Dlaczego trójmiejscy urzędnicy przyznali sobie wysokie nagrody?
Urzędnicy trójmiejskich magistratów przyznali sobie ponad 3 mln złotych. Rekordzista otrzymał 4 tys. złotych. Skąd biorą się na to pieniądze i co decyduje o tym, kto dostanie nagrodę?
W gdańskim urzędzie miejskim pod koniec października nagrody wypłacono 500 urzędnikom. Magistrat zatrudnia 1100 osób, co oznacza, iż dodatek otrzymał prawie co drugi. Gest ten kosztował mieszkańców 670 tys. złotych. Kwota ta została w całości pokryta z funduszu płac. Nadwyżka powstała w efekcie długotrwałych zwolnień lekarskich, wakatów i przedłużających się konkursów. Nagrody otrzymali wyróżniający się pracownicy. Średnia ich wysokość to 1340 złotych.
Wysokość dodatków była zróżnicowana od 350 zł aż do 4 tys. Prezydent miasta nie przyznał sobie premii. Za to otrzymali je wszyscy jego czterej zastępcy - po 4 tysiące.
Dużo bardziej przejrzyste zasady panują w Gdyni. Środki przeznaczone na premie są jawne i stanowią oddzielną pozycję w miejskim budżecie. Gdyńscy urzędnicy mogą liczyć na dwie premie w ciągu roku. Ich wysokość oscyluje od 300 do 1200 złotych. W tym roku na premie urzędnicze nagrody, podwyżki, a także na nowe etaty zarezerwowano ponad 2 mln złotych.
- Osobną kategorią są nagrody pojedyncze dla osób wykonujących dodatkową pracę. Przyznawane są na wniosek naczelników wydziałów, którzy w ten sposób chcą uhonorować dobrze pracującego podopiecznego – powiedział Jarzy Zając, dyrektor Urzędu Miasta w Gdyni.
Najmniejsza liczba urzędników zatrudniona jest w sopockim magistracie. W tym roku dla urzędników przewidziano tylko półroczne premie, które były wypłacane w czerwcu. Wręczono je ponad 200 osobom. Ich łączny koszt wyniósł prawie 386 tys. złotych. Magistrat od połowy roku nie wręcza żadnych dodatkowych nagród. Przyznanie innych dodatków nie jest również planowane. Sami urzędnicy nieoficjalnie wspominają o możliwości tzw. świątecznych premii w grudniu.