Dlaczego mężczyźni biją? 'Nie umieją inaczej. Na terapii wyglądają, jakby się uczyli chodzić'© iStock.com | LoloStock

Dlaczego mężczyźni biją? 'Nie umieją inaczej. Na terapii wyglądają, jakby się uczyli chodzić'

Krystyna Romanowska

Sprawcą przemocy wobec kobiet nie musi być psychopata z nożem. To może być mężczyzna, który myśli tak: "ja wiem najlepiej, jak zrobić, żeby było dobrze”. Tylko, że nie pyta kobiety, czy ona chce tego samego, co on. Nie umie. Musi się nauczyć - mówi Mariusz Moderski, terapeuta.

W prawie 92 proc. przemoc w domu stosują mężczyźni. Tylko w ubiegłym roku przemoc w domu zastosowało 70 tysięcy mężczyzn – i tylko 5 tys. kobiet. Kiedy mężczyźni stosujący przemoc postanawiają poprawę?

Najczęściej trafiają do mnie, kiedy ich życie ulega całkowitej rozsypce, kiedy bliscy odchodzą, a rodzina się rozpada. Typowy "przemocowiec" często ma... dobre intencje.

Dobre intencje???!!!

Uważa, że "ja robię wszystko najlepiej", "zrobię porządnie, tak jak trzeba". Jeżeli domownicy nie słuchają i nie działają zgodnie z jego wytycznymi, mają inne zdanie, zaczyna się awantura, krzyk, przemoc. Zachowania przemocowe opierają się na dominacji i uległości. Osoby stosujące przemoc często kochają swoją rodzinę, chcą – w ich przekonaniu - dobrze, ale sposób pokazania tego uczucia jest absolutnie nie do przyjęcia. Ich droga uzyskiwania szacunku nie jest oparta na rozmowie, tylko na narzucaniu swojej wizji życia, wymuszaniu, zastraszaniu, tworzeniu hierarchii lęku. Nie jest prawdą, że jak ktoś kocha, to nie może stosować przemocy.

Usprawiedliwiasz ich?

Nie, zachowują się w sposób, który krzywdzi bliskich, to jest niedopuszczalne. Powtarzają często "chciałem dobrze". Przykład: jedna z kobiet stała z mężem w korku w Warszawie. Powiedziała: „jeżeli skręcisz w prawo, ominiemy korek”. Przejechali 100 metrów i złapali gumę. Kto był winien? Ona. Nie dziura w drodze, tylko właśnie ta kobieta. Nawrzeszczał na nią, że jest głupią idiotką. Osoby stosujące przemoc czasem mają o sobie takie mniemanie, że nie popełniają błędów, że jak coś zrobią źle, to dlatego, że ktoś ich źle poinformował, wprowadził w błąd.

Nie potrafią inaczej funkcjonować?

Czasem mówią, że nie umieją inaczej. Każdemu z nas zdarzyło się zastosować jakiś rodzaj przemocy wobec bliskich, bo byliśmy u kresu wytrzymałości – krzyczymy, karzemy, wściekamy się. Ale zwykle taki rodzaj działania jest ostatecznością. U nich - jest on często pierwszym wyborem. Potoczna opinia jest taka, żeby agresora karać, wsadzać do więzienia. Ja pytam: co dalej? Zwykle dostaje karę w zawieszeniu, a nawet jeżeli trafi do więzienia, to nie do końca życia.

Sprawcy przemocy też potrzebują pomocy...

Przemoc to nie jest rzucanie siekierą jak filmie "Lśnienie" ani rozbijanie talerzy. Przemoc dotyczy zwykłych, bieżących, prostych rzeczy. M. in. kwestii porannego ubierania dzieci do przedszkola, prania, spraw finansowych – spraw, z którymi się każdy zmaga na co dzień. Moja klientka została jakiś czas temu pobita przez swojego partnera. U niego w domu masło się kładzie na drugiej półce od góry w lodówce, a u niej – na drugiej od dołu. On uważał, że jego miejsce jest lepsze i masło powinno tam leżeć. Jeżeli ona przekładała na drugą półkę od dołu, obrywała.

Sprawcy przemocy zawsze pochodzą z "domów złych"?

Osoby stosujące przemoc są wytworem wielu różnych czynników. Każdy słyszał mity o przemocy: "Jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije", "dzieci i ryby głosu nie mają". Albo ktoś wyrasta w atmosferze, gdzie jest przyzwolenie na stosowanie przemocy, "bo to przecież tylko klaps". Dziecko, które słyszy, że jest np. głupie, gorsze od innych, dziecko podlegające częstej krytyce zaczyna – w dużym uproszczeniu - mieć deficyty m.in. na poziomie poczucia własnej wartości. Takie dziecko może zostać w przyszłości sprawcą przemocy.

