Świat"Dokumenty o Katyniu to pozorowanie aktywności"

"Dokumenty o Katyniu to pozorowanie aktywności"

Wiceszef stowarzyszenia Memoriał, historyk Nikita Pietrow, określił jako "pozorowanie aktywności" umieszczenie przez Federalną Służbę Archiwalną (Rosarchiw) na jej witrynie internetowej dokumentów dotyczących mordu NKWD na polskich oficerach w 1940 roku.

"Dokumenty o Katyniu to pozorowanie aktywności"
Źródło zdjęć: © WP.PL

28.04.2010 | aktual.: 28.04.2010 19:23

- To próba robienia czegokolwiek, pozorowanie aktywności - ocenił Pietrow. - Te materiały są powszechnie znane - dodał. Pietrow jest autorem wielu książek na temat zbrodni Józefa Stalina, w tym wydanej przez Memoriał, organizację pozarządową dokumentującą stalinowskie zbrodnie i broniącą praw człowieka w Rosji, pracy pt. "Kto kierował NKWD w latach 1934-41", zawierającej biogramy głównych oprawców z NKWD. Teraz historyk pracuje nad książką przedstawiającą katów NKWD z Katynia.

Wiceszef Memoriału przypomniał, że materiały udostępnione przez Rosarchiw były już publikowane w oficjalnym piśmie "Archiwnyj Wiestnik", a także na wielu stronach internetowych, w tym prowadzonych przez te środowiska, które kwestionują ich autentyczność. Według Pietrowa, "władze Rosji mają świadomość, że oczekuje się od nich czynów; realnych i praktycznych". - Co może zrobić Federalna Służba Archiwalna? Ona już dawno opublikowała swoje dokumenty. Albo przekazała prokuraturze. Wszyscy czekają na działania prokuratury, a nie Rosarchiwu. Od Federalnej Służby Archiwalnej zależy niewiele. Umieszczając dokumenty na swojej witrynie, Rosarchiw jedynie potwierdza swoją lojalność i sygnalizuje, że pamięta o temacie - powiedział Pietrow.

Zapytany, jakie dokumenty mógł mieć na myśli prezydent Dmitrij Miedwiediew, gdy w Kopenhadze zapowiadał przekazanie Polsce nowych materiałów dotyczących Katynia, historyk nie wykluczył, iż może chodzić o postanowienie Głównej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej z 21 września 2004 roku o umorzeniu śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej.

- Mógł też mieć na myśli dokumenty z akt śledztwa - takie, które są opatrzone klauzulą "tajne" lub "do użytku służbowego". Myślę, że chodzi nie o materiały bezpośrednio dotyczące mordu, lecz o dokumenty z dochodzenia. Na przykład protokoły przesłuchań. Albo listy osób, które uczestniczyły w egzekucjach. Trudno zgadnąć - wskazał. Zdaniem Pietrowa jest wątpliwe, by prezydent miał na myśli białoruską listę katyńską. - Gdyby ją mieli, to już by ją przekazali. Chociażby podczas spotkania premiera Władimira Putina z premierem Donaldem Tuskiem 7 kwietnia w Lesie Katyńskim - oznajmił historyk.

W opinii wiceszefa Memoriału, "władze Rosji mają różne warianty postępowania". - Najrozsądniejszy, to zrobić to, czego się od nich oczekuje: odtajnić akta śledztwa katyńskiego i zająć się pośmiertną rehabilitacją ofiar zbrodni - podkreślił Pietrow.

- Są też inne problemy związane z Katyniem. Bez listy białoruskiej trudno znaleźć te ofiary mordu, które zostały rozstrzelane na terytorium Zachodniej Białorusi. Jest też problem uznania przez Rosję identyfikacji przeprowadzonej w 1943 roku przez Niemców. Problem jest również z zamordowanymi w Charkowie. Zostali oni represjonowani na terytorium Ukrainy, ale na polecenie władz w Moskwie. Kto ma ich teraz zrehabilitować? - powiedział Pietrow. - Jest więc wiele problemów prawnych i historycznych, które trzeba rozwiązywać - dodał.

W ocenie historyka, umorzenie śledztwa w 2004 roku było przedwczesne. - Sprawę należało przekazać do sądu. To sąd powinien zdecydować o jej zamknięciu, a nie prokuratura. Należało wskazać winnych i dopiero potem umorzyć dochodzenie z powodu ich śmierci - oświadczył.

Pietrow przestrzegł również przed nadmiernym optymizmem w ocenie postępowania władz Rosji. - Nie ma powodów do euforii - oznajmił.

Federalna Służba Archiwalna udostępniła na swojej stronie internetowej dokumenty dotyczące zbrodni katyńskiej. Rosarchiw zaznaczył, że materiały te umieszczono w internecie na polecenie prezydenta Miedwiediewa.

Wśród siedmiu udostępnionych w ten sposób dokumentów jest notatka ludowego komisarza spraw wewnętrznych Ławrentija Berii do Józefa Stalina z 5 marca 1940 roku, zawierająca propozycję rozstrzelania polskich oficerów. Jest też tekst uchwały Biura Politycznego WKP(b) nr 144 z 5 marca 1940 roku, akceptującej propozycję Berii, a podpisanej przez Stalina i innych członków Politbiura.

Również w środę Miedwiediew poinformował, że istnieją dokumenty dotyczące Katynia, które jeszcze nie zostały przekazane Polsce. Dodał, że polecił już przeprowadzenie stosownych procedur i przekazanie tych materiałów stronie polskiej.

Białoruska lista katyńska zawiera nazwiska 3870 Polaków zamordowanych w 1940 roku przez NKWD. Jest jedną z największych tajemnic mordu z 1940 roku. Czekają na nią rodziny i bliscy Polaków, którzy po wtargnięciu ZSRR do Polski 17 września 1939 roku zaginęli bez wieści na ziemiach zajętych przez Armię Czerwoną.

Przypuszcza się, że zaginieni z Zachodniej Białorusi zostali zabici w więzieniu w Mińsku. Mogą o tym świadczyć przedmioty polskiego pochodzenia, wydobyte w latach 80. i 90. podczas ekshumacji przeprowadzonych w Bykowni (pod Kijowem) i Kuropatach (pod Mińskiem).

Jerzy Malczyk

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)