Dom strachu
Mówi łagodnie, czasem każe się nazywać
bratem. Budzi zaufanie starych ludzi. Piekło się zaczyna, kiedy
trafią do jego domu opieki - relacjonuje "Gazeta Wyborcza". Ale
ani prokuratorzy, ani urzędnicy nie wierzą starym ludziom.
30.09.2003 | aktual.: 30.09.2003 08:49
Zeznania dręczonych pensjonariuszy uznają za niewiarygodne, bo z powodu podeszłego wieku mają oni "kłopoty z odwzorowaniem rzeczywistości" - jak mówi prokurator rejonowy Marian Wróbel.
W Białej Wielkiej pod Częstochową mieszka ponad 50 starych ludzi. Marek N. z nich żyje. Zabiera im emerytury, mieszkania, meble, wyłudza oszczędności. Warunek powodzenia to samotność okradanych i indolencja urzędników - akcentuje gazeta. Zauważa, że to już drugi dom starców w karierze 29-letniego Marka N. Poprzedni pod Olsztynem koło Częstochowy zamknięto, kiedy o swoją ciotkę upomniały się siostrzenice. Kobieta stwierdziła, że Marek N. opróżnił jej mieszkanie, wypłacił pieniądze z trzech kont.
Prokurator zdecydował się na oskarżenie i po procesie pięć lat temu mężczyzna dostał karę więzienia w zawieszeniu. Gdy wygasła, założył drugi dom starców, zarejestrowany jako niepubliczny zakład opieki zdrowotnej. Oficjalnie kierownikiem ośrodka jest pediatra z miejscowego ośrodka zdrowia, jednak faktycznie domem kieruje Marek N., wykształcenie podstawowe. Posługiwał się pieczątką ze skrótem "br" (brat zakonny). Był w nowicjacie, ale szybko opuścił zakon. W 1997 r. założył stowarzyszenie Chleb i Życie, deklarujące pomoc ubogim, starym i bezdomnym. Jak z nią jest w rzeczywistości - ujawniają dramatyczne relacje nielicznych starszych osób, które miały gdzie uciec z domu starców oraz zeznania byłych pracowników ośrodka w Białej Wielkiej.
Tymczasem obecnie prokuratura umarza kolejne śledztwa. Marek N. czuje się bezkarny, zwłaszcza, że jego podopieczni zdają sobie sprawę, iż na kąt w innym domu starców muszą czekać latami.
Więcej: Gazeta Wyborcza - Dom strachu