"Do Katynia jeździ się na pielgrzymki, nie na wycieczki"

- Mój ojciec zawsze powtarzał, że do Katynia jeździ się na pielgrzymki, a nie na wycieczki. Gdy pojadę do Katynia, to po to, żeby złożyć kwiaty na grobie swojego dziadka, a nie żeby chodzić po lesie i szukać guzików, które ktoś może podejrzewać, że tam są - powiedziała w programie "Gość Radia Zet" Izabela Sariusz-Skąpska, córka zmarłego w katastrofie pod Smoleńskiem Andrzej Sariusza-Skąpskiego, prezesa Federacji Rodzin Katyńskich. Sariusz-Skąpska odniosła się w ten sposób do informacji, że wycieczki turystyczne na miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu znajdują porzucone rzeczy osobiste ofiar.

06.05.2010 | aktual.: 06.05.2010 11:13

: A gościem Radia Zet jest Izabela Sariusz-Skąpska, wita Monika Olejnik, dzień dobry. : Dzień dobry pani, dzień dobry państwu. : W katastrofie lotniczej zginął pani ojciec, prezes Federacji Rodzin Katyńskich Andrzej Sariusz-Skąpski. Czy pani uważa, że powinna powstać międzynarodowa komisja, która by wyjaśniła przyczynę tragedii? : Myślę, że na tym etapie trudno by żądać podważenia śledztwa, które trwa. Tego typu komisja byłaby od razu wyrażeniem wotum nieufności - zarówno wobec tego, co robi strona rosyjska, jak i tego, w czym uczestniczy strona polska. Dopóki nie będą znane wyniki śledztwa, myślę że jakiekolwiek postulowanie międzynarodowej komisji byłoby po prostu niestosowne. : Czytam w dzisiejszym "Naszym Dzienniku” - jeden z sygnatariuszy apelu do premiera właśnie o powołaniu takiej komisji mówi: "Platforma boi się narazić Rosjanom, Rosjanie posiadają teczki niektórych naszych decydentów”. : Wie pani, to są słowa, które nawet trudno komentować. Dlatego, że ta sama gazeta opublikowała przed kilkoma
dniami wezwanie, rzekomo sygnowane przez Rodziny Katyńskie, że upominają się, żądają w ogóle, zburzenia polskich cmentarzy wojennych w Charkowie, Katyniu i Miednoje i sprowadzenia szczątków do Polski. Także to jest po prostu eskalacja pewnego chorego myślenia. : A jak pani przegląda pani gazety, słucha pani telewizji, radia, co pani sobie myśli o tym wszystkim, co teraz się dzieje wokół katastrofy? Kiedy słyszymy, że oto oddaliśmy śledztwo Rosjanom, że nasz rząd zachowuje się zachowawczo? : Wie pani, ja przede wszystkim chciałabym żeby nas, czyli rodziny osób, które dotknęła katastrofa w Smoleńsku zostawiono w spokoju, uszanowano naszą żałobę. To, co się dzieje wokół nas i naszym kosztem, to jest przede wszystkim próba wmanipulowania nas w jakiś dyskurs polityczny, a na to my sobie po prostu nie możemy pozwolić. Także myślę, że wszelkie komentarze idące w tym kierunku są po prostu niestosowne. : A jak Rosjanie zajmowali się rodzinami tych, którzy zginęli w katastrofie? : Proszę pani, w całym tym koszmarze,
który jest za nami, a w zasadzie, w którym dalej jakoś uczestniczymy, bo wiele elementów dalej nas dotyka, akurat mnie oszczędzono wyjazdu do Moskwy, ponieważ mój ojciec został zidentyfikowany jako jeden z pierwszych. Natomiast dla pełnego, jak gdyby, naszego spokoju pojechali tam nasi bliscy, po prostu pojechali mężczyźni. I to, co mówili na temat kontaktu z Rosjanami, na temat tego jaką zostali otoczeni opieką - że na przykład zostali całkowicie wyizolowani od szumu medialnego i mogli poświęcić się temu po co przyjechali. Oni po prostu nie znajdowali słów pochwał. Zresztą dawali temu swój wyraz również w prasie dziękując po prostu zarówno stronie polskiej, która nie szczędziła naprawdę wysiłków, żeby wszyscy pojechali. Dość powiedzieć, że jeden z moich bliskich nie miał paszportu i ten paszport załatwiono mu w trybie pospiesznym, żeby po prostu mógł pojechać do Moskwy, jak i po stronie rosyjskiej, gdzie tych gestów wielkich i małych było bez liku. Począwszy od warunków, w jakich odbywała się identyfikacja,
