Demonstranci zajęli kolejne lotnisko w Bangkoku
Uczestnicy antyrządowych
demonstracji w Bangkoku (Tajlandia) zajęli drugie stołeczne lotnisko, paraliżując całkowicie ruch lotniczy w tej części kraju.
27.11.2008 | aktual.: 27.11.2008 12:09
Demonstranci, od trzech dni okupujący międzynarodowy port lotniczy Suvarnabhumi w Bangkoku - obsługujący dziennie ponad 700 lotów - zajęli też stare lotnisko Don Muang, obsługujące obecnie głównie linie krajowe.
Z powodu całkowitego wstrzymania ruchu lotniczego, tysiące turystów utknęły w Bangkoku. Armia zaproponowała udostępnienie swej bazy lotniczej U-Tapao na wschodzie kraju dla ruchu turystycznego. Na ofertę pozytywnie zareagowały już narodowe linie tajlandzkie Thai Airways, informując iż biorą pod uwagę możliwość skorzystania z wojskowego lotniska.
"Tu nie chodzi o kampanię nieposłuszeństwa obywatelskiego, opozycja po prostu zatrzymała turystów w charakterze zakładników" - informuje dziennik "The Nation". Blokada stołecznych lotnisk miała uniemożliwić powrót do Bangkoku z wizyty w Peru premiera Tajlandii Somchaia Wongsawata. Ostatecznie wylądował on na północy kraju w Chiang Mai i tam zwołał w czwartek posiedzenie gabinetu. Według miejscowych mediów. omawiana ma być sprawa wprowadzenia stanu wyjątkowego w Bangkoku. Opozycja w odpowiedzi ogłosiła, iż demonstranci udadzą się na północ kraju i zakłócą posiedzenie rządu.
Opozycja, od sierpnia okupująca rejon kancelarii premiera, żąda ustąpienia szefa rządu Tajlandii. Oskarża zaprzysiężonego 25 września premiera Somchaia Wongsawata, że jest sterowany przez byłego szefa rządu, a prywatnie swojego szwagra Thaksina Shinawatrę, obalonego w 2006 roku w rezultacie wojskowego zamachu stanu. W środę Somchai po raz kolejny powtórzył, że nie ustąpi ze stanowiska. Odrzucił też żądania armii w sprawie dymisji gabinetu i rozpisania przedterminowych wyborów do parlamentu. Zaapelował do sił zbrojnych kraju by "pozostały w koszarach".
W Bangkoku coraz częściej pojawiają się pogłoski na temat możliwości interwencji armii. W środę dowódca armii generał Anupong Paochinda zapewniał jednak, iż nie będzie wojskowego zamachu stanu. Uznał, że zamach nie rozwiązałby kryzysu politycznego. Dowództwo armii po raz kolejny zdementowało pogłoski o przygotowywanym puczu.
Minister spraw zagranicznych Tajlandii Sompong Amornwiwat zakomunikował natomiast w czwartek, iż w związku z obecną sytuacją polityczną rząd być może zostanie zmuszony do odwołania mającego odbyć się w Bangkoku grudniowego szczytu dziesięciu państw Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej.
Przywódcy regionu mają zebrać się w Bangkoku w dniach 14-17 grudnia.