PolskaDobiegła końca akcja ratownicza w kopalni "Borynia"

Dobiegła końca akcja ratownicza w kopalni "Borynia"

Po blisko dwóch tygodniach od wybuchu
metanu, który zabił sześciu i ranił kilkunastu innych górników, w
kopalni "Borynia" w Jastrzębiu Zdroju
zakończyła się akcja ratownicza - podał Wyższy Urząd Górniczy
(WUG) w Katowicach.

16.06.2008 | aktual.: 16.06.2008 22:34

W poniedziałek rejon wybuchu odizolowano od reszty kopalni. Dwie tamy przeciwwybuchowe, izolujące zagrożony rejon, zostały doszczelnione i zamknięte. Do wyrobiska wtłaczane są gazy, głównie azot, aby zlikwidować zagrożenie pożarowe w tym rejonie - powiedziała Polskiej Agencji Prasowej rzeczniczka WUG Edyta Tomaszewska.

Dalsze działania w kopalni prowadzone będą na zasadzie akcji profilaktycznej. Oznacza to złagodzenie obowiązujących w takich przypadkach procedur działania.

Cały czas z odizolowanego rejonu pobierane są próby powietrza do szczegółowych analiz. Wykonywane są również badania tego, na ile wtłaczane do wyrobiska gazy spełniają swoje zadanie. Tłoczy się je po to, aby wyparły tlen i doprowadziły do wygaśnięcia ewentualnego pożaru. O tym, że mogło do niego dojść, świadczyły podwyższone stężenia tlenku węgla.

Po otamowaniu ważne jest wyrównanie potencjałów gazów w tym rejonie. Gazy inertne nie mogą być wtłaczane bezmyślnie, ale należy nadać im odpowiedni kierunek przepływu, aby ich tłoczenie było efektywne i skuteczne - wyjaśnił prezes WUG, Piotr Buchwald.

Budowa tam przeciwwybuchowych o grubości 2,5 i 3,5 metra ok. 500 m od ściany, gdzie doszło do zapalenia i wybuchu metanu, trwała kilka dni. Zużyto ponad 100 ton spoiwa mineralnego. O postawieniu tam zdecydowali w związku z zagrożeniem pożarowym członkowie kopalnianych zespołów ds. zagrożeń oraz eksperci. Ostatecznie zrezygnowano z rozważanej koncepcji zalania rejonu wodą. Utrudniłoby to ustalenie przyczyn katastrofy.

Po zapaleniu i wybuchu metanu 900 metrów pod ziemią na miejscu zginęło czterech, a rannych zostało 19 górników. Dwaj z nich zmarli w kolejnych dniach. W Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich nadal przebywa pięciu górników, a w szpitalu w Jastrzębiu Zdroju trzech.

Jak poinformował dyrektor siemianowickiej "oparzeniówki", Mariusz Nowak, stan wszystkich leczonych tam pacjentów z "Boryni", choć nadal ciężki, powoli się poprawia.

Według rzeczniczki szpitala w Jastrzębiu Zdroju Alicji Brockiej, trzej poszkodowani przebywający tam na oddziale ortopedycznym, prawdopodobnie wkrótce wrócą do domów - podobnie jak dziewięciu górników, którzy zostali wypisani w ubiegłym tygodniu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)