PolskaDlaczego matka zabija własne dziecko?

Dlaczego matka zabija własne dziecko?

Choroba psychiczna, depresja, problemy finansowe? Co skłoniło 31-letnią Agnieszkę B. do zabicia swojego synka Tymoteusza? Dlaczego sama próbowała poderżnąć sobie gardło? Na te pytania spróbuje odpowiedzieć prokuratura. Dziś nie znamy wszystkich znamy szczątki przyczyn, które doprowadziły do tragedii w spokojnej dzielnicy Bytomia, w rodzinie uchodzącej za normalną.

Dlaczego matka zabija własne dziecko?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

02.06.2008 | aktual.: 02.06.2008 10:04

W czwartkową noc Agnieszka B. ugodziła Tymoteusza nożem prosto w serce. Tuż po zabójstwie ułożyła syna na łóżku i szczelnie przykryła kołdrą. Sama poszła do łazienki i próbowała się zabić. Śmierci kobiety zapobiegł mąż, który wrócił z pracy. Obezwładnił ją i wezwał pogotowie. Lekarze stwierdzili, że chłopczyk mógł nie żyć od co najmniej ośmiu godzin.

Problemy Agnieszki B. były widoczne. Zauważyła je matka kobiety, która jeszcze w kwietniu prosiła pracowników socjalnych z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie o interwencję. Powiedziała, że córka jest w złej kondycji psychicznej, ale podczas kontroli nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. Dziecko było czyste, zadbane - mówi Katarzyna Krzemińka-Kruczek z MOPS.

W marcu Agnieszka B. wezwała policję, twierdząc, że pijany mąż awanturuje się. Funkcjonariusze ustalili, że mężczyzna jest trzeźwy, a na ciele kobiety nie ma śladów pobicia. Dziś wygląda to jak wołanie o pomoc i próba zwrócenia uwagi na swoją sytuację. Agnieszka B. za kilka dni miała wizytę u psychiatry. Czasami wpadała w apatię. Jak psychiatrzy tłumaczą tę tragedię? Jedną z hipotez jest tzw. samobójstwo rozszerzone - mówi dr Jakub Paliga ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Osoba, która je popełnia, jest zwykle w depresji z objawami psychozy. Zabija siebie, ale najpierw pozbawia życia bliskich, chcąc ich uwolnić od cierpienia. Dla osoby chorej świat jest piekłem i śmierć wydaje się jedynym wybawieniem. W każdym tego typu przypadku trzeba jednak wziąć też pod uwagę inne możliwe przyczyny np. sytuację rodzinną samobójcy.

Kamienica przy ulicy Jaworowej, centrum miasta, osiedle trzypiętrowych bloków. W czwartkowy wieczór po godz. 22 do mieszkania na trzecim piętrze wrócił z pracy 29-letni Tomasz B. Kiedy otwierał drzwi, usłyszał dobiegający z łazienki głos żony, Agnieszki.

W mieszkaniu było ciemno i to go zaniepokoiło - opowiada aspirant sztabowy Adam Jakubiak, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Bytomiu. Tomasz B. zauważył, że na łóżku w sypialni leży jego pasierb, 9-letni Tymoteusz. Widział jego wystające nogi, ale pobiegł do łazienki, w której była żona. Krzyczała, żeby wyszedł. Zamknęła się w kabinie prysznicowej. Mężczyzna sforsował drzwi i zobaczył, że kobieta jest zakrwawiona - mówi Jakubiak.

Tomasz B. pobiegł do sąsiada. Razem wezwali karetkę. Nawet nie przypuszczał, że Tymoteusz nie żyje. Kołdrę z ciała zdjął dopiero lekarz pogotowia i stwierdził, że chłopiec jest martwy - informuje rzecznik. Chłopak był martwy prawdopodobnie od ośmiu lub dziewięciu godzin. Został zasztyletowany, o czym świadczyły rany kłute klatki piersiowej.

Matka chłopca trafiła do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu. Chciała podciąć sobie gardło. Rana była jednak powierzchowna i niegroźna - mówi Janusz Stelmaszyński, zastępca dyrektora naczelnego ds. lecznictwa WSS nr 4. Mąż Agnieszki wczoraj był przesłuchiwany. Z jego relacji wynika, że kobieta od 14 lat leczyła się psychiatrycznie. Mówił, że popadała w apatię - informuje Jakubiak. Policjanci raz interweniowali w tym mieszkaniu. W marcu Agnieszka B. zadzwoniła do nas i mówiła, że jej pijany mąż się awanturuje. Funkcjonariusze pojechali na miejsce, ale mężczyzna był trzeźwy - opowiada Jakubiak. Agnieszka nie miała też żadnych śladów pobicia na ciele.

Wczoraj w szpitalu Agnieszkę B. zbadali lekarze. Po konsultacjach psychiatrycznych nie stwierdzono u niej objawów choroby psychicznej. W dokumentacji nie ma też informacji o jej długotrwałym leczeniu psychiatrycznym - mówi Stelmaszyński.

