Dlaczego Unia nie umie poradzić sobie z Rosją?
Unia Europejska najwyraźniej nie jest w stanie prowadzić czytelnej i jednoznacznej, opartej na klarownych zasadach, polityki wobec Rosji. Widać to np. po stanowisku wobec realizacji porozumienia Miedwiediew – Sarkozy w sprawie zakończenia konfliktu rosyjsko-gruzińskiego. Jak wiadomo, Rosja miała wycofać swoje wojska na pozycje sprzed konfliktu. Tymczasem w Abchazji i Osetii Południowej pozostaje wciąż więcej rosyjskich wojsk, niż było ich przed sierpniem 2008 r.
23.12.2008 | aktual.: 19.01.2009 15:16
Rosja postąpiła bardzo chytrze. Po prostu uznała Abchazję i Osetię Południową za suwerenne państwa i z nimi uzgodniła stacjonowanie swych wojsk na ich terytorium. W ten sposób sama sobie wystawiła certyfikat na uzasadnienie pozostawienia wojsk tam, gdzie chciała. Nawet nie zatroszczyła się o zachowanie minimum pozorów szanowania swego porozumienia z prezydencją UE, czym byłoby chociażby najpierw jednak wycofanie wojsk (czyli wykonanie porozumienia z UE), a potem dopiero ich ponowne wprowadzenie na mocy umowy z uznanymi przez siebie państwami. Nie byłoby to w porządku, ale przynajmniej miałoby swoją logikę. To co zrobiła to bezceremonialne zlekceważenie Unii Europejskiej. Konsekwencje praktycznego rozbioru Gruzji przez Rosję w postaci jednostronnego uznania ich jako odrębnych państw dają o sobie znać w rozmowach w Genewie na temat uregulowania następstw wojny rosyjsko-gruzińskiej. Rosja zajmuje tam twarde stanowisko, Unia Europejska ustępuje.
Inna kwestia to strategia bezpieczeństwa energetycznego. Europa jest uzależniona od dostaw surowców energetycznych z zewnątrz. Każde zachwianie tych dostaw grozi kryzysem. Możliwe jest również szantażowanie Europy użyciem tej broni energetycznej dla uzyskania stosownych ustępstw w innych dziedzinach. Z uwagi na swój polityczno-gospodarczy charakter Unia Europejska jest najwłaściwszym miejscem, gdzie strategia zabezpieczenia się przed takimi zagrożeniami mogłaby być ustanowiona. Mimo powszechnej zgody wśród państw europejskich, że strategia taka jest konieczna, nie udaje się uczynić większego postępu w jej przygotowaniu.
Nie trzeba głębokich analiz, by zrozumieć dlaczego. Głównym sensem takiej strategii musiałoby być bowiem przede wszystkim zmniejszenie ryzyk związanych z uzależnieniem Europy od dostaw surowców energetycznych z Rosji. Musiałaby zatem być skierowana w pewnym sensie przeciwko Rosji osłabiając siłę jej energetyczny wpływów. A sporu z Rosją na tym tle najwyraźniej pragną uniknąć najważniejsze państwa Unii Europejskiej. Wynika to z ich dużych wzajemnych powiązań gospodarczych. Nie ulega wątpliwości, że utrudnia to zajmowanie nie tylko pryncypialnego, ale nawet najzwyczajniej konsekwentnego stanowiska wobec budzących zastrzeżenia zachowań Rosji w innych, pozagospodarczych dziedzinach.
Kolejnym kontrowersyjnym punktem bieżącej polityki Unii Europejskiej wobec Rosji jest zapowiedź rozpoczęcia w przyszłym roku oficjalnej dyskusji nad rosyjską propozycją budowy nowej architektury bezpieczeństwa paneuropejskiego. Główne ryzyko tej zapowiedzi polega przede wszystkim na uruchomieniu oficjalnej procedury debaty nad – zgłoszonym już wcześniej przez prezydenta Miedwiediewa i raczej powszechnie krytycznie ocenianym – projektem stworzenia nowej struktury euroatlantyckiej z udziałem Rosji, która byłaby nadrzędna w stosunku do NATO. Bo Rosji głównie idzie o zneutralizowanie, o zepchnięcie do strategicznego narożnika sojuszu północnoatlantyckiego. Ta nowa konstrukcja miałaby być czymś w rodzaju odnowionej OBWE, taką „OBWE-bis”, ale z konkretnymi kompetencjami nadrzędności w dziedzinie bezpieczeństwa wobec wszystkich innych podmiotów działających w obszarze europejskim.
W sumie wydaje się, że Unia Europejska nie za bardzo, jak do tej pory, radzi sobie z wyzwaniami w dziedzinie bezpieczeństwa, zwłaszcza w odniesieniu do jawnie neozimnowojennego kursu Rosji. Zbyt łatwo godzi się na wszystkie warunki rosyjskie, bez jakiejś widocznej próby ich negocjowania, nie mówiąc już o stawianiu własnych warunków. Co najwyżej wydaje deklaracje towarzyszące, czyli poza faktycznym nurtem rozmów. Taka nieproporcjonalna, asymetryczna spolegliwość strategiczna nie może na dłuższy dystans się opłacać. Trudniej będzie w przyszłości Unii Europejskiej odzyskiwać tracone dzisiaj tak łatwo pozycje.
W tym stanie rzeczy coraz bardziej oczywista staje się potrzeba wzmocnienia jednolitego stanowiska Zachodu wobec Rosji, czemu służyć mogłaby ściślejsza współpraca Unii Europejskiej z NATO, włącznie z ustanowieniem swego rodzaju Euroatlantyckiego Tandemu Bezpieczeństwa NATO-UE, o czym pisałem w komentarzu dla Wirtualnej Polski z 23.09 br. pt. Europa potrzebuje tandemu NATO-UE.
Gen. Stanisław Koziej specjalnie dla Wirtualnej Polski