Ale może być nim również ktoś wychowany w przekonaniu, że jest najlepszy, idealny. Taki ktoś porusza się po świecie wywierając nacisk na najbliższych. Bo czymże jest twierdzenie: "ja wiem lepiej, jak powinno być" jak nie narzucaniem swojej wizji świata? Nie ma prostych schematów i prostych założeń, że jak to się stanie, to będzie sprawca przemocy. Są czynniki, które mogą temu sprzyjać.

Jeżeli sprawca nie jest z klasycznego domu przemocowego, w którym momencie rozwoju programuje się na taki typ zachowania?

W procesie wychowania dzieją się zupełnie drobne rzeczy. Mały chłopiec, który dostał w szkole czwórkę, słyszy: "Dlaczego nie przyniosłeś piątki?". Wyrasta w przekonaniu, że nikt nie jest z niego zadowolony. Konsekwencją przemocy jest m.in. - wspomniane już - niskie poczucie własnej wartości, które musi być gdzieś wyrównane. Wyrównuje się je, używając do tego innych ludzi.

Klaps wobec dziecka jest przemocą. Spełnia wszystkie cztery warunki zaistnienia sytuacji przemocowej: intencjonalność, przewaga siły, cierpienie i naruszenie norm prawnych. Dziecko uczy się wtedy jednego: jeżeli nie masz argumentów, to przywal.

Czy można usprawiedliwiać przemoc mężczyzny, która sam był ofiarą przemocy?

Odróżniłbym interwencję w sytuacji, kiedy ktoś stosuje przemoc, a udzielenie pomocy w sytuacji, kiedy ta osoba chce zmienić swoje życie. Jeżeli osoba stosująca przemoc przychodzi do mnie po pomoc - nie jestem od tego, żeby ją rozliczać z tego, co zrobiła. Od tego jest sąd. Kiedyś usłyszałem od jednego z klientów: "każdy mi mówi, że źle postępuję, a kto mi wreszcie pomoże?"

Jednym z mitów przemocy jest fakt, że dotyczy uboższej części społeczeństwa. Zdarzyło mi się pracować z każdą grupą zawodową: bankowcami, lekarzami, menadżerami, robotnikami. To właśnie te tzw. dobre domy są najtrudniejsze do namierzenia. Przemoc charakteryzuje się silną hermetycznością - nie mówi się o niej, także kiedy dotyczy ludzi żyjących na wysokiej stopie. Jakiś czas temu w jednej z takich rodzin została wszczęta procedura Niebieskiej Karty – w domu doszło do pobicia. Kiedy świat zewnętrzny (w postaci służb, policji, pomocy społecznej) został poinformowany o sytuacji w tej rodzinie, sprawca zdał sobie sprawę, że nie opłaca mu się stosować przemocy. Nagle okazało się, że jest skłonny iść na ugodę i żona może się z nim porozumieć. Podkreślam wagę i zasadność procedur formalnych wyjścia z sytuacji - one często pomagają.

Kiedy sprawca przemocy jest sprawcą przemocy, a nie tylko mężczyzną, który "nie radzi sobie z agresją" albo "jest konfliktowy"?

Z mojego doświadczenia wynika, że często osoby doznające przemocy słyszą trzy komunikaty od sprawcy. 1. "Wszystko, co posiadasz, masz dzięki mnie, beze mnie byłabyś nikim". 2. "Nawet jak gdzieś pójdziesz, to i tak nikt ci nie uwierzy", 3. "Zrobię z ciebie wariatkę i zabiorę ci dzieci". To często się pojawia, choć nie daje w 100 procentach odpowiedzi na pytanie, czy dana sytuacja jest już przemocą. Bardzo ważne jest, by poszukać specjalisty od przeciwdziałania przemocy i porozmawiać o sytuacji. Nic nie można zrobić z przemocą, jeśli nikt o niej nie wie.

A jeśli na przykład przemoc skierowana jest tylko wobec matki, a dziecko to widzi?

- Trzeba wtedy myśleć o takim dziecku jak o osobie krzywdzonej. Dziecko – świadek - może przeżywać taką sytuację jak bezpośredni odbiorca zachowań przemocowych. Dzieci uczą się przez obserwację i naśladowanie. Czasem próbują być rozjemcami. Tymczasem dorośli tłumaczą, że "dziecko nic nie wie". To raczej mało prawdopodobne: dziecko uczestniczy w skutkach przemocy, widząc np. milczenie rodziców, płacz matki, napiętą sytuację. Rodzice tłumaczą, że się pokłócili, nic się nie stało itp. Dziecko uczy się takich sposobów rozwiązywania sytuacji konfliktowych, co może wpływać na to jak ono będzie postępować w przyszłości.

