Doisz z P2P - wydoją i Ciebie?

"Dobrowolna opłata rekompensacyjna" - to sformułowanie odbiło się w ostatnim czasie szerokim echem wśród członków internetowej społeczności oraz przedstawicieli branży fonograficznej, wywołując wiele kontrowersji i lawinę komentarzy. Zaproponowana przez Jacka Skubikowskiego, prezesa Stowarzyszenia Artystów Wykonawców SAWP, nowelizacja ustawy o prawie autorskim przewiduje dobrowolną opłatę za pobieranie plików z Internetu. Pomysłodawca projektu jest przekonany, że istnieją duże szanse na wejście nowelizacji w życie. Muzyczna branża studzi jego zapał - obecny parlament ma bowiem nieco inne priorytety - i natychmiast przechodzi do kontrataku. "Duże nieporozumienie", "Zbyt daleko idąca inicjatywa", "Wygodna przykrywka do kontynuowania przestępczego procederu z czystymi rękami" - tego typu sformułowania usłyszeliśmy od naszych rozmówców: prawników, przedstawicieli muzycznych e-sklepów oraz członków organizacji ochrony praw autorskich.

Dobrowolna opłata rekompensacyjna ( rozwiązanie oparte na wzorach francuskich ) miałaby polegać na dodaniu do kwoty abonamentu za dostęp do Internetu "opłaty w wysokości określonej procentowo ( od 3-10 % w zależności od zakresu legislacji ) z przeznaczeniem jej do podziału, za pośrednictwem właściwych organizacji zbiorowego zarządzania ( czyli ZAiKS, ZPAV czy SAWP ), między uprawnionych twórców i producentów". Rodzi się jednak pytanie, co o tym wszystkim sądzą wspomniane organizacje? Jak powiedział nam w rozmowie Krzysztof Szuster, zastępca dyrektora generalnego ZAiKS, mimo, że projekt SAWP nie jest obcy przedstawicielom ZAiKS-u, organizacja nadal zapoznaje się ze sprawą. K. Szuster oświadczył, iż ZAiKS dysponuje na chwilę obecną zbyt małą dokumentacją merytoryczną, aby w sprawie zająć jasne stanowisko ( w skład tej dokumentacji mają wchodzić m.in. projekty ustawodawstwa francuskiego, na których wzoruje się inicjatywa SAWP ), jednak nie zostały one na razie przekazane ZAiKS-owi.

Przypomnijmy, iż zasadniczym celem zaproponowanej przez J. Skubikowskiego nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych było - w rozumieniu prezesa SAWP - doprowadzenie do stanu, gdzie uprawnieni z praw autorskich i pokrewnych, np. kompozytorzy, autorzy tekstów, dziennikarze, literaci, graficy, muzycy, czy też aktorzy, otrzymują wynagrodzenie za korzystanie z ich utworów w sposób nieuprawniony ( czyli w sytuacji, gdy nie została udzielona licencja na korzystanie z utworu ) i nieodpłatną eksploatację. Przykłady państw zachodnich dowodzą bowiem, iż represywna metoda zwalczania piractwa, czyli pozwy sądowe i grzywny pieniężne dla piratów filmowych i fonograficznych, nie zdaje egzaminu. Opłata rekompensacyjna miałaby zatem "minimalizować dotkliwość naruszeń prawa" ( na wzór opłaty od czystych nośników, innymi słowy - opłaty za dozwolony użytek prywatny, w tym wykonywanie kopii ).

J. Skubikowski chciałby zatem, aby użytkownicy mieli dostęp ( czyli możliwość wymiany przez Internet, zapisanie na dysku twardym komputera, odtworzenie na stronie WWW, itp. ) do utworów podlegających ochronie prawnoautroskiej w wybranym miejscu i czasie. Prezes SAWP podkreśla jednak z całą stanowczością, iż projekt nie ma na celu legalizacji piractwa. Wprowadza on jedynie opłatę za te pliki, które znalazły się w sieci i co do których może istnieć domniemanie, że są tam w ramach dozwolonego użytku. "Piractwo jest piractwem i odpowiedzialność z tego tytułu pozostanie w mocy" - przekonuje J. Skubikowski. Dlatego też podmiot dysponujący prawami autorskimi do danego materiału ( udzielający licencji na korzystanie z niego ) miałby możliwość żądania natychmiastowego zaprzestania opisanego wyżej procederu.

