Domowy spokój pirata
Skupimy się na firmach. Prywatne mieszkania
możemy sprawdzać tylko przy okazji "poważniejszych" spraw - mówi
"Życiu Warszawy" Komenda Główna Policji.
04.03.2005 | aktual.: 04.03.2005 06:04
Kilka dni temu bełchatowska policja zastukała do mieszkań osób, które kupiły w jednym ze sklepów komputery. Tym, którzy nie mogli pokazać licencji potwierdzających legalność swoich programów, postawiono zarzut paserstwa i zarekwirowano twarde dyski. Siedmiu osobom grozi więzienie. To jednak wyjątkowa sytuacja. Policjanci prowadzili śledztwo w sprawie właściciela sklepu, którego podejrzewali o handel pirackim oprogramowaniem. Tylko przy tego typu okazjach stróże prawa wkraczają do prywatnych mieszkań. Jeśli ktoś używa pirackich programów, współuczestniczy w przestępczym procederze, nie może spać spokojnie - ostrzega nadkomisarz Zbigniew Matwiej z omendy Głównej Policji - informuje "Życie Warszawy".
Nie da się wyłapać wszystkich, którzy w domach mają nielegalne oprogramowanie, ale takie sprawy uświadamiają ludziom, że to przestępstwo - dodaje Bartłomiej Witucki z BSA, organizacji zajmującej się ochroną własności intelektualnej. Polacy muszą w końcu pozbyć się przekonania rodem z poprzedniej epoki, że coś może być niczyje i można to sobie zabrać - dodaje "Życie Warszawy".
W zeszłym roku wskutek rozpowszechniania nielegalnych programów producenci, m.in. Corel, Microsoft czy Symantec stracili w Polsce ponad 83 miliony złotych. Dwa razy więcej niż w 2003 r. Policja nękała jednak tylko firmy i sprzedawców pirackich programów. Zabezpieczono ponad 25 tys. pirackich płyt, 647 komputerów oraz 53 nagrywarki. Zlikwidowano 22 nielegalne kopiarnie i 14 sklepów internetowych z pirackim oprogramowaniem pisze "Życie Warszawy". (PAP)
Więcej: Życie Warszawy - Spokój pirata