Demonstracje zwolenników Sadra
Tysiące zwolenników radykalnego
duchownego szyickiego Muktady al-Sadra demonstrowały w
Bagdadzie przeciwko amerykańskiej ofensywie w Nadżafie, deklarując
wolę "męczeńskiej śmierci" i oddania życia za swego przywódcę.
13.08.2004 | aktual.: 13.08.2004 15:35
Nieco później, w czasie piątkowych modłów, wezwano do marszu na Nadżaf, gdzie w czwartek wojska amerykańskie podjęły szturm na pozycje bojówek Sadra, zajęły centrum miasta i otoczyły sadrystów broniących się tam na wielkim cmentarzu szyickim i w meczecie- mauzoleum imama Alego.
Podobne demonstracje odbyły się w Diwanii, Kufie, Samawie i Faludży. Natomiast w Karbali i Kucie protestowano przeciwko bezczeszczeniu świętych miejsc szyickich przez bojówki Sadra.
W piątek rano wojska amerykańskie wstrzymały operację i czekają na wynik rozmów wysłanników rządu irackiego z przedstawicielami sadrystów na temat pokojowego rozwiązania konfliktu.
Do demonstracji w Bagdadzie doszło po nadejściu wiadomości, że Sadr został ranny. Informację tę zdementował potem iracki minister spraw wewnętrznych Falah Nakib.
Tłum wyruszył z ubogiej szyickiej dzielnicy Sadr City, uchodzącej za bastion zbuntowanego przywódcy w Bagdadzie, kierując się ku "zielonej strefie", silnie ufortyfikowanej części stolicy, w której mieści się siedziba rządu irackiego, a także m.in. ambasada USA.
Chcemy zginąć męczeńską śmiercią za Muktadę al-Sadra", "Al-Sadr jest mostem do raju - skandowali demonstranci, jadący autobusami, w samochodach i na ciężarówkach.
Protestujący, nieuzbrojeni ludzie wyrażali też słowa potępienia dla premiera Iraku Ijada Alawiego, który zażądał od dowodzonej przez Sadra Armii Mahdiego, aby złożyła broń i opuściła Nadżaf.
AFP pisze, że w czasie demonstracji policja została wezwana do rozbrojenia samochodu-pułapki z sześcioma rakietami, którego eksplozja mogłaby spowodować prawdziwą masakrę. Znaleźliśmy sześć połączonych rakiet. Udało się zapobiec wielkiej tragedii, ponieważ ulicą przeciągały akurat setki manifestujących - powiedział porucznik irackiej policji Mohameed Dżassem.
Po zakończeniu demonstracji rzecznik al-Sadra w Bagdadzie wezwał tysiące szyitów do "marszu na Nadżaf".
Tu, na zewnątrz kwatery głównej okupantów, którzy przynieśli temu krajowi jedynie śmierć i zniszczenie, rozkazujemy pójść pieszo na Nadżaf - oświadczył Hazem al-Aradżi w czasie modłów na otwartym powietrzu w pobliżu "zielonej strefy".
Podobna wielka demonstracja odbyła się w Diwanii, głównym mieście prowincji Kadisija, około 60 km na wschód od Nadżafu. Uczestnicy pochodu protestacyjnego obrzucili tam kamieniami lokalne biuro Irackiego Porozumienia Narodowego, partii premiera Ijada Alawiego.
Tysiące ludzi protestowały w Kufie koło Nadżafu i w Samawie na szyickim południu kraju.
Wiadomości o amerykańskim szturmie w Nadżafie wzburzyły także mieszkańców sunnickiego miasta Faludża, 55 km na zachód od Bagdadu. Około 3 tysięcy demonstrantów przemaszerowało przez śródmieście, niosąc portrety Sadra i plakaty z napisami potępiającymi amerykańskie bombardowania w Nadżafie.
Jednak w Karbali i w Kucie, w polskiej strefie stabilizacyjnej, odbyły się demonstracje przeciwko bezczeszczeniu świętych miejsc szyickich przez bojówki Muktady. W al-Kut przeciwko al-Sadrowi manifestowali mieszkańcy miasta po wyjściu z jednego z meczetów. Podobnie było w Karbali - powiedział w Obozie Babilon dowódca dywizji Centrum-Południe gen. Andrzej Ekiert.
Rzecznik dywizji ppłk Artur Domański powiedział, że w ocenie jej dowództwa normalizacja sytuacji w trzech prowincjach, za które dywizja obecnie odpowiada (Babil, Wasit i Karbala), zależy od rozwoju wydarzeń w Nadżafie.
Oczy wszystkich rebeliantów są zwrócone na Nadżaf. Jeśli uda się rozwiązać ten problem bez uszczerbku dla świętych miejsc w tym mieście, to nastroje powinny się uspokoić - powiedział ppłk Domański.