Marcin Jędrych, dyrektor ds. rozwoju treści portalu Interia, uważa projekt za ryzykowną inicjatywę. Jego zdaniem, dotychczas nielegalne pobieranie plików z Internetu było jednoznacznie traktowane jako przestępstwo, okradanie artystów. "Gdyby znowelizowano ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych w myśl założeń tego projektu, jasna dotąd granica między prawem a bezprawiem mogłaby ulec zatarciu. Niepokoi mnie, że uiszczenie drobnej opłaty mogłoby przyczynić się do poważnych nadużyć. Nie przypuszczam poza tym, żeby wprowadzenie dobrowolnej opłaty rekompensacyjnej mogło ograniczyć piractwo w Polsce. Czy po dobrowolnym wpłaceniu kilku złotych nastąpi metamorfoza pirata w kogoś szanującego prawo? Wątpię, niestety. Proponowany projekt to taki 'moralny wybielacz' za 4 złote", przekonuje M. Jędrych. Przedstawiciel portalu Interia obawia się, że dla wielu osób na bakier z prawem, uiszczenie opłaty rekompensacyjnej może stać się wygodną przykrywką do kontynuowania przestępczego procederu - już z czystymi rękami.
Zadaje również pytanie - "Jak można stwierdzić, że pliki znalazły się w sieci w ramach dozwolonego użytku?"J. Skubikowski zgadza się, iż w przypadku organizacji reprezentujących producentów - czyli np. ZPAV-u - projekt taki może być kontrowersyjny. "Organizacje zajmują się promowaniem i ochroną gotowych produktów rynkowych ( oryginalnych płyt, DVD itp. ), więc teoretycznie powinny być przeciwko dozwolonemu użytkowi ich produktów za zmniejszoną zryczałtowana opłatą. W rzeczywistości jednak to właśnie producenci będą otrzymywali najwyższe rekompensaty z tytułu tej opłaty, wiec chyba warto to rozważyć. W przypadku pozostałych organizacji zbiorowego zarządzania tj. ochrony praw autorskich i praw wykonawców taki problem nie występuje", uważa Skubikowski.

I tu dochodzimy do palącej kwestii - kto byłby głównym beneficjentem wprowadzenia takiej opłaty? Zdaniem Tomasza Szladowskiego, przedstawiciela sklepu iPlay.pl, na pewno ani producenci, ani autorzy. "Wbrew zapowiedziom te pieniądze nie trafiałyby do autorów utworów pobieranych z Internetu, lecz do autorów muzyki prezentowanej w radio, a to nie jest to samo - należy pamiętać, że często w Internecie legalnie czy też nielegalnie pobiera się muzykę trudno dostępną w normalnej dystrybucji, rzadko prezentowaną w radio lub telewizji, więc autorzy tej muzyki wręcz traciliby na tej ustawie. Beneficjentami nie będą również sklepy internetowe".

Projekt przewiduje bowiem, iż wpływy z niej dzielone byłyby przez organizacje zbiorowego zarządzania "z przeznaczeniem do dalszego podziału między indywidualnych uprawnionych twórców". Aleksander Stuglik, prawnik z Kancelarii Prawnej B. Żuradzka uważa, że nawet gdyby wprowadzono opłatę rekompensacyjną, niektórzy autorzy utworów chronionych ( jak choćby dziennikarze publikujący w Internecie czy też początkujący muzycy lub literaci ) nie mogliby w niej partycypować, a to dlatego, że nie należą oni zwykle do żadnych stowarzyszeń twórców, które byłyby jednocześnie organizacjami zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Ustawodawca dopuściłby zatem do sytuacji, w której materiały autorskie są kopiowane do woli przez internautów, ale autor nie zyskuje żadnych wpływów z tego tytułu. "Z nowelizacji skorzystają twórcy, którzy należą do organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, takich jak stowarzyszenie Skubikowskiego. Zarobią wyłącznie członkowie tych organizacji oraz organizacje mające prowizje z
tytułu pośrednictwa. Co więcej, opłata będzie dotyczyła wszystkich korzystających z Internetu, a nie tylko tych, którzy korzystają z utworów." Zdaniem A. Stuglika jest to kolejna próba uprzywilejowania jednej części społeczeństwa kosztem drugiej.