Kilka razy rodzinę B. odwiedzili pracownicy socjalni Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Pierwsza interwencja była 14 kwietnia. Pracownik odwiedził ich na prośbę matki kobiety, która powiedziała, że od czasu, kiedy córka związała się z drugim mężem, jest w złej kondycji psychicznej - mówi Katarzyna Krzemińska-Kruczek, rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Bytomiu. Pracownikom MOPR Agnieszka mówiła, że drugi mąż ma problemy z alkoholem. My nie stwierdziliśmy żadnych uchybień - dodaje.

W rodzinie nie było problemu z alkoholem - powiedział wczoraj Artur Ott, prokurator rejonowy z Bytomia. Ale wiadomo, że małżonkowie czasami się kłócili. Kobieta kilka razy pakowała walizki męża - mówi Ott. U lekarzy ogólnych leczyła się na nerwicę. W najbliższych dniach miała mieć wizytę u psychiatry - dodaje prokurator. Śledztwo ustali, w jaki sposób zginął 9-letni Tymoteusz.

Miał co najmniej jedną ranę kłutą na piersi. Rany są tak blisko siebie, że trudno stwierdzić, czy zadano jeden cios, czy kilka - mówi Ott. Nie wiadomo też, jakim narzędziem zadano rany chłopcu i czym chciała się zabić matka. Sekcja zwłok ustali, czy chłopiec umarł w wyniku odniesionych ran, czy uduszenia - mówi prokurator.

Tymoteusz był uczniem drugiej klasy Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Bytomiu. Był dobrym uczniem - mówi Krzemińska-Kruczek. Grał na fortepianie i trąbce.

Sąsiedzi Agnieszki i Tomasza są wstrząśnięci tragedią. Spotykałam tego chłopczyka. Widziałam, jak rodzice odprowadzali go do szkoły, a tu taka tragedia. Nic na to nie wskazywało - mówi pani Elżbieta, sąsiadka z pierwszego piętra. To taka cicha okolica. O tym, co się stało, dowiedziałem się dzisiaj rano. W tej rodzinie nie było żadnych awantur. To byli tacy spokojni ludzie - mówi Piotr Rolik, sąsiad.

To nie pierwsza taka tragedia w Bytomiu. W zeszłym roku, w kwietniu, 42-letnia Dorota W. najpierw udusiła 12-letnią córkę Sonię, a później w wannie podcięła sobie żyły. Wykrwawiła się na śmierć. Dwa miesiące później w Bytomiu-Rozbarku 30-letnia Aneta G. wyskoczyła z czteromiesięcznym synkiem Maksymilianem z dziewiątego piętra. Oboje zginęli.

Samobójstwo rozszerzone
Z psychiatrą dr. Jakubem Paligą rozmawia Agata Pustułka

Leczona psychiatrycznie zabija. Sama też usiłowała się zabić. Jak wytłumaczyć taką tragedię?

- Jedną z hipotez jest tzw. samobójstwo rozszerzone. Osoba, która je popełnia znajduje się zwykle w depresji ciężkiej z objawami psychozy. Zabija siebie, ale najpierw pozbawia życia bliskich, bo chce ich uwolnić od cierpienia. Z punktu widzenia osoby chorej to działanie bardzo logiczne. Świat jest dla niej dosłownie piekłem, ma ogromne poczucie winy, śmierć wydaje się jedynym wybawieniem. W każdym tego typu przypadku trzeba jednak wziąć też pod uwagę inne przyczyny np. sytuację rodzinną samobójcy.

Tzw. ludzie normalni boją się chorych psychicznie. Tymczasem od lat lansowany jest model np. nowego spojrzenia na schizofrenię. Chorzy ci wyszli ze szpitali, mieszkają między nami, ale wciąż nie akceptujemy ich, boimy się.

- Ja natomiast boję się, by opisując takie tragedie jak ta, która miała miejsce w Bytomiu, nie obarczać odpowiedzialnością za nie ludzi chorych. W ten sposób budujemy bowiem bardzo krzywdzący obraz, a poza tym jeszcze bardziej utrudniamy im funkcjonowanie w społeczeństwie. Chory jest uzależniony od opieki najbliższych. To oni mają obowiązek zwrócić uwagę, by systematycznie zażywali leki.

Śmiertelnie groźna miłość

12 sierpnia 2005 roku w Tychach chora psychicznie Ilona Ś. była w mieszkaniu sama z 20-miesięcznym synem Adriankiem. Wlała mu do gardła wrzątek z czajnika. Dziecko zmarło w potwornych męczarniach. Prokuratorzy chcieli, by kobieta odpowiedziała za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Biegli psychiatrzy z Krakowa orzekli jednak, że matka w chwili, gdy krzywdziła synka, była całkowicie niepoczytalna.

W sierpniu 2006 roku w Szczepanowicach chora psychicznie kobieta zabiła nożem półtoraroczną córeczkę. Zmasakrowane zwłoki dziecka znalazł tydzień później lekarz pogotowia. Leżały w domu, w łóżeczku. Całe we krwi. Morderczyni - 30-letnia Małgorzata - cierpiała na schizofrenię.

W kwietniu 2006 roku w Tarnowie chora psychicznie Elżbieta zabiła ośmioletnią Magdę. To był jej drugi raz. Wcześniej zabiła dziewczynę swojego znajomego, o którą była zazdrosna. Została skazana na 11 lat. Sąd wypuścił ją na wolność. AMC

Agata Pustułka, Agnieszka Klich

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)