PolskaDokonują operacji na mózgu przytomnym pacjentom

Dokonują operacji na mózgu przytomnym pacjentom

Chory leży na stole operacyjnym z otwartym mózgiem, dzwoni do żony i mówi, że właśnie zszywają mu głowę. To nie żart: lekarze ze szpitala Jurasza wycinają guzy mózgu przytomnym pacjentom. Efekty są rewelacyjne.

Zaczyna się tradycyjnie. Anestezjolog podaje leki, które na krótko usypiają pacjenta. W tym czasie neurochirurdzy docierają do jego mózgu i... robią sobie przerwę. Pacjent jest budzony. Do akcji wkracza neuropsycholog i zaczynają się sceny niczym z filmu fantastycznego: lekarze kontynuują operację, a chory z nimi konwersuje.

W nowoczesnej metodzie operacji przeprowadzanych przez lekarzy neurochirurgów ze Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. dr A. Jurasza w Bydgoszczy chodzi o to by ważne dla człowieka ośrodki odpowiedzialne m.in. za mowę, wzrok, ruch. nie zostały uszkodzone podczas zabiegu. W praktyce wygląda to tak: - Trwa operacja, pacjent jest już przytomny. Anestezjolog ponownie go znieczula, ale tym razem miejscowo, abyśmy mogli z nim współpracować. Neurochirurg wycina guz, a my rozmawiamy z operowanym. Każemy mu liczyć, rozpoznawać obrazki, poruszać kończynami, dopytujemy o fakty z jego życia - opowiada prof. Alina Borkowska, kierownik zakładu neuropsychologii klinicznej w Collegium Medicum UMK.

Jeśli chirurg niebezpiecznie zbliża się do któregoś z ważnych ośrodków mózgu i pacjent zaczyna mieć kłopoty z przejściem np. od liczenia do ruchu, to znak, że nie można już wyciąć więcej tkanki w tym obszarze. Gdyby do tego doszło, operacja zakończyłaby się dla chorego utratą mowy, wzroku lub w skrajnym przypadku nawet paraliżem.

Neurochirurdzy ze Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. dr A. Jurasza przeprowadzili już osiem zabiegów z wybudzeniem śródoperacyjnym. W żadnym z tych przypadków nie pojawiły się powikłania.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)