Proponowane przez projekt SAWP zasady dystrybucji uzyskanych wpłat rekompensacyjnych M. Jędrych uważa za nieprzemyślane. "Nie wiadomo, jak je uczciwie rozdzielić, ani w jaki sposób stwierdzić do kogo powinny trafić. Nie da się bowiem monitorować całego Internetu, by dowiedzieć się do kogo i gdzie trafił konkretny utwór czy plik. Nie wystarczy szczytny cel, ważne są szczegóły realizacji pomysłu. To ewidentnie słaba strona tego projektu", podsumowuje przedstawiciel Interii.

J. Skubikowski sądzi, że istnieją duże szanse na wejście w życie zaproponowanej przez niego nowelizacji. "Problem kopiowania w Internecie, zwany umownie, aczkolwiek niedokładnie 'piractwem' mimo różnych zjawisk jakich dotyczy, narasta. Jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje się stworzenie pewnej umowy społecznej w miejsce działań restryktywnych tj. zagrożenia kontrola prywatnych komputerów i indywidualnymi procesami sadowymi". Jednakże zdaniem A. Stuglika szanse, aby tego typu ustawa weszła w życie, są na chwilę obecną niezbyt wysokie - ustawa może najzwyczajniej w świecie utknąć w komisjach sejmowych, gdyż nie jest priorytetową dla aktualnego parlamentu. Wydaje się bowiem, że znajomość kwestii prawnych wśród posłów jest znikoma, tym bardziej jeśli idzie o prawo autorskie. "Wobec manifestowanej obecnie niechęci do przeforsowanego za poprzedniej kadencji powołania Instytutu Sztuki Filmowej, na który składają się wszyscy kinomani, nowy projekt opodatkowujący i tak drogi dostęp do Internetu nie będzie się
cieszył popularnością wśród posłów", uważa A. Stuglik.

"Wydaje się, że zamiast zabiegać o pogłębienie wiedzy posłów na temat piractwa, lepiej skoncentrować wysiłki na rozpropagowaniu mody na legalne korzystanie z wszelkiego typu twórczości udostępnionej w sieci WWW. Przy mocnym poparciu mediów, taka akcja miałaby spore szanse na powodzenie. A gdy już zaistniałaby powszechna świadomość, że kradzież plików nie jest akceptowana społecznie, wprowadzenie rekompensacyjnej opłaty nie byłoby potrzebne" - konkluduje M. Jędrych. "30 lat za Murzynami"

Nie zmienia to jednak faktu, że konieczna jest znacząca nowelizacja ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, najlepiej w stopniu dostosowującym przepisy prawa do zmieniającej się rzeczywistości technologicznej. W branży panuje zgoda, co do tego, że obecnie obowiązujące przepisy dotyczące ochrony prawnoautorskiej są przestarzałe i nie dostosowane do nowych technologii. "Co gorsza, obecne prawo jest na tyle sztywne, że nie przewiduje zupełnie technologii, które obecnie nie są znane" - uważa T. Szladowski. "Nowelizacja powinna uwzględniać korzystanie przez konsumentów z utworów zdigitalizowanych, rozprowadzanych za pośrednictwem Internetu, jednak może się to okazać nie takie proste do zrealizowania - z tą kwestią boryka się nawet USA, kraj o przodujących przepisach prawa autorskiego" - przekonuje A. Stuglik. Powątpiewa on jednak w konieczność nowelizacji ustawy tak, aby na internautów nakładany był dodatkowy "podatek".

