Długi weekend gospodarce niestraszny
Szykując się do "najdłuższego weekendu nowoczesnej Europy" Polacy mają okazję wsłuchać się w głosy różnych specjalistów, straszących nas rzekomo rujnującymi dla gospodarki skutkami wypoczynku i świętowania. Z całym szacunkiem dla tychże autorytetów - wcale nie uważam, aby długi weekend był szkodliwy dla gospodarki.
Takie opowieści to dla mnie dowód na socjalistyczne myślenie - "nie dymi fabryka, nie ma produkcji". Mam zupełnie inne wrażenie. Długi weekend to okres wielkiej aktywności gospodarczej. Tyle tylko, że innej niż ta, do której przywykliśmy. Z rozczuleniem słucham głosów, jaką to turystyczną potęgą jest Polska. A jeśli nawet nie jest - lada moment będzie. Jako przykłady podaje się Kraków, Wrocław, Pomorze. I nie dyskutuje dalej.
Tymczasem Polska potęgą turystyczną jest w dużej mierze w statystykach. Miliony "turystów" z Niemiec to często nasi rodacy odwiedzający rodziny. Prawdziwi turyści zostawiają u nas dużo mniej pieniędzy niż np. na Węgrzech. Porównywanie się do Hiszpanii czy Włoch to żart. W dodatku mało zabawny. Bo prawda jest taka, że obecnie - poza turystyką imprezową - polskie ośrodki turystyczne są obłożone przez 6-8 tygodni w czasie lata (i to zależy od pogody!). W górach dochodzi sezon zimowy - ale coraz więcej rodaków wyjeżdża do Włoch czy Austrii, w poszukiwaniu lepszych usług i... niższych cen. Z punktu widzenia właścicieli gospodarstw agroturystycznych czy mniejszych pensjonatów majówka jest więc darem niebios. Zarezerwowane pokoje to pokaźny zastrzyk kapitału. To samo dotyczy restauracji i innych atrakcji turystycznych. Wzrost gospodarczy przenosi się do branży turystycznej, na której tak nam zależy.
Wbrew pozorom, majówka nie uderza w handel. Zmienia się asortyment, ale obroty pozostają. A nawet jeśli spadają, to długi weekend ma inne zalety. Dilerzy samochodowi zwracają uwagę na pewne zjawisko - nawet jeśli początek maja nie jest złotym okresem, jeśli chodzi o liczbę transakcji, to w salonach pojawia się duża liczba nowych "zwiedzających". Na co dzień tak zajętych, że nie są w stanie wyrwać się z pracy.
Koniunkturę wietrzą lokalni handlowcy - normalnie mający kłopot z dotarciem do odbiorcy z wielkiego miasta. Łapią więc okazję. Od kilku dni w lokalnych, pomorskich stacjach radiowych słychać reklamę lokalnego potentata w branży porcelanowej: "Do 13 maja, sklep firmowy otwarty codziennie". W wielu prywatnych firmach np. z branży budowlanej pytanie o długi weekend budzi zdziwienie. To okres niemal normalnej pracy. Nikt nie przyzna się do tego oficjalnie - bo to... nielegalne. Ale tam, gdzie są pieniądze, tam się pracuje nie licząc godzin.
Nie oznacza to, że długi weekend nie powoduje kłopotów. Tradycyjnie główny z nich to... zamknięte urzędy. W tym okresie niemal nie sposób załatwić żadnej sprawy. Szefowie większości urzędów są nadzwyczaj skłonni do zamykania instytucji publicznych dla dobra ich pracowników. Bo o petentach nikt oczywiście nie myśli. Podobne zamieszanie powstaje w sferze transportu - tu sprawa rzeczywiście się komplikuje - który odbiorca pracuje, który nie pracuje, kiedy można jeździć i dokąd. To chyba jedyna sfera życia dotknięta przez majówkę - przynajmniej w sferze towarowej. Bo transportowcy wożący turystów mają zupełnie inny pogląd na tą sprawę. Zamieszanie ogarnia edukację - zaczyna się liczenie kto, co, kiedy odrobił, a czego nie.
- Jestem wrogiem tzw. odrabiania dni, żeby odpoczywać w długi weekend - mówi prof. Henryk Ćwikliński, ekonomista z Uniwersytetu Gdańskiego. - To odrabianie to w dużej mierze fikcja. Trzeba raczej pomyśleć o innych rozwiązaniach - np. w niektórych stanach USA jeśli święto przypada na środek tygodnia, to obchodzi się je w poniedziałek. Dzięki temu wydłuża się weekend. Natomiast co do długich weekendów - oczywiście liczba świąt musi być rozsądna, ale nie myślę, aby majówka powodowała realne straty w wynikach przedsiębiorstw. Bo pomijając inne okoliczności - po takiej majówce pracownicy wracają po prostu naładowani energią.
Wielkie żniwa
Marek Kowalski Polska Izba Turystyki w Gdańsku
Długi weekend to dla nas okres największych żniw. Zarówno zwiększa się ruch w turystyce indywidualnej, jak i grupowej. Brak w tym czasie wolnych miejsc noclegowych. Dużą liczbę turystów widać po ogromnej liczbie obcych rejestracji. W atrakcyjnych punktach miasta, jak Oliwa, pas nadmorski, czy starówka, trudno znaleźć wtedy miejsce parkingowe. Zarabiają także biura turystyczne. Więcej sprzedaje się wycieczek do Turcji, Tunezji, czy Chorwacji. To także okres, kiedy szkoły planują wiosenne wyjazdy na wolne dni. Obrót jest spory.
Hotele pełne
Jacek Dyszer menedżer hotelu Leśny Dwór w Sulęczynie
Długi weekend to ogromny napływ klientów. Ludzie chętnie ruszają się ze swojego miejsca zamieszkania kiedy mają więcej niż jeden dzień wolny. Ważną rolę spełnia też pogoda ale ta jak widać dopisuje. Nasz hotel jest już pełny w ponad 80 proc. Jednak czekamy na kolejnych klientów jeśli zechcą u nas wypocząć. Okres majowy to co roku dobry czas dla hotelarzy.
Artur Kiełbasiński