Do likwidacji!
Na biurokrację wydajemy w Polsce więcej niż na zdrowie czy edukację, tymczasem o istnieniu niektórych urzędników, na przykład powiatowych przypominamy sobie wtedy, gdy wybucha wokół nich afera. Niewielu podatników wie, jakie mają obowiązki starostwa i czy w ogóle coś robią.
01.12.2003 07:44
Może więc z nadmiaru czasu były żywiecki wicestarosta publicznie spierał się z innym samorządowcem, który z nich bardziej jest godny wozić arcyksiężną. Starosta częstochowski i jego zastępca na służbowej wycieczce zajęli się molestowaniem pracownicy - prokuratura właśnie potwierdziła, że doszło do naruszenia nietykalności, ale sprawę umorzyła. Najgłośniej jest w powiecie tarnogórskim, gdzie wicestarostą też zajął się prokurator, bo za publiczne pieniądze doprowadził kanalizację do swoich nieruchomości, a pełnomocnika starosty ds. osób niepełnosprawnych policjanci przyłapali na korupcji. Starosta żywiecki tłumaczy się w sądzie z niezgodności w fakturach wystawianych za naprawianie szkód po powodzi.
Na utrzymanie starostw idą spore pieniądze, w Bielsku rocznie prawie 6 mln zł (119 urzędników), Będzinie ponad 3 mln zł (121 urzędników), bieruńsko-lędzińskim powiecie zamieszkanym przez ok. 50 tys. mieszkańców - ponad 2 mln zł (54 urzędników). - Trzeba zmniejszyć liczbę powiatów albo w ogóle je zlikwidować - mówi otwarcie Jolanta Banach, wiceminister gospodarki, pracy i polityki społecznej.
Wiele zadań powiatów dubluje się z zadaniami gmin w sferze kultury, edukacji, dróg, bezpieczeństwa, środowiska itd. W starostwie rejestrujemy auta, od stycznia 2004 r. pójdziemy tam po pozwolenie na budowę, ale do tych czynności nie jest potrzebna armia radnych powiatowych, która kosztuje. Najniższa dieta radnego powiatu bielskiego (27 osób) to 962 zł, najwyższa - 2.405 zł na miesiąc. W Będzinie (27 osób) biorą średnio po 1.240 zł.
Co nasi Czytelnicy sądzą o celowości istnienia powiatów? Czekamy na telefony (032/358-21-51) dzisiaj od godz. 14 do 16, jak też na opinie listowne i e-maile.
Teresa Semik