PolskaDomosławski: Kapuściński nadal jest moim mistrzem

Domosławski: Kapuściński nadal jest moim mistrzem

Artur Domosławski, autor książki "Kapuściński non-fiction" oskarżanej o szarganie pamięci reportera, deklaruje, że nie naruszył dobrej pamięci o swoim bohaterze. "Pisałem książkę z empatią i sympatią dla jej bohatera. Nadal uważam Kapuścińskiego za swojego mistrza" - powiedział.

27.02.2010 | aktual.: 02.03.2010 14:45

Książka właśnie trafia do księgarń. Najnowsza biografia Kapuścińskiego wywołała kontrowersje na długo przed ukazaniem się książki. Alicja Kapuścińska skierowała do sądu sprawę o zablokowanie jej dystrybucji, ponieważ, jej zdaniem, książka obraża dobrą pamięć o jej mężu.

- Uważam, że nie naruszyłem dobrej pamięci o Kapuścińskim. Po prostu prawda okazała się bardziej skomplikowana niż mit, jaki sobie stworzyliśmy - i, co widać w temperaturze komentarzy - do którego bardzo się przywiązaliśmy. Polubiliśmy ikonę reportera, a nie pełnokrwistego, żywego faceta, który miał w swoim życiu rozmaite zakręty, polityczne, osobiste, ideowe. Po napisaniu tej biografii nadal uważam Kapuścińskiego za swojego mistrza. Był mistrzem myślenia o świecie i o pisaniu" - powiedział Domosławski.

- Szacunek nie oznacza jednak, że nie można stawiać pytań, a podczas analizy tekstów Kapuścińskiego pewne pytania same się nasuwają. Okazuje się, że mistrz literatury faktu właśnie fakty traktował niekiedy dość nonszalancko. W większym stopniu, niż dotąd przypuszczaliśmy, przekraczał granice między reportażem a literaturą, co prowokuje do dyskusji o tym, jaką drogą powinien iść reportaż jako gatunek. Niektóre z książek Kapuścińskiego przesuwam z półki z napisem reportaż na półkę literacką - powiedział Domosławski.

Wiele namiętności budzi stosunek Kapuścińskiego do PRL-u. Dla wielu zaskoczeniem okazuje się skala jego zaangażowania w komunizm, zwłaszcza w latach 50., kiedy działał w ZMP, potem w partii. - Nie było w tym wyrachowania, karierowiczostwa. Kapuściński naprawdę wierzył, że dla powojennej Polski nie było alternatywnej drogi. Dla niego droga rewolucji społecznej, awansu społecznego biedniejszych, była uzasadniona - mówił Domosławski.

Kapuściński legitymację partyjną oddał dopiero w roku 1981 po wprowadzeniu stanu wojennego, nigdy jednak nie opowiedział o swoim doświadczeniu z komunizmem. - Powodem, dla którego Kapuściński nie mówił o swojej przygodzie z komunizmem, jest fakt, że po '89 roku ta przeszłość zaczęła mu ciążyć, obawiał się, że zostanie ona wykorzystana przeciwko niemu. W Polsce po 1989 roku nie było atmosfery, żeby spokojnie opowiedzieć o przygodzie z komunizmem, bez strachu, że się zostanie wdeptanym w ziemię - mówił Domosławski.

Autor biografii podejmuje też wątek współpracy Kapuścińskiego z PRL-owskim wywiadem. - Był okazjonalnym i sporadycznym współpracownikiem, który dostarczył kilka politycznych analiz. Nie wyciągam tego epizodu jego życia, aby na tej podstawie formułować jakikolwiek akt oskarżenia, raczej staram się zrozumieć okoliczności. Uważam, że Kapuściński - człowiek, który uważał Polskę Ludową za swoją ojczyznę, miał prawo uważać, że nie czyni niczego złego, przeciwnie, wypełnia jakiś rodzaj obywatelskiego obowiązku dostarczając informacji o tajnych operacjach CIA w trzecim świecie. W którymś momencie musiał jednak zrozumieć, że jakakolwiek współpraca dziennikarza z wywiadem jest rzeczą niewłaściwą - uważa Domosławski.

Autor pisze, że Kapuściński wykreował swój mit - nieustraszonego reportera, który naprawdę wielokrotnie ryzykował życiem, jednak niektóre niebezpieczne sytuacje, w jakich się znalazł, ubarwiał, czynił bardziej sensacyjnymi niż w rzeczywistości były.

Według legendy, Kapuściński był przyjacielem Che Guevary i Lumumby, tymczasem Domosławski przywołuje relacje, z których wynika, że reporter nieco przesadzał w opowieściach o swojej odwadze, nie spotkał się też nigdy z Guevarą, ani z premierem Konga. Nieprawdziwa jest też opowieść o ucieczce ojca Kapuścińskiego z transportu do Katynia. Zaskoczeniem dla Domosławskiego okazał się też fakt, że Kapuściński w pewnym momencie wyszedł z roli reportera i chwycił za broń podczas wojny domowej w Angoli.

- Jednak jeszcze bardziej zaskoczyło mnie, że Kapuściński opowiadał o tym publicznie w dwu wywiadach, opublikowanych w latach 70., ale nikt tego nie zapamiętał. To pokazuje pewien sposób odbierania Kapuścińskiego w Polsce. Zrobiliśmy z niego ikonę i wcale nie byliśmy ciekawi prawdziwego Kapuścińskiego - powiedział Domosławski.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)