a skończywszy już na takim geście, kiedy zamykano trumnę mojego ojca i miejscowa zakonnica włożyła do niej swój różaniec, ponieważ nie znaleziono różańca, który ojciec miał przy sobie. : Powiem, że jestem przerażona kiedy czytam na przykład w "Rzeczpospolitej”, że rodziny nie wiedziały o tym, że była przeprowadzona sekcja, że lekarze nie opisywali rosyjscy dokładnie, jakie były przyczyny zgonu. : Wie pani, no każdy kto kiedykolwiek zobaczył na filmie katastroficznym to, co się musiało wydarzyć, to może nie zadawał sobie takiego pytania, jak później wyglądają procedury. Dla mnie było dość oczywiste i dla moich bliskich, że sekcja jest elementem śledztwa, które się toczy, także tutaj... Być może ktoś po prostu sam na to nie wpadł i to go zaskoczyło, czy zszokowało, samo słowo "sekcja" budzi chyba jeszcze trochę lęk i kojarzy się zaraz z czymś złym. Natomiast tutaj był to pewien element dochodzenia też do tej prawdy, którą tak postulują ludzie dopominający się szczegółów. Można się zapytać, jakie są intencje
dopominania się tych szczegółów, bo zdaję sobie sprawę, jak muszą zareagować najbliżsi żony, dzieci, matki niektórych spomiędzy ludzi, którzy tam zginęli. To jest bycie w takim bólu, którego trudno się jak gdyby wyzbyć, który trudno opisać, z którego trudno się wyzwolić i takie słowa na pewno budzą lęk. Ale dla mnie była to rzecz oczywista, nie żebym o tym myślała, była po prostu rzeczą oczywistą. : A czy według pani powinno się tak eskalować nastroje? Nie wiem, takimi okrzykami, że "premier Tusk ma krew na rękach”, filmami, dokumentami, dokumentem, który oglądaliśmy spod pałacu prezydenckiego? : Wie pani, to jest koszmar, to jest jak gdyby eskalowanie naszego koszmaru. Gdybym mogła, a nie mogę, bo po prostu moje życie toczy się dalej, wyłączyć telewizję, odciąć się od dostępu od mediów na najbliższy rok, to na pewno bym to zrobiła i powiedziałabym żeby zrobili to tak samo moi bliscy. Ale taka izolacja jest niemożliwa, ponieważ musimy po prostu żyć i nie pozwala nam się żyć, ani nie pozwala nam się na żałobę
- tym, którzy stracili kogoś pod Smoleńskiem. Co gorsza, rodziny katyńskie, ludzie, którzy od 70 lat są doświadczani na różne sposoby przez los, stali się również w tej chwili wtórnie przedmiotem najróżniejszych ataków, spekulacji, prób manipulacji, łącznie z tym, że nagle powołuje się fundacje, które mają im zbierać jakieś pieniądze, intencje tych ludzi są więcej niż oczywiste. Powołuje się na środowiska katyńskie w kontekście, który rani tych ludzi po raz tysięczny, czy milionowy, oni naprawdę bardzo wiele przeżyli. Ja byłam wychowana w rodzinie, w której świadomość tego, czego doświadczył przez całe swoje życie mój ojciec, była cały czas obecna. A przez 21 lat mojej obecności w rodzinach katyńskich i kontakt z ludźmi z całej Polski, wiem, że ten przypadek mego ojca jest odmieniony przez tysiące. : Abp Ryczan mówił tak: "Siły rozłamu nie uszanowały żałoby narodowej, nie uszanowano bólu narodu nad trumną ofiar wypadku, prasowe hieny rozpoczęły swój niszczący proces, nowocześni propagandziści w pogoni za
