczył Van Rompuy na Twitterze krótko po otwarciu szczytu UE w Brukseli. Wyraził nadzieję, że "aby uczcić tę wyjątkową okazję, wszyscy szefowie państw i rządów" wezmą udział w uroczystości wręczenia nagrody w Oslo.
Tusk: Polski nie zabraknie, ale jakoś nie nie wyrywam
- Słyszałem, że kilka osób zapowiadało swoją wizytę w Oslo, ale jeszcze nie miałem czasu się zastanowić nad tym. Jeśli się zdecydujemy, że wszyscy szefowie rządów europejskich powinni stawić się w Oslo, to oczywiście Polski nie zabraknie, ale też się jakoś nie wyrywam - powiedział Tusk dziennikarzom.
Jak ocenił, Pokojowa Nagroda Nobla dla UE nie jest kontrowersyjna. - Unia Europejska ciągle ma status organizacji, która na rzecz pokoju, równowagi i bezpieczeństwa w świecie, robi najwięcej - zaznaczył szef polskiego rządu.
- Dość osobliwie brzmi, kiedy grupa państw dostaje nagrodę, bo to wtedy mało wypada (nagrody pieniężnej), jak podzielimy te pieniądze, to nagroda trochę traci swój powab - zażartował Tusk.
- Na pewno jest to symboliczne wskazanie przez ciało spoza Unii Europejskiej - mówię o kapitule Pokojowej Narody Nobla - że Unia Europejska ma głęboki sens, także dla jej sąsiadów. To jest ważny sygnał - powiedział premier.
Pytany na co powinna być przeznaczona nagroda finansowa, Tusk powiedział, że na cele związane z utrzymaniem pokoju na świecie. - Niestety celów jest o wiele, wiele więcej, niż pieniędzy - zauważył.
Brytyjski premier na pewno nie pojedzie
Do Oslo po odbiór nagrody nie zamierza jechać brytyjski premier David Cameron. Wielka Brytania wysunęła na szczycie w Brukseli alternatywny plan wysłania do Oslo po jednym dziecku z każdego państwa Unii.
Brytyjski premier uważa wręcz, że ta nagroda była nie na miejscu w roku, w którym doszło do serii antyunijnych protestów w kilku jej stolicach, a kryzys euro zagroził jej rozpadem. Zdaniem komentatorów ta postawa ponownie wyizolowała Wielką Brytanię.
Dziennik "The Daily Telegraph" cytuje fińskiego ministra od spraw Europy, Alexa Stubba, który powiedział, że to prawie tak "jakby od brzegu odbijała łódź, a jeden z naszych najlepszych przyjaciół machał nam na do widzenia."
Komentatorzy zwracają uwagę, że Wielka Brytania ma teraz poważniejsze powody do namysłu, czy i w jakim charakterze pozostać nadal w Unii. Na szczycie w Brukseli przepadł brytyjski plan ustanowienia osobnych budżetów dla strefy euro i pozostałej dziesiątki członków. A unia bankowa zagraża pozycji Londynu jako centrum finansowego, w którym dokonuje się więcej transakcji w euro, niż we wszystkich państwach wspólnej waluty razem wziętych.
Do tej pory swój udział w uroczystości w Oslo zapowiadali szefowie Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, Jose Manuel Barroso i Martin Schulz, oraz Van Rompuy. Jeszcze we wtorek Schulz mówił, że do Oslo udadzą się "razem, we trzech".
Norweski Komitet Noblowski ogłosił 12 października, że laureatem tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla została Unia Europejska, która od 60 lat decydująco przyczynia się do procesu pokoju, pojednania, demokracji i praw człowieka w Europie.