Domy opieki wstrzymują przyjęcia chorych
Tętniak zaatakował lewą półkulę mózgu. Operacja i późniejsza rehabilitacja nie przywróciły pełnej sprawności.
07.11.2009 | aktual.: 09.11.2009 08:39
58-letnia łodzianka Zofia Stawiarska ma niedowład prawej ręki i nogi, kłopoty z mówieniem. Ma też chorego psychicznie i niezwykle agresywnego męża, który ją bije. Jedyny ratunek dla kobiety to umieszczenie mężczyzny w domu pomocy społecznej, ale w placówkach albo brakuje miejsc, albo nie można kwaterować nowych pensjonariuszy, gdyż domy nie spełniają norm.
Zrobienie szklanki herbaty to prawdziwe wyzwanie. Niełatwo nalać wodę do czajnika, podpalić gaz, a na koniec wcelować do szklanki. Wszystko trzeba zrobić lewą ręką, bo prawej nie można oderwać od ciała. Każda czynność dla Zofii Stawiarskiej to wyzwanie. A to nie koniec zmartwień.
Mąż pani Zofii - Mieczysław - przeszedł trzy udary. Zaczął tracić wzrok, stał się nadpobudliwy, a złość wyładowywał na żonie. Kilkakrotne pobyty w szpitalach, w tym im. Babińskiego, pozwoliły na postawienie diagnozy: organiczne zaburzenia osobowości, choroba niedokrwienna, cukrzyca, nikotynizm.
- Tomograf wykazał duże zmiany w mózgu - mówi Zofia Stawiarska. - Choroba postępuje szybko, mąż staje się coraz bardziej agresywny, kompletnie nad sobą nie panuje. Pogotowie zabiera go w asyście policji, ale na funkcjonariuszy także się rzuca. Rozmawiałam z lekarzami, którzy wyraźnie stwierdzili, że nawet zdrowa osoba nie poradziłaby sobie z opieką nad mężem, i że musi on trafić do domu pomocy społecznej.
Pani Zofia zaczęła szukać wolnego miejsca, ale wszędzie odsyłano ją z kwitkiem. Powód ten sam: brak miejsc. Najlepiej, gdyby pan Mieczysław trafił do domu przy ul. Kosynierów Gdyńskich w Łodzi, gdzie przebywają osoby z zaburzeniami psychicznymi. Ale to nie jest możliwe. - Mamy komplet pensjonariuszy i dopóki nie zwolni się miejsce, nikogo nie przyjmujemy - usłyszeliśmy w placówce. - Wszyscy mają się dobrze, więc nie ma szans na przyjęcie.
Jednak problem braku miejsc w DPS-ach jest znacznie głębszy. Bo nawet jeśli domy pomocy społecznej mają wolne miejsca, to nie mogą przyjmować nowych pensjonariuszy, jeśli nie spełniają norm określonych w rozporządzeniu o DPS-ach z 2005 roku. Mówi ono, że w domach opieki mogą pojawiać się nowi pensjonariusze, jeśli placówki dysponują odpowiednim metrażem, odpowiednią liczbą łazienek i personelu. Na przystosowanie się mają czas do końca przyszłego roku.
Dziewięcioma wolnymi miejscami dysponuje w tej chwili Dom Pomocy Społecznej przy ul. Rojnej w Łodzi. Nie ma jednak zezwolenia na działalność na czas nieokreślony, a remont się jeszcze nie zakończył. Nie wiadomo, kiedy rozpoczną się przyjęcia.
- W Łodzi na 11 domów zaledwie trzy mają pozwolenie na działanie wydane na czas nieokreślony, czyli spełniają standardy - informuje Andrzej Kaczorowski, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, któremu podlegają DPS-y. - Lista oczekujących liczy nawet 400 osób, ale czas oczekiwania jest różny i zależy od konkretnej sytuacji. Może wynieść dwa - trzy lata. W przypadku męża pani Stawiarskiej postaramy się przyspieszyć umieszczenie w placówce, gdyż nie można z tym zwlekać.
Podobnego zdania jest Halina Rosiak, wiceprezydent Łodzi, odpowiedzialna za sprawy społeczne. - Nadam priorytet tej sprawie - zapewnia.
Obecnie w domach jest ok. 40 wolnych miejsc na 2139, którymi dysponują placówki. Najwięcej z nich - 1107 - jest przeznaczonych dla przewlekle chorych, kolejne 352 dla osób w podeszłym wieku, a 440 dla chorych psychicznie.
Kolejki do domów opieki to nie tylko łódzka specyfika. Placówka w Borówku (w powiecie łowickim) dysponuje 130 miejscami dla psychicznie chorych. Kolejka oczekujących liczy ok. 10 osób, ostatnia z nich będzie przyjęta najwcześniej za rok.