Do Wrocławia jeszcze kawałek
16-kilometrowy odcinek autostrady A-4
pomiędzy Chorzowem-Batorym a Gliwicami ma zostać otwarty 25
stycznia. Pozwolenie na użytkowanie trasy wydał Śląski Wojewódzki
Inspektorat Nadzoru Budowlanego - donosi "Gazeta Prawna".
Samochody ruszą w miesiąc później niż planowano, bo drogowcy musieli naprawiać zniszczony przez szkody górnicze 800-metrowy fragment drogi i nasypu w okolicach Rudy Śląskiej, gdzie niespodziewanie zaczął osiadać grunt. Do wiosny będzie się jeździć tamtędy wolniej, gdyż z uwagi na remont nie można było położyć ostatniej warstwy nawierzchni. Na pozostałej części trasy z trzema pasami ruchów w każdą stronę oraz 17 mostami i wiaduktami nie było już takich problemów, choć w przyszłości można się ich spodziewać - informuje dziennik. Eksploatacja górnicza jest bowiem prowadzona pod całym odcinkiem autostrady, którego budowa wraz zabezpieczaniem terenu kosztowała 130 mln euro, czyli ponad 32 mln zł za kilometr.
Otwarcie odcinka nie oznacza jeszcze możliwości szybkiego przejazdu z Katowic do Wrocławia, bo kolejny 19-kilometrowy fragment autostrady z Sośnicy do Kleszczowa będzie gotowy dopiero jesienią. Natomiast najwcześniej w końcu marca rozstrzygnie się kwestia wyboru konsorcjum, które otrzyma koncesję na eksploatację autostrady i pobór opłat - pisze "Gazeta Prawna".
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) prowadzi równoległe negocjacje z dwoma konsorcjami: Stalexportem Autostrada Śląska (katowicki Stalexport, francuski Egis Project oraz austriacki Strabag) oraz Autostradą Południe (hiszpańskie Cintra Concesiones de Infrastructuras de Transporte i Ferrovial Agroman oraz Budimex).
Stalexport czuje się pokrzywdzony, bo będąc pewny wyboru zdążył zainwestować duże pieniądze w przygotowanie umowy koncesyjnej: ok. 460 tys. zł tytułem kosztów prawnych i 200 tys. euro za audyt - informuje "Gazeta Prawna". (PAP)