Dlaczego związek popiera Szynalskiego?
Dlaczego "Solidarność" w Energetyce
Kaliskiej popiera SLD-owskiego dyrektora Piotra Szynalskiego? Bo
za jego przyzwoleniem pracę w firmie znalazły żona, dwaj synowie i
dwie synowe szefa związku Ryszarda Staszaka - pisze "Gazeta
Wyborcza".
15.01.2005 | aktual.: 15.01.2005 07:33
Gdy "Gazeta Wyborcza" opisała, jak Szynalski, członek zarządu gdańskiego koncernu energetycznego Energa SA i zarazem dyrektor wchodzącej w skład spółki Energetyki Kaliskiej, zatrudnia członków swej rodziny i znajomych notabli z Sojuszu, zakładowa "Solidarność" z Kalisza wzięła go w obronę. Związkowcy wydali oświadczenie popierające dyrektora. Napisali, że polityka kadrowa szefa "jest zgodna z przepisami prawa, prawidłowo rozumianym dobrem przedsiębiorstwa, z wytycznymi właściciela oraz realizowana z zachowaniem prawidłowych stosunków międzyludzkich". Pod dokumentem podpisał się przewodniczący "Solidarność" w Energetyce Kaliskiej Ryszard Staszak - podaje dziennik.
Dlaczego pan, solidarnościowiec, popiera zatrudnianie rodziny dyrektora Szynalskiego i jego kumpli z SLD? - zapytalła gazeta Staszaka. Ja tego nie popieram. Podoba mi się, że prezes dba o wszystkich pracowników, a z tymi kolegami to oczywiście mam wątpliwości - odpowiedział Staszak. Ustaliliśmy ukryty powód poparcia związkowca dla prezesa. W Energetyce Kaliskiej pod rządami Szynalskiego pracuje cała rodzina przewodniczącego "Solidarność", m.in. żona, dwóch synów i obie synowe - informuje gazeta.
No a gdzie mają pracować? - pyta zdziwiony Staszak.Na pytanie, czy posady dla najbliższych załatwiał bezpośrednio z Szynalskim, odpowiada: Niezupełnie... Praca w energetyce to w naszej rodzinie tradycja. Znamy już wyniki kontroli przeprowadzonej w Enerdze przez radę nadzorczą spółki. Jak ustaliliśmy - Rada Nadzorcza Energii uznała za przejaw "skrajnego napotyzmu" zatrudnienie przez Szynalskiego własnej żony (dostała posadę w dziale PR), teściowej (referent w księgowości) i kuzyna (Konrad Kutosz - był szefem spółki zależnej od energetyki Kaliskiej, a miesiąc temu awansował na dyrektorskie stanowisko w centrali). Potwierdził to w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" przewodniczący rady, Henryk Wojciechowski - podaje dziennik.
Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że los dyrektora Energetyki Kaliskiej jest przesądzony. Zostanie odwołany w drugiej połowie przyszłego tygodnia - po powrocie ministra skarbu Jacka Sochy z Japonii (minister pojechał tam z premierem) - pisze "Gazeta Wyborcza". (PAP)