Dlaczego system Tu-154M nie zadziałał? Piloci odpowiadają
System automatycznego odejścia samolotu Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem, nie zadziałał, bo lotnisko nie miało systemu ILS - ocenia płk Edmund Klich. Z kolei mjr Michał Fiszer przypuszcza, że piloci nie włączyli tego układu, bo wcale nie zamierzali lądować.
Na konferencji prasowej w Warszawie wojskowy prokurator okręgowy w Warszawie płk Ireneusz Szeląg oświadczył, że rejestratory nie wykazały, aby system odejścia w ostatnich sekundach lotu Tu-154M był aktywny. Wyjaśniał, że rejestrator zapisuje inicjację całego systemu, a nie tylko naciśnięcie przycisku odejścia.
Pytany o tę wypowiedź prokuratorów były polski akredytowany przy MAK płk Edmund Klich powiedział, że system automatycznego odejścia aktywuje się tylko w sytuacji, gdy na lotnisku jest system naprowadzania samolotów ILS, umożliwiający lądowanie przy znikomej widoczności. Na lotnisku w Smoleńsku takiego systemu nie było. Jednocześnie Edmund Klich podkreślił, że z wnioskami należy poczekać do raportu polskiej komisji badającej katastrofę i wyników oblotu na samolocie bliźniaczym do tego, który rozbił się pod Smoleńskiem.
Natomiast były pilot wojskowy mjr dr Michał Fiszer z miesięcznika "Lotnictwo" przypuszcza, że w polskiej maszynie - z uwagi na inne wyposażenie niż w oryginalnych maszynach produkcji radzieckiej - samolot mógł jednak automatycznie przerwać lądowanie na lotnisku bez ILS. Polski tupolew miał bowiem zamontowany system zarządzania lotem (flight management system, FMS) produkcji amerykańskiej, którego rosyjskie maszyny nie posiadają.
Jak tłumaczy Fiszer przycisk "uchod", który automatycznie przerywa schodzenie i rozpoczyna nabieranie wysokości przez samolot, działa w kilku zakresach. - Na samolotach oryginalnych radzieckich, działa tylko na jednym zakresie - "posadka", który to zakres pracuje tylko we współpracy z ILS. Natomiast na polskich zmodernizowanych tupolewach zakres "posadka" można "oszukać" sztucznym wygenerowaniem ścieżki przez komputer zarządzający lotem FMS, który zamontowali Amerykanie. FMS robi to na podstawie danych o położeniu samolotu z odbiornika GPS oraz położenia lotniska - tłumaczy Fiszer.
Fiszer porównuje to do sytuacji, gdy podróżując samochodem wyposażonym w GPS, słyszymy komunikat, by np. za 50 m skręcić w prawo. Taka wiadomość pojawia się, mimo że na skrzyżowaniu nie stoi radiolatarnia, ani inny odpowiednik systemu ILS.
Jak mówi Fiszer, FMS reaguje wygenerowaniem ścieżki odejścia na naciśnięcie przycisku "glisada". - Gdyby piloci wygenerowali tę ścieżkę, zakres "posadka" działałby, nie wiedząc, że nie współpracuje z ILS, tylko ze sztucznie wygenerowaną ścieżką. Wtedy również przycisk "uchod" działa - powiedział Fiszer.
Jego zdaniem, ponieważ samolot i symulator używane przez rosyjski MAK do doświadczeń w czasie badania katastrofy smoleńskiej nie miały FMS, wykazały, że przycisk "uchod" działa tylko gdy lotnisko ma ILS.
Zdaniem Fiszera piloci tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem, nie włączyli przycisku "glisada", a więc samolot nie wygenerował sztucznej ścieżki odejścia. - Moim zdaniem oni nie zamierzali lądować, tylko chcieli zobaczyć, że faktycznie jest zła widoczność i odlecieć. Potem zapomnieli, że nie są na zakresie "posadka" i nacisnęli "uchod", a to nie zadziałało. Albo nie zdawali sobie sprawy, że to działa tylko w tych specyficznych warunkach - powiedział Fiszer.
Podkreślił przy tym, że jego przypuszczenia wynikają z własnych doświadczeń z podobnymi systemami, ale na innych samolocie, oraz rozmów z pilotami, którzy latali na Tu-154M.
Z kolei zdaniem sekretarza Krajowej Rady Lotnictwa Tomasza Hypkiego najprawdopodobniej załoga po prostu nie użyła przycisku "uchod". - To moim zdaniem bardziej prawdopodobna wersja, bo w stenogramie, który znamy z rozmów w kabinie, nic nie wynika, żeby ktoś chciał użyć tego urządzenia - powiedział Hypki. Zwrócił uwagę, że drugi pilot wykonał ruch wolantem; zdaniem Hypkiego próbował wyłączyć autopilota. Ruch był jednak za słaby, żeby to zrobić.
Druga, mniej prawdopodobna według Hypkiego wersja, jest taka, że pilot próbował włączyć "uchod", ale nie znał zasad jego użycia. - To byłoby kolejnym dowodem na niedoszkolenie załogi - uważa Hypki.
W ubiegłym tygodniu "Newsweek", powołując się na ustalenia komisji badającej katastrofę, napisał, że piloci tupolewa najpierw "nie aktywowali" przycisku "uchod", a gdy już go nacisnęli, samolot nie zareagował. Według tygodnika z ustaleń komisji wynika, że przycisk zadziałałby na lotnisku bez ILS, czyli takim jak w Smoleńsku.
Tomasz Tuchołka, wiceprezes ATM Avionika - producenta jednego z rejestratorów - powiedział TVN 24, że z zapisów "czarnej skrzynki" wynika, że piloci próbowali odejść, sterując ręcznie - pociągnęli wolant do siebie, by poderwać tupolewa i przestawili silniki na pełen ciąg.