Tymczasem w sierpniu łódzka policja twierdziła, że szpital używał do dializ zanieczyszczonych płynów, produkowanych z komponentów stosowanych m.in. do nawozów. Ordynator ośrodka dializ Janusz F. został zatrzymany, a dyrektor szpitala wysłał go następnie na bezpłatny urlop, na którym jest do dzisiaj.
Jan Feja, komendant miejski policji, nie uważa wyników tych badań za ewidentne. – Nie wiemy, co zostało przebadane na zlecenie szpitala, bo nie widzieliśmy tych substancji – mówi Feja.
Komendant polecił jednak wyjaśnić, czy w trakcie policyjnego śledztwa nie popełniono błędów.
Policja nadal uważa, że na opakowaniach substancji do dializ brakuje obowiązkowego atestu głównego inspektora farmaceutycznego. Konfekcjonowanie preparatów powinno odbywać się w warunkach laboratoryjnych, a – zdaniem policji – robiono to w zwykłym magazynie. Tę informację potwierdza Prokuratura Rejonowa Łódź Górna, która nadzoruje śledztwo policji i uważa, że były podstawy do przedstawienia zarzutów ordynatorowi i Marii T., której firma dostarczała preparaty do dializ.
– Wątpliwości budziły sposób organizowania przetargów na zakup komponentów do dializ, dokumentacja przetargowa, warunki sanitarne, w jakich konfekcjonowano proszek do dializ i dostarczano do szpitala. Dochodzenie w tej sprawie trwa, jest skomplikowane i nie można przesądzać o jego wynikach – powiedział nam Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Szpital nie kupuje już komponentów do dializ w firmie Marii T. Dyrektor Józef Tazbir twierdzi, że nie ma to związku z zarzutami policji. – Zrezygnowaliśmy z tych preparatów, gdy zepsuł nam się mieszalnik do przygotowywania płynów dializacyjnych. Nie będziemy go naprawiać, bo jest to nieopłacalne – dodaje Tazbir.
(jxb, jusz)