Discojaja w polskim stylu
Epoka disco polo minęła, lecz sam gatunek nie umarł. Przeciwnie – coraz więcej osób sięga po stare przeboje. Jej pośmiertnym triumfem może być występ Ivana i Delfina na Eurowizji.
19.05.2005 | aktual.: 19.05.2005 08:43
Oprócz najwierniejszych fanów pamiętających czasy, gdy na parkietach rządziły białe skarpetki, na koncerty disco polo przychodzą ludzie, traktujący je jako „modny obciach”. Nie stoją jednak zażenowani w kącie, lecz bawią się kiczem, śmieją się z siebie, z wykonawców i muzyki. Przebierają się – zakładają kolorowe dresy, białe skarpetki, mokasyny, złote łańcuszki, żelują włosy.
– Nie jest miło, gdy ktoś robi sobie żarty, ale trzeba to jakoś znosić – opowiada Marcin Miller z grupy Boys. Jednak, jak przyznaje, wiele z tych osób zna największe przeboje i śpiewa je razem z zespołem.
Na początku lat 90. disco polo przeżywało swoje najlepsze lata. Sprzedawano najwięcej płyt, powstał program w telewizji, muzykę wykorzystywano w kampaniach politycznych, a bez „Szalonej” i „Białego misia” nie mogło być ani wesela, ani festynu. – Muzyka ta została skierowana do ludzi, którzy lubią rzeczy proste i swojskie – mówi socjolog Mirosław Pęczak. – Ta sama publiczność w latach 60. i 70. zachwycała się piosenką chodnikową – dodaje.
Obecnie disco polo zaczęły zastępować pop i dance, lecz niektóre hity wciąż mocno kojarzą się z tym nurtem. – Niektóre kawałki Ich Troje oraz Ivana i Delfina mają discopolowe brzmienie. Nie trzeba być specjalistą, by to stwierdzić – mówi Cezary Kulesza, szef białostockiej firmy fonograficznej Green Star. – A Golec uOrkiestra? Przecież to nic innego jak disco polo po góralsku – dodaje.
Etykietkę „disco polo” mają jednak tylko ci muzycy, którzy w tej stylistyce rozpoczynali swoją karierę. Kiedyś byłby to powód do dumy, dzisiaj niekoniecznie. Bo z czym kojarzy się ta nazwa? – Niestety, ze wszystkim, co najgorsze – mówi Marcin Siegieńczuk, lider grupy Toples.
Ten pogląd podziela wielu wokalistów, menedżerów i producentów tego gatunku. Winą za to obarczają przede wszystkim media, które – ich zdaniem – ośmieszyły disco polo, a teraz je dyskryminują. – Ludzie powielają negatywne stereotypy tej muzyki, chociaż dzisiaj jest to raczej dance – twierdzi Marcin Miller. – Jednak nie próbujemy zmieniać wizerunku za wszelką cenę. Na zawsze zostaniemy zespołem disco polo – dodaje.
Jak na nowe oblicze reaguje publiczność? Dobrze, ale i tak największym powodzeniem cieszą się stare, dobrze znane utwory: „Ciało do ciała”, „Sąsiadka”, „Chłop z Mazur” lub „Wolność”. – Odgrzewa się stare piosenki – mówi Pęczak. – Jedni reagują aplauzem, inni, bardziej zdystansowani, żartują i po prostu mają ubaw.