Donald Tusk: nie wiem czy moja matka przyjmie przeprosiny Kaczyńskiego
Mam nadzieję, że ta bardzo brzydka wpadka Lecha Kaczyńskiego i jego współpracowników nauczy ich trochę też odpowiedzialności za to, co robią, bo można uderzać swojego rywala, ale trzeba pamiętać, że to boli także bardzo wielu innych ludzi i takich rzeczy nie wolno robić - powiedział Donald Tusk, kandydat na prezydenta RP, gość "Sygnałów Dnia".
Sygnały Dnia: Lech Kaczyński przeprosił pana wczoraj za pomówienia związane z pana dziadkiem, za to, że Jacek Kurski powiedział, że był w Wehrmachcie. Czy te przeprosiny zamykają sprawę?
Donald Tusk: W tym sensie, że ja nie mam zamiaru z tego robić dalej jakiegoś użytku, bo to, co... Znaczy wie pan, to jest tak – jak cios pada, a później padają przeprosiny, to dla dobra debaty, dla dobra kampanii te przeprosiny przyjmuję. Natomiast nie wiem, czy takie przeprosiny przyjmuje moja matka, dla której to był jeden z najtrudniejszych dni w życiu. Dlatego mam nadzieję, że ta bardzo brzydka wpadka Lecha Kaczyńskiego i jego współpracowników nauczy ich trochę też odpowiedzialności za to, co robią, bo można uderzać swojego rywala, ale trzeba pamiętać, że to boli także bardzo wielu, wielu innych ludzi i takich rzeczy nie wolno robić.
Sygnały Dnia: A sprawa pieniędzy na hospicja warszawskie i wykorzystanie tego w kampanii wyborczej przez ludzi z pana sztabu wyborczego przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu, to był elegancki chwyt?
Donald Tusk: Może nie do końca elegancki, ale mówiący o prawdzie, bo ta informacja o hospicjach to była informacja od ludzi, którzy prowadzą te hospicja. I ja przestrzegam także moich współpracowników, żeby nie przekraczali granicy właśnie elegancji, dobrego smaku. Ale to, co wczoraj było takie oburzające, to nie tylko to, że uderzono w pamięć o zmarłych, którzy w ogóle nie mogą się bronić, ale że zrobiono to przy pomocy człowieka, dla którego kłamstwo jest taką rutynową, ciągłą metodą działania.
Ja nie mam... Bo byłem do tego przygotowany, do tego, żeby możliwie dzielnie znosić ciosy, ale jeśli sposobem uprawiania kampanii jest nie tylko twardość, ale także posługiwanie się oszczerstwem, i to tak tandetnym, że do wykazania w ciągu jednej minuty, to wtedy... Tak, to wtedy zaczyna być niebezpiecznie. Znaczy ja mówię też o tym uczciwie, że to, co stało się wczoraj takiego ważnego z mojego punktu widzenia, to to, że zobaczyłem, jak bardzo niektórym politykom w pobliżu Lecha Kaczyńskiego zależy na władzy i że to jest namiętność chorobliwa.
Jeśli ktoś chce takimi metodami zdobywać władzę, to później robi użytek z tej władzy często przeciwko ludziom. Trochę paradoksalnie, ale ten cios tak naprawdę był ciosem zadanym samemu sobie, znaczy Lech Kaczyński pozwalając na takie rzeczy, moim zdaniem, pokazał też trochę przesadną żądzę, żeby wygrać, bo nie można chcieć wygrać za wszelką cenę. Sygnały Dnia: Ale to czy on pokazał, czy jego ludzie to pokazali, a właściwie jego człowiek, bo to różnica?
Donald Tusk: Chciałbym, żeby prezydentem Rzeczpospolitej był ktoś, kto panuje nad swoimi ludźmi, nad swoimi emocjami i żeby to był człowiek odpowiedzialny, także za swoich współpracowników.
Sygnały Dnia: Czy ten incydent, czy te incydenty (bo powrócę jeszcze na chwilę do tego hospicjum) spowodują, że w drugiej turze tego typu rzeczy nie będą się już powtarzały, czy jednak specjaliści ze sztabów obu panów będą wyciągali jakieś „smaczne” kąski, w cudzysłowie mówiąc, przeciwko jednemu czy drugiemu kandydatowi?
Donald Tusk: Ja jeszcze w niedzielę wieczorem, wtedy, kiedy liczono głosy i wtedy, kiedy te emocje też były bardzo mocne, zaproponowałem Lechowi Kaczyńskiemu, żeby ta druga tura odbyła się bez takiej bijatki, bez czegoś, co zniechęca i tak zniechęconych Polaków do polityków i do kampanii wyborczych, do samych wyborów. I kilkanaście godzin później dostaliśmy to, co wczoraj widziała cała Polska.
Więc ja mogę tylko ponowić, i dobrze, że ten dzień możemy zacząć od takiego ciepłego wezwania, chciałbym, żeby słuchacze też to usłyszeli – bardzo bym prosił mojego konkurenta o to, żeby te ostatnie dziesięć dni walki było na poziomie ludzi honoru i żeby nie naruszało godności innych ludzi, bo tego później żadne przeprosiny przecież nie zmienią, jeśli ktoś będzie uderzał tak mocno i niehonorowo.
Mam nadzieję, że będziecie państwo świadkami z mojej strony jednoznacznie pozytywnej kampanii. Bardzo chciałbym przekonać przez tych kilka dni wątpiących, zniechęconych, niezdecydowanych do tego, że będę dobrym prezydentem, a nie do tego, że Lech Kaczyński będzie złym prezydentem. Każdy powinien dzisiaj skoncentrować się na tym, żeby przekonać do siebie, a nie zniechęcać do konkurenta.
Sygnały Dnia: No tak, ale będzie musiał pan przekonać jednak do tego, że Lech Kaczyński będzie gorszym prezydentem od pana.
Donald Tusk: Nie, ale można mówić o tym, co się chce zrobić, a nie jakie wady widzi się w swoim konkurencie, bo niektóre z tych wad, pewnie i moich, i pana Kaczyńskiego, są widoczne gołym okiem i nie musimy tutaj wspomagać krytycyzmu Polaków, bo Polacy są i tak bardzo krytyczni wobec polityków.