A gdy to dziecko jest krzywdzone, a drugi rodzic nie?

Rolą rodzica, który widzi zachowania przemocowe wobec dziecka, jest zapobiegnięcie im. Dziecko jest słabsze i nie ma zasobów i możliwości, aby się obronić przed przemocą. Bierna postawa, brak reakcji jest przyczynianiem się do krzywdzenia. Przemocą wobec dziecka jest nie tylko działanie, ale też bierność w postawie.

Dlaczego tak się dzieje?

Przyczyn, dlaczego rodzic – świadek nie reaguje, może być wiele. Czasem się boi, może też racjonalizować działania sprawcy ("wiesz, tatuś jest w gorącej wodzie kąpany"). Bierność przyczynia się do przemocy, a rolą dorosłego jest chronić dziecko. Jeśli trudno jest to osiągnąć samemu, trzeba sięgnąć po pomoc z zewnątrz.

Sprawcy wstydzą się tego, co robią?

To nie jest oczywiste. Ten przykład z przebitą oponą na początku pokazuje mechanizm zrzucania winy. Sprawca obarcza winą żonę, ale przecież ona maczała w tym palce (kazała pojechać inną drogą) – więc on ma "prawo" jej powiedzieć: "zachowałem się tak dlatego, że ty się tak zachowałaś". Osoba stosująca przemoc wzbudza poczucie winy u pokrzywdzonego. Ofiara uważa, że jest winna, więc nic nie mówi. Osoby stosujące przemoc dążą do tego, żeby nikt się o tym nie dowiedział.

"Brudy pierze się we własnym domu".

Sprawcy przemocy często radzą: "jesteś wariatką, idź do psychologa". One idą. Pytają mnie: "co ja mam zrobić, żeby mój mąż mnie bardziej słuchał? Co ja mam zrobić, żeby tak nie cierpieć?" Chodzi im o to, żeby było lżej przetrwać, a nie żeby coś zmienić, bo tego się często boją.

A jak powinny myśleć o sprawcy przemocy? Nie zastanawiać się nad nim, tylko nad sobą?

Osoba stosująca przemoc może potrzebować pomocy. Ale to ona sama podejmuje decyzję, czy i kiedy po nią sięga. Często obiecuje, daje nadzieję, ale nie zawsze coś z tego wynika. Bycie w sytuacji przemocy przypomina bycie marionetką, zależną na wielu poziomach od osoby stosującej przemoc. Sprawca porusza sznurkami, narzuca swoją perspektywę. Wychodzenie z przemocy jest ich odcinaniem i decydowaniem o sobie, o tym, czego się chce, dbaniem o siebie, o swoje potrzeby. Bywa, że kiedy pokrzywdzona zmienia swoją postawę, osoba stosująca przemoc też musi się nauczyć nowego zachowania, postawy. Pod warunkiem, że mu zależy na rodzinie. Tak jak mężczyzna od zmywania naczyń.

Zmywania naczyń?

Tak to opisał: "Któregoś dnia przyszedłem do domu, w zlewie były naczynia. Wyjąłem je wszystkie i pieprznąłem o ziemię. Wszystko się rozwaliło. No, i żona zmywała, bo co miała zrobić?" Chodził długo na terapię. Któregoś dnia mówi: "Przyszedłem do domu, w zlewie były naczynia...". Z niepokojem czekałem na ciąg dalszy: "Pozmywałem" - powiedział. Ja pytam – no i co? "No, i żona była zadowolona".

Część osób, z którymi pracuję, nie ma żadnego nakazu terapii, ich rodziny nie mają "Niebieskiej Karty". Oni przychodzą, bo chcą się zmienić, dostrzegają konsekwencje swoich zachowań, słów. Żona, albo partnerka mówią: "jeżeli nic ze sobą nie zrobisz to się rozstaniemy".

Ciężko jest im przyznać przed sobą, że są przemocowi? Zobaczyć w lustrze agresora?

Tak, to jest trudne. Pojawi się nieuchronne poczucie winy. To dobrze, że się pojawi, choć na tym uczuciu nie budujemy narracji. Trzeba w tym mężczyźnie stworzyć pozytywną motywację. Ma zobaczyć, że od kiedy przestał używać przemocy, w domu jest lepiej, spokojniej, bezpieczniej. Czasami mam wrażenie, jakby odkrywali Amerykę: "Kiedy nie krzyczę, czuję się w domu zrelaksowany, żona i dzieci są spokojne, można z nimi porozmawiać" - mówią. Jak na nich patrzę, to wydaje się, jakby na nowo uczyli się chodzić.

Czego muszą się tak naprawdę nauczyć?

