Do Europy dostał się śmiertelnie niebezpieczny wirus
Do Europy dostał się groźny wirus Marburg, powodujący
gorączkę krwotoczną. Kobieta, która zaraziła się nim w Ugandzie, leży w holenderskiej klinice - informuje agencja dpa. Podkreśla przy tym, że wciąż nie ma leku, który zwalczałby wirusa, i że 90% zarażeń kończy się śmiercią pacjenta.
Jest to pierwszy przypadek, gdy wirus Marburg został przywleczony z Afryki do Europy przez zarażonego człowieka. 40-letnia Holenderka leży w klinice uniwersyteckiej w mieście Lejda w Holandii. Jest bardzo chora, ale jej stan jest stabilny - powiedział jeden z lekarzy tej kliniki. Kobieta wróciła samolotem do Holandii zanim wystąpiły objawy choroby.
Holenderskie władze sanitarno-epidemiologiczne zapewniają, że groźba rozprzestrzenienia się wirusa jest w tym wypadku niewielka. Obserwacją medyczną objęto ok. 100 osób, z którymi miała kontakt chora.
Hamburski instytut chorób tropikalnych, gdzie postawiono diagnozę Holenderki, informuje, że jest to pierwszy przypadek zawleczenia wirusa Marburg do Europy przez zarażonego człowieka.
Holenderka w końcu czerwca wróciła z trzytygodniowej podróży autokarem po Ugandzie. Najprawdopodobniej zaraziła się podczas zwiedzania jaskini; wirusa Marburg w zeszłym roku stwierdzono u żyjących tam nietoperzy.
Wirus zawdzięcza swą nazwę niemieckiemu miastu Marburg (Hesja), gdzie odkryto go w 1967 roku; personel tamtejszego laboratorium zaraził się wtedy od małp, sprowadzonych z Ugandy jako zwierzęta doświadczalne.