Desperat w klatce
Osiedle przy ulicy Orzechowej we Wrocławiu przypominało wczoraj plan trzymającego w napięciu filmu grozy. Antyterroryści w kominiarkach, opuszczający się po linach z wieżowca, wozy strażackie w pogotowiu, karetka i tłumy ludzi przed blokami. A wszystko przez 55 – letniego desperata, który oblał się benzyną i zagroził, że się podpali.
13.08.2003 | aktual.: 13.08.2003 10:35
- Jadłem śniadanie, kiedy usłyszałem syreny wozów strażackich – opowiada jeden z mieszkańców bloku przy ul. Orzechowej. - Wyjrzałem przez okno, a tam tłum ludzi przed blokiem. Śniadania już nie dokończyłem, bo strażacy poprosili, żebym opuścił mieszkanie. Jeden z sąsiadów, którego za długi mieli przekwaterować do mniejszego mieszkania, oblał się benzyną i grozi, że się podpali. Chce puścić z dymem też całą klatkę schodową. Mówi, że ma ładunki wybuchowe. Robi się niebezpiecznie. - To emerytowany podpułkownik, chyba oszalał, wierzę, że może się podpalić, jest nieobliczalny – dodaje inny mieszkaniec. - Eee, na pewno tylko straszy – powątpiewa inny z gapiów.
Szantażysta w gazecie
Przedwczoraj pan Wiesław odwiedził jedną z wrocławskich redakcji i zaprosił jej dziennikarza na następny dzień na godzinę 10 do trzypokojowego mieszkania przy Orzechowej, skąd miał zostać przekwaterowany do mniejszego lokalu. - Potraktowaliśmy to jak zwykłą interwencję, po prostu trzeba pomóc człowiekowi – opowiada Dawid Kocik z owej redakcji. Kiedy przyszliśmy nazajutrz, ten człowiek zawiesił sobie na szyi puszki z benzyną, wszędzie czuć było jej zapach. Cały oblał się cieczą, rozlał ją też na korytarzu klatki schodowej. Na balustradach schodów poukładał nasączone benzyną kawałki papieru toaletowego. Zagroził, że podpali siebie i korytarz, jeśli będą chcieli eksmitować go z mieszkania.
Na miejsce wezwano policję.
- Przyjechali nasi dwaj negocjatorzy, którzy próbowali nakłonić tego desperata do wyjścia z budynku – mówi Artur Falkiewicz z biura prasowego dolnośląskiej policji. - Mężczyzna chwilami był spokojny, a za kilka minut brał do ręki zapałki i straszył, że się podpali.
Snajper w oknie
Do akcji włączono też policyjnych antyterrorystów. Jeden z nich ustawił się w mieszkaniu w bloku naprzeciwko z karabinem wymierzonym w okno na piątym piętrze, w którym widać było desperata. Policjanci uspokajali, że taka jest procedura. Około południa na miejsce przyjechał szef Wojskowej Agencji Mieszkaniowej, do której należy budynek. Przywiózł szantażyście pismo z zapewnieniem, że tego dnia nie zostanie przekwaterowany. Mężczyzna znowu się zdenerwował, nie podobała mu się treść dokumentu. Napisał kilka zdań i wręczył szefowi WAM, żeby przygotował dokument pod jego dyktando. Tak też się stało. Mimo to, mężczyzna nie chciał wyjść z bloku.
Po linach na balkon
Dlatego do budynku weszli policyjni antyterroryści, którzy mieli zatrzymać desperata. Żeby ich nie zauważył, przez inną klatkę schodową weszli na ósme piętro, a stamtąd po linach opuścili się na piąte piętro, gdzie był pan Wiesław. Błyskawicznie został zatrzymany i sprowadzony na dół do radiowozu. Akcja zakończyła się około godziny 14. - Ten pan zalega nam 47 tysięcy złotych – mówi podpułkownik Kazimierz Mydlarz, pełniący obowiązki szefa WAM. - Nie spłacał zadłużenia. I tak będziemy musieli go przekwaterować do dwupokojowego mieszkania. Policja jeszcze przez kilka godzin przetrząsała mieszkanie pana Wiesława w poszukiwaniu materiałów wybuchowych. Niczego jednak nie znaleziono. Za próbę sprowadzenia powszechnego niebezpieczeństwa na sąsiadów, desperat może trafić za kratki nawet na 3 lata.
Nerwy szantażysty
Rozmowa z Joanną Markiewicz, negocjatorem z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu:
- Jak ten mężczyzna zachowywał się podczas negocjacji?
- Różnie w różnych momentach. Przez chwilę był spokojny, później znowu zdenerwowany. Szczególnie, kiedy jego polecenia nie były realizowane tek szybko, jak sobie tego życzył.
- Dlaczego ludzie decydują się na tak desperackie kroki?
- Trudno powiedzieć, o tym mogą decydować bardzo różne względy.
- Czy ten mężczyzna może to jeszcze kiedyś powtórzyć?
- Nie podejmę się takiej oceny.
Renata Grochal