Że mają uczucia, potrzeby i powinni je komunikować w konstruktywny sposób. Przede wszystkim zaś - zobaczyć mechanizm, w którym do tej pory funkcjonowali. Dużo pracy dotyczy sposoby radzenia sobie ze złością, dostrzeżeniem tego, że złością stoi smutek, rozgoryczenie, żal. Dosyć niesamowite wrażenie sprawia fakt, kiedy odkrywają, że czegoś potrzebują, że mają inne uczucia poza złością. Mężczyznom trudno jest pokazać, że mają miękkie podbrzusze, boją się wykorzystania swojej wrażliwości. Uczy się ich raczej, żeby zaciskali pośladki i walczyli. Wzięli się do roboty, a nie nad sobą użalali. Paradoksalnie ciężkie jest to też w związkach: nie pokazują słabości. Wielu takich klientów się tego uczy. To jest zmiana przekonań, wartości, zasad. Uświadamiają sobie, że szacunek (partnerki, dzieci) można uzyskać nie poprzez strach, ale przez porozumienie.

Przestają chcieć dobrze i wiedzieć lepiej?

Nie, ale uczą się uwzględniać uczucia innego. Pytają partnerki: "A czego ty chcesz?". Mówią o swoich uczuciach, ale uznają także emocje innej osoby.

Jesteś sprawcą przemocy i mówisz: "Ty zawsze stawiasz masło tutaj, a ono ma być TUTAJ". Co powinna zrobić ofiara, która chce przestać być ofiarą?

Dam przykład: po przyjściu męża do domu jedna z moich klientek zawsze oddawała mu pilota do telewizora. On mówił: "Nie będziesz tych głupot oglądać". Ta kobieta uważała, że musi się odchudzać. Wsiadała na rower treningowy i słyszała: "jesteś hipopotamem i nic tego nie zmieni". Przemocowy beton. Po kilku miesiącach terapii, nie oddała pilota mężowi, tylko spokojnie powiedziała: "Jak skończę mój serial, będziesz oglądał to, co będziesz chciał. A teraz oglądam ja". Można powiedzieć, że zaczęła mieć swoje zdanie i wyznaczyła granice. To jest wyjście. Ale nie jest to łatwe, kiedy się tego nie robiło przez lata.

Wychodzenie z przemocy – zarówno z bycia sprawcą i z bycia ofiarą - jest kwestią zmiany, którą trzeba wykonać. Moi przemocowi klienci pytają: "o mam zrobić, żeby jej nie uderzyć, nie wrzasnąć, nie wymusić? Czym mam to zastąpić? Może pójdę zapalić papierosa albo pobiegam albo skoczę na boks?" To nie są dobre sposoby.

Dlaczego? Wyładują energię!

To nie załatwia sprawy. Powinni się raczej przyjrzeć, o co im chodzi, kiedy się złoszczą? Zrozumieć swoje myślenie, uczucia i zachowanie. O co ci tak naprawdę chodziło, kiedy robiłeś awanturę dziecku, żonie o niesprzątnięte zabawki w pokoju? Czasem chodzi o to, że jest się zmęczonym i zamiast powiedzieć: "potrzebuję pół godziny odpoczynku" – warczy się na bliskich.

Na terapię pewnego dnia przyszedł wzburzony klient. Mieszka w domu pod Warszawą, wraca wieczorem – wszystkie światła zapalone. Wpadł do środka, zrobił karczemną awanturę. Omawiamy, dlaczego tak się stało. Powiedział, że włączyła mu się wtedy emocja: "Moja żona nie szanuje mnie ani mojej pracy, nie docenia mnie". Zapalone w domu światło było tylko objawem tego, że czuł się przez żonę zbagatelizowany. Poprosiłem go, żeby szczerze z nią porozmawiał i zapytał o to jak ona widziała tę samą sytuację. Okazało się, że zapaliła światła, bo była sama w domu i przy zapalonym świetle bezpiecznie się czuła.

Mariusz Moderski. Ukończył studia pedagogiczne na Wyższej Szkole Pedagogicznej, Studium Pomocy Psychologicznej i Psychoterapii prowadzonym przez Ośrodek Psychoterapii Psychodynamicznej "Trójmiasto" w Sopocie, dwustopniową szkołę terapii Skoncentrowane na Rozwiązaniach w praktyce klinicznej. Posiada certyfikat specjalisty ds. przeciwdziałania przemocy w rodzinie, wydany przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Prowadzi szkolenia związane z szeroko rozumianą problematyką przeciwdziałania przemocy w rodzinie.

Krystyna Romanowska. Dziennikarka i pisarka, autorka cyklu rozmów z Profesorem Zbigniewem Lwem Starowiczem. Interesuje się seksualnością, psychologią społeczną i socjologią.

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)