PolskaDola likwidatora

Dola likwidatora

Likwidacja Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Katowicach trwa już ponad 14 lat. To prawdopodobnie rekord Europy. Wczoraj z funkcji likwidatora WPK odwołano Dariusza Nejmana, szarą eminencję śląskiego SLD. O likwidatorze WPK wojewoda śląski Lechosław Jarzębski przypomniał sobie dopiero wtedy, gdy ten o mały włos nie pozbawił wypłat pracowników Tramwajów Śląskich.

25.03.2005 | aktual.: 25.03.2005 07:56

Dariusz Nejman, sekretarz Wojewódzkiej Rady Sojuszu Lewicy Demokratycznej był likwidatorem WPK przez ostatnie trzy lata. Miesięcznie za sprawowanie swojej funkcji kasował około 7 tysięcy złotych brutto. Co robił? Właściwie nic, bo likwidacja prowadzona od 1991 roku nie posunęła się ani o krok, natomiast godziwe życie zapewniały likwidatorowi wpływy z czynszu jaki płaciły firmy mające siedziby w biurowcu przy ulicy Wita Stwosza w Katowicach. To jedno z najbardziej atrakcyjnych miejsc w stolicy województwa.

Biurowiec zajęty jest w 100 procentach i to w zdecydowanej większości przez najbardziej solidnych płatników, czyli na przykład Prokuraturę Okręgową, Prokuraturę Apelacyjną, KZK GOP, Górnośląską Agencję Rozwoju Regionalnego. Z płaceniem czynszu problemy miała jednak spółka Tramwaje Śląskie. Niedawno jej szefem chciał zostać... Dariusz Nejman. Po przegranym konkursie skierował do komornika wniosek o natychmiastową egzekucję 800 tysięcy złotych. Niektórzy twierdzą, że była to zemsta za niekorzystne rozstrzygnięcie konkursu. Gdyby doszło do egzekucji żaden z pracowników Tramwajów nie dostałby wypłaty.

Nadzór nad WPK sprawuje jednak wojewoda śląski i tym razem zadziałał błyskawicznie: natychmiast odwołał ze stanowiska likwidatora. Dziwne wydaje się jednak, że reakcję wojewody spowodował dopiero realny wybuch niepokojów w Tramwajach Śląskich – spółce gdzie zatrudnionych jest prawie 2,5 tysiąca osób.


Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne w Katowicach nie istnieje już 14 lat. Zupełnie nie przeszkadza to jednak kolejnym wojewodom, którzy sprawowali nadzór właścicielski nad tą firmą. Od lat była to świetna synekura dla partyjnych działaczy. Trudno się zresztą dziwić: zawsze była to solidna pensja, żadna odpowiedzialność i absolutnie niestresująca praca.

Dlaczego likwidacja WPK trwa tak długo? – To jest likwidacja z przyczyn organizacyjnych, a nie ekonomicznych – tłumaczy Dariusz Nejman, zdymisjonowany likwidator WPK. Przekładając to zdanie na bardziej zrozumiały język chodzi o to, że spółka nie ma już żadnych zadań do wykonania, ale przynosi wcale niezłe zyski, które zapewniają płacone przez lokatorów biurowca przy ulicy Wita Stwosza czynsze. Najwyższa Izba Kontroli nakazała 30 marca 2004 roku zakończenie likwidacji WPK. Politycy robili jednak wszystko, by nie dopuścić do zarżnięcia kury, która znosiła im złote jaja. Proponowano na przykład, by biurowiec przekazać Tramwajom Śląskim, wcześniej urodził się pomysł mariażu z Wojewódzkim Parkiem Kultury i Wypoczynku. Wszystkie łączy jedno: wyciągnąć z biurowca pieniądze i skierować je w inne miejsce. – Można byłoby zakończyć likwidację WPK i utworzyć spółkę, która zajęłaby się tylko administrowaniem budynkiem – mówi Nejman. – Wojewoda ma jeszcze dwa inne biurowce, więc to byłaby dochodowa spółka.

Idąc tym tokiem myślenia likwidację WPK można byłoby ciągnąć nawet i 100 lat. Tym bardziej, że oprócz głównego likwidatora bardzo cieplutkie gniazdko udało się uwić kilku zaprzyjaźnionym działaczom. To dzięki nim koszty utrzymania budynku rosły ostatnio jak na drożdżach. Ostatnio doszły do 3 milionów złotych rocznie. Jak twierdzą wtajemniczeni działo się tak z powodu „dmuchania” niepotrzebnych wydatków. Przykład? W budynku działa bar. Dzierżawi go prywatna spółka, ale to likwidator WPK wziął na siebie wszystkie koszty związane z remontem pomieszczeń, zakupem mebli i urządzeń.

Najemcy rozpoczęli biznes w doskonale przygotowanym już pomieszczeniu. Działalność likwidatora WPK ograniczała się więc do zlecenia napraw występujących w biurowcu awarii. Interwencji nie było zresztą zbyt wiele. Stały serwis zapewniają bowiem wyspecjalizowane firmy. W razie potrzeby zgłaszają naprawę i wystawiają rachunek. Innego majątku pozostałego po WPK dawno już nie ma. Niegdyś składało się nań prawie 1200 działek rozrzuconych po całym województwie. Dzisiaj nie pozostał z tego już najskromniejszy nawet skrawek. Kolejni likwidatorzy skutecznie upłynniali najbardziej smakowite kąski. Większość działek uznano za „nieatrakcyjne”, co oznaczało, że sprzedawano je za śmieszne pieniądze.

Czy to się skończy?

Krzysztof Mejer, rzecznik prasowy wojewody śląskiego: Likwidacja Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Katowicach rzeczywiście trwała zbyt długo. Nadszedł czas zakończyć ten proces. Uporządkowano już sprawy terenowo-prawne. Nie będzie zgody wojewody na przedłużanie procedur. Likwidator miał czas na przedstawienie końcowego sprawozdania do końca lutego. Nie zrobił tego.

Dariusz Nejman, likwidator WPK: Wojewoda ma możliwości zamknięcia likwidacji WPK. To przedsiębiorstwo od 14 lat, czyli od chwili postawienia go w stan likwidacji nie przynosiło strat. Każdego roku odprowadzaliśmy do budżetu pieniądze z zysków.


Nazwa WPK niewiele już mówi zdecydowanej większości mieszkańców naszego województwa. Podpowiadamy więc: to ta firma, która do roku 1991 rządziła wszystkimi tramwajami i autobusami komunikacji publicznej na terenie dawnego województwa katowickiego. Decyzja o likwidacji przedsiębiorstwa spowodowała, że firma... stała się kurą znoszącą złote jaja, przynajmniej dla głównego jej likwidatora i kilku osób z najbliższego jego otoczenia. Nic więc dziwnego, że kolejni likwidatorzy przedstawiali projekty, których wspólną cechą było to. żeby jak najbardziej wydłużyć proces likwidacji. Pod koniec marca minie rok od czasu kiedy Najwyższa Izba Kontroli zażądała od wojewody ostatecznego zamknięcia likwidacji WPK.

Jarosław Latacz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)