Desperat z banku Millennium miał atrapę
Desperat, który w piątek wieczorem wtargnął do biura maklerskiego banku Millennium w wieżowcu przy rondzie ONZ (centrum Warszawy) miał przy sobie atrapę ładunków wybuchowych - potwierdziła Anna Kędzierzawska z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
15.01.2005 | aktual.: 18.01.2005 17:28
Obecnie mężczyzna jest przesłuchiwany, prawdopodobnie jeszcze w sobotę zostaną mu postawione zarzuty. Grozi mu do 12 lat więzienia.
55-letni Jerzy G., elektronik z Bydgoszczy, wtargnął do banku w piątek ok. godziny 17.00. Groził, że zdetonuje ładunki wybuchowe, które miał mieć przytwierdzone do kamizelki. Negocjacje z nim trwały około sześciu godzin, ewakuowano wszystkich pracowników wieżowca.
Ok. godziny 24.00 po rozmowie m.in. z zastępcą szefa wolskiej prokuratury desperat poddał się i został wyprowadzony przez funkcjonariuszy z wydziału do walki z terrorem kryminalnym Komendy Stołecznej Policji. Pirotechnicy zabezpieczyli natomiast kamizelkę i zabrali ją do sprawdzenia.
Według komunikatu Banku Millennium, Jerzy G. był klientem biura maklerskiego banku od 1993 roku. W 1995 roku zakwestionował "przeprowadzoną zgodnie z obowiązującymi przepisami, transakcję sprzedaży i zakupu akcji z jego rachunku papierów wartościowych". Transakcja została przeprowadzona przez telefon - czytamy w komunikacie.
Bank Millenium poinformował, że Jerzy G. reklamował transakcję w 1996 r. Po odrzuceniu reklamacji, złożył pozew sądowy o wydanie wcześniej sprzedanych akcji. Według prawomocnego wyroku sądowego, bank nie dopuścił się żadnego czynu niedozwolonego, realizując zlecenie Jerzego G. - wynika z komunikatu.