Detektyw Rutkowski domaga się kary dla prokuratora
Detektyw Krzysztof Rutkowski domaga się ukarania szefa prokuratury w Tczewie za wypowiedź sprzed tygodnia, że jeden z wątków śledztwa w sprawie odkrycia przez niego bomb w Czarlinie zakłada, że sam Rutkowski może być zamieszany w ich rozmieszczenie.
08.08.2003 | aktual.: 08.08.2003 19:49
Rutkowski złożył skargę na szefa tczewskiej prokuratury Mirosława Szymańskiego w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku. Powiedział, że o sprawie poinformował też ministra sprawiedliwości.
Chodzi o odnalezienie przez Rutkowskiego, rankiem 24 lipca 2003 r. w Czarlinie (woj. pomorskie), w obecności ekipy telewizyjnej, dwóch skrzynek, w których, jak się później okazało, były ładunki wybuchowe. Zneutralizowali je na poligonie pirotechnicy. Prok. Szymański, pytany przed tygodniem przez dziennikarzy, czy sprawdzany jest wątek, że to detektyw bądź jego współpracownicy rozmieścili ładunki, odpowiedział m.in: "To jedna z wersji. Każda wersja tego zdarzenia jest badana".
Rutkowski twierdzi, że Szymański swą wypowiedzią "rażąco uderzył w honor i dobre imię" jego jako posła i detektywa. Szefa tczewskiej prokuratury nazwał "osobą nieodpowiedzialną", a jego wypowiedzi dla mediów "skandalem". "Czuję się tym bardziej poszkodowany, że zawsze podejmowałem działania na rzecz walki z przestępczością zorganizowaną i pospolitą" - głosi skarga, której treść Rutkowski odczytał na konferencji prasowej w Gdańsku.
Poseł zapowiedział też, że nie zamierza dalej współdziałać z policją. "Zrywam absolutnie współpracę z policją. Będziemy dokonywać samodzielnych działań. W momencie, kiedy będziemy mieli odkryte miejsca, gdzie przechowywane są ładunki wybuchowe lub przetrzymywane osoby, wtedy dopiero będziemy powiadamiać policję. Ten przypadek jest dla mnie jednoznacznie wykopaniem w pewnym stopniu topora wojennego" - powiedział.
Przed tygodniem Rutkowski uznał "całą sytuację za komiczną, wręcz komediową" i podsuniętą prokuraturze przez policję". Sprawa - mówił - "wyniknęła z zazdrości policji. Przyjeżdża facet z Warszawy, powiedzmy do Tczewa, i pokazuje policji, gdzie są u nich na terenie dwie bomby. To każdego boli".
Rutkowski twierdzi, że wiedzę o bombach w Czarlinie miał od informatora, którego dane ujawnił podczas przesłuchania w charakterze świadka w gdańskiej prokuraturze. Przekazał też kasetę wideo z zapisem rozmowy z informatorem.