Warto zastanowić się natomiast nad "poluzowaniem" systemu zabezpieczeń plików i cen. Obecne zabezpieczenia bardzo ograniczają dysponowanie zakupionym plikiem i to przy cenie mało konkurencyjnej w stosunku do tradycyjnej płyty CD. "Firmy fonograficzne powinny zaś udostępnić możliwie jak najszerszy katalog wykonawców - przynajmniej tych polskich - im większa liczba nowości w e-sklepie, tym mniej piractwa w Sieci. Może bowiem okazać się, że wielcy tej branży w Polsce dalej nie będą wiedzieli, jak wykorzystać ogromną szansę, jaką jest możliwość sprzedaży muzyki przez Internet", uważa Radek Samoszuk, przedstawiciel internetowego sklepu muzycznego Soho.pl.

Czy opłata rekompensacyjna okaże się efektywnym środkiem w walce z internetowym piractwem? "Jej wprowadzenie wywrze skutek wręcz odwrotny" - tłumaczy A. Stuglik. "Internauci uznają, iż skoro już 'płacą' frycowe w postaci wyższej stawki abonamentowej za dostęp do Sieci, to nie muszą płacić dodatkowo za pobierane filmy czy piosenki. Natomiast stawki za dostęp do Internetu, i tak wysokie w Polsce, jeszcze wzrosną, co spowoduje wolniejsze rozprzestrzenianie się możliwości uzyskania do niego dostępu. Należy też pamiętać o tym, iż nowelizacja ustawy o prawie autorskim zgodnie z założeniami projektu mogłaby wzmóc negatywny stosunek użytkowników utworów do samych twórców i ich organizacji, którzy próbują na swoją korzyść opodatkować resztę społeczeństwa. A to jest nieetyczne i niesprawiedliwe" - podkreśla prawnik.

Nowelizacja ustawy w myśl założeń projektu SAWP miałaby dość przykre konsekwencje dla branży fonograficznej ( przyzwyczajonej do wpływów na określonym poziomie ), w tym także dla internetowych sklepów muzycznych. Klienci tych sklepów płacą obecnie średnio 3-4 zł za jeden pobrany plik. Zdaniem M. Jędrycha, internauci "mogą dojść do zasadnego ekonomicznie wniosku, że bardziej opłaca się im jednorazowo uiścić opłatę rekompensacyjną i w ten sposób nadal legalnie ściągać dowolną ilość plików". Wtóruje mu R. Samoszuk - "Jest to duże nieporozumienie - nie tędy droga. Nowelizacja nie wpłynie w żaden sposób na ograniczenie piractwa, a może okazać się, że legalne polskie sklepy sprzedające muzykę poniosą straty. Sensownym rozwiązaniem może być np. akcja reklamowo-promocyjna wszystkich polskich sklepów sprzedających legalne pliki - informujemy, że jesteśmy, co mamy i że już nie trzeba kraść. Dobrze byłoby, gdyby taką akcję poparli muzycy, stowarzyszenia artystów itp."

T. Szladowski docenia fakt, że toczy się dyskusja na temat piractwa i Internetu jako kanału dystrybucji muzyki. "Tego typu projekty pokazują jednak, jak bardzo rynek muzyczny nie może sobie poradzić z piractwem, z nowymi technologiami. Warto, aby wszystkie zainteresowane strony ( reprezentanci autorów, producenci, dystrybutorzy, sprzedawcy, być może również media ) usiadły przy jednym stole aby wypracować wspólne zdanie na temat piractwa i zaproponować propozycje takich działań, które skutecznie będą ograniczać i zwalczać piractwo, a nie legalizować działania przestępcze. Jednak aby do tego doszło, wszystkie te podmioty muszą rzeczywiście pokazać, że im na tym naprawdę zależy", podsumowuje przedstawiciel Iplay.pl.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)