Demonstracje w Warszawie: wiele hałasu o nic
Związkowcy z OPZZ przed siedzibą NBP (PAP/Tomasz Gzell)
Cztery demonstracje odbyły się dziś w Warszawie - protestowali związkowcy z OPZZ-u, pracownicy zakładów Bizon-Bial, "Solidarność" rolników indywidualnych oraz członkowie Samoobrony.
Na manifestację Samoobrony zorganizowaną na warszawskim rondzie de Gaulle'a - mimo wcześniejszych zapowiedzi o wielkiej blokadzie - przyszło kilkadziesiąt osób. Po kilkunastu minutach policjanci otoczyli manifestantów kordonem, nie dopuszczając do przejścia pod siedzibę NBP.
Przed budynkiem Narodowego Banku Polskiego demonstrowali związkowcy z OPZZ-u. W proteście przeciwko zbyt wysokim stopom procentowym brało udział - według różnych źródeł - od dwóch do czterech tysięcy osób. Pod koniec manifestacji do związkowców OPZZ przyłączyli się protestujący pracownicy Bison-Bialu.
Związkowcy OPZZ przyszli z jednym hasłem - "Balcerowicz musi odejść", choć oficjalnym powodem demonstracji było wyrażenie niezadowolenia z polityki kursowej Rady Polityki Pieniężnej i Narodowego Banku Polskiego. Z aplauzem przyjęto przemówienie Macieja Manickiego, który mówił, że OPZZ nie będzie milczeć, gdy gospodarka Polski jest dławiona. Manicki zagroził, że "będzie awantura" jeśli nie będzie innego wyjścia.
Protest przebiegał spokojnie, choć nie obyło się bez przepychanek z policją, gdy w stronę siedziby NBP poleciały petardy.
Po nieudanych rozmowach z przedstawicielami Metalexportu na temat spłaty zadłużenia Bison-Bialu pracownicy tego zakładu dołączyli do związkowców OPZZ manifestujących przed NBP. Większość okrzyków i napisów na transparentach kierowana była pod adresem szefa Metalexportu. Manifestujący żalili się, że od pół roku nie dostają żadnych pieniędzy. Protestowali też przeciwko stawianiu zakładu w stan upadłości w momencie, kiedy cały czas są zamówienia na jego produkcję.
Przed budynkiem Narodowego Banku Polskiego demonstrowała też młodzieżówka Unii Wolności "Młode Centrum". Młodzi unici zaapelowali o wspólne stawienie oporu lewicowej demagogii. Jesteśmy tu w proteście przeciw kolejnej próbie łamania Konstytucji - tłumaczyli młodzi politycy UW. W ten sposób określili atak Leszka Millera na niezależność Rady Polityki Pieniężnej i Narodowego Banku Polskiego. To tani chwyt, jednak bardzo kosztowny dla Polski, zwłaszcza wobec planów integracji z Unią Europejską - argumentowali młodzi unici.
Zakończyła się również demonstracja związkowców rolniczej "Solidarności" pod Kancelarią Premiera. Około 300 związkowców - zamiast zapowiadanych 4 tysięcy - protestowało przeciwko - ich zdaniem - zaniżonym cenom cukru na polskim rynku. Nie osiągnęliśmy nic konkretnego - powiedział przewodniczący "Solidarności Rolników Indywidualnych" Roman Wierzbicki. Był on jedną z osób, która weszła do Kancelarii Premiera, aby tam wręczyć petycję z żądaniami związku.
Cała demonstracja odbyła się w pokojowej atmosferze. Protestujących odwiedził poseł Ligi Polskich Rodzin Gabriel Janowski, który zaapelował o obronę polskiej ziemi i polskiego cukru.
Zgromadzeni pod Kancelarią Premiera członkowie rolniczej "Solidarności" zażądali, aby premier podjął działania polegające na wycofaniu około 300 tysięcy ton cukru z polskiego rynku. Według nich podniosłoby to cenę tego produktu, a tym samym rząd działałby zgodnie z przyjętą w zeszłym roku ustawą o regulacji rynku cukru. Wierzbicki zarzucił rządowi, że chce doprowadzić do upadku polskiego cukrownictwa na rzecz zachodnich koncernów. (aka)