sensacją zagubili lub celowo zapomnieli napisaną zasadę, że o umarłych mówi się tylko dobrze. Europa też o tym zapomniała. Od nowa musimy walczyć o duszę narodu, którą zatruwają polskojęzyczne środki masowego przekazu”. : Wie pani, polskojęzyczne środki masowego przekazu... Ale w tej wypowiedzi ciekawsze jest myślę to, że Europa nie uszanowała bólu, czy to, że o zmarłych mówi się tylko dobrze. Nie minęło 24 godziny od śmierci mojego ojca, kiedy zadzwonił do mnie dziennikarz włoski, który rozmawiał ze mną kilka lat temu, przygotowując materiał o Katyniu. Włoch, który na liście rozpoznał moje nazwisko charakterystyczne, długie po prostu, zadzwonił zapytać czy nie stało się coś złego - on tak po prostu powiedział. Ja mu powiedziałam, że stało się coś złego i ten człowiek mówi: "proszę pani, tych kilka lat temu, kiedy usiłowałem nasz materiał - no bo to, co ja mu powiedziałam traktował jako nasz wspólny wysiłek - sprzedać do mediów. Było strasznie trudno dotrzeć." W tej chwili mówi się na prawo i lewo o Katyniu
i to jest ten jedyny jakby promień nadziei, że ten element prawdy o historii gdzieś tam dotrze do ludzi. Mówienie, że media zrobiły wszystko, co najgorsze - oczywiście mogą robić wiele rzeczy złych, ale gdzieś w tym całym koszmarze padło na całym świecie pytanie: dlaczego ci ludzie tam jechali, dlaczego do małej miejscowości w środku Rosji wybrała się delegacja prominentnych tak ludzi z różnych środowisk, z wszystkich opcji politycznych, przedstawicieli najróżniejszych urzędów państwowych, co ich tam zagnało? Stąd ta pierwsza para medialna miała w sobie jakąś taką moc oczyszczającą. : Wczoraj widzieliśmy, że na miejscu tragedii chodzą ludzie, zbierają to, co pozostało, miejsce jest niezabezpieczone. Czy to dobrze świadczy o Rosjanach? : Wie pani co, ja najpierw bym się zapytała: co to znaczy, że na miejscu znaleźli się polscy turyści? Mój ojciec zawsze powtarzał, że do Katynia się jeździ na pielgrzymki, a nie na wycieczki. Czy pani sobie wyobraża sytuację, że ktoś z nas wsiada w tej chwili w autobus i
jedzie, jako turysta, na miejsce katastrofy? Po co tam jedzie? I dlaczego podaje w wątpliwość coś, kiedy sam wyraźnie uczestniczy w takim procederze? Jak ja pojechałabym, a wybieram się, do Katynia, to jadę tam, żeby złożyć kwiaty na grobie swojego dziadka, a nie żeby chodzić po lesie i szukać guzików, które ktoś może podejrzewać, że tam są, mimo że ja dokładnie wiem, że po procesie ekshumacyjnym ich tam nie ma. Dzisiaj, jeśli pojadę w okolice lotniska w Smoleńsku, a mam Smoleńsk w oczach, ponieważ 7 kwietnia lądowałam tam samolotem Rzeczpospolitej Polskiej na tym lotnisku i wiem, jak wygląda ten las, jeśli ja tam pojadę to nie pojadę tam, jako turystka, tylko jako pielgrzym. Pomysł, że będzie się tam chodzić i grzebać w ziemi wydaje mi się tak horrendalny, że ja najpierw pytam tych ludzi – dlaczego oni tam pojechali, a dopiero potem zapytam czy rzeczywiście jest aż tak źle, jak powiedzieli. : Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET była Izabela Sariusz-Skąpska, dziękuję bardzo za rozmowę. : Dziękuję pani.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (27)