Demokraci przeciw dzikiej lustracji
Liderzy demokratów zaapelowali w piątek do
sygnatariuszy tzw. listu czterech o "podjęcie proceduralnych
kroków prawnych w sprawie 'dzikiej lustracji', która panoszy się
dziś w Polsce". Wyrazili uznanie i aprobatę dla opublikowanego
przez nich pod koniec czerwca listu.
15.07.2005 18:20
Autorami opublikowanego pod koniec czerwca "listu czterech" są: prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Marek Safjan, pierwszy prezes Sądu Najwyższego prof. Lech Gardocki, prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego prof. Janusz Trzciński oraz rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll.
Napisali oni wówczas m.in., że "jest niezrozumiałe i nadzwyczaj niepokojące, że utrwala się w przestrzeni publicznej przekonanie, że o winie, odpowiedzialności bądź o fakcie współpracy ze służbami bezpieczeństwa można rozstrