Demonstracja przed ambasadą izraelską w Warszawie
Około stu osób demonstrowało
przed ambasadą Izraela w Warszawie przeciwko wojnie izraelsko-
libańskiej. Uczestnicy mówią, że chcą wyrazić sprzeciw wobec
polityki Izraela.
27.07.2006 | aktual.: 27.07.2006 20:07
Demonstracja to przede wszystkim odruch moralny - tłumaczą organizatorzy z Polskiej Partii Pracy, Grupy na rzecz Partii Robotniczych oraz Czerwonego Kolektywu-Lewicowa Alternatywa.
Dzięki manifestacjom takim jak ta i wielu innym - nie tylko w Polsce - może będzie można wywrzeć nacisk na rząd Izraela - powiedział Rafał Rudnicki z Czerwonego Kolektywu-Lewicowa Alternatywa.
W połowie lipca Izrael rozpoczął działania po tym, jak 12 lipca bojówki Hezbollahu zabiły trzech i uprowadziły dwóch żołnierzy izraelskich. Od chwili wybuchu konfliktu zginęło 433 Libańczyków i 51 Izraelczyków.
Manifestanci podkreślają solidarność z narodem libańskim, Palestyńczykami i - jak zaznaczył Rudnicki - "dużą częścią narodu izraelskiego, który też wolałby żyć w pokoju niż pod ciągłą presją zamachów terrorystycznych".
Uczestnicy mieli flagi libańskie i transparenty, na których było napisane "Izrael państwem terroru" oraz "Solidarność z ruchem oporu w Libanie". Pochodzący z Bliskiego Wschodu jeden z uczestników demonstracji pokazywał zdjęcia przedstawiające zmasakrowane ciała dzieci.
Co pewien czas wznoszono okrzyki: "Przerwać ludobójstwo", "Wolny Liban, wolna Palestyna" i "George Bush - terrorysta".
Obecni na demonstracji mieszkający w Polsce Libańczycy i Syryjczyczy - jak powiedzieli - przyszli, by "zatrzymać wojnę, zatrzymać agresję przeciwko Libanowi i Palestynie".
Wstajemy rano, przed kawą, przed papierosem - telewizja. Oglądamy wiadomości ilu zabitych, ilu rannych- mówią.
Na sobotę przewidziana jest kolejna manifestacja. Jak zapowiedział w czwartek Andrzej Żebrowski z inicjatywy "Stop wojnie" pikiety pod hasłem "Ręce precz od Libanu. Wolność dla Palestyny" będą się odbywać co sobota, od 29 lipca do 19 sierpnia, o godz. 13. Podobne demonstracje Inicjatywa organizuje w kilku krajach europejskich oraz m.in. w Kanadzie i Rosji.