Depresja Polaków
Wciągu ostatnich dziesięciu lat liczba
pacjentów zarejestrowanych w poradniach zdrowia psychicznego
wzrosła aż dwukrotnie. W 1995 r. takie placówki przyjęły 660 tys.
osób, a zeszłym roku - już ponad 1,2 mln - pisze "Życie".
Opinie ekspertów na temat przyczyn tak wysokiego wzrostu liczby zaburzeń psychicznych są podzielone. Wpływ na wzrastającą liczbę schorzeń psychicznych ma przede wszystkim transformacja ustrojowa, która rozpoczęła się na początku lat 90. i teraz zbieramy tego żniwo - uważa dr Sławomir Murawiec z Instytutu Psychiatrii i Neurologii. Zmienia się także kultura i styl życia. Przyjmujemy model społeczeństw zachodnich. Ludzie cały czas za czymś gonią, bezustannie towarzyszy im stres. Dlatego wzrasta liczba pacjentów z różnymi rodzajami depresj - dodaje gazecie.
Innego zdania jest prof. Janusz Rybakowski, kierownik kliniki Psychiatrii Dorosłych Akademii Medycznej w Poznaniu. Ta liczba wzrasta, bo jest większa dostępność pacjentów do poradni i samych lekarzy. Ludzie nie mają już oporów przed pójściem do psychiatry. Dawniej takie osoby były ludźmi drugiej kategorii, odmieńcami - przekonuje profesor na łamach "Życia". Teraz chętniej proszą o pomoc. Jednak nie wszyscy. Spora liczba nie zgłasza się, bo nie może przełamać wstydu.
Według specjalistów, poziom leczenia zaburzeń psychicznych w naszym kraju jest na europejskim poziomie. Brakuje jednak leków najnowszej generacji. Problem ten dotyczy zwłaszcza chorych na schizofrenie. Leki są refundowane jedynie w przypadku tzw. schizofrenii lekoopornej. Taki zapis ogranicza dostęp do leków innym chorym i nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Po pierwsze pacjent krócej przebywa w szpitalu, rzadziej odwiedza lekarza, a przede wszystkim ma szanse wrócić do pracy, co także przynosi wpływy do budżetu państwa - przedstawia na łamach "Życia" swój pogląd prof. Marek Jarema, kierownik III Kliniki Psychiatrycznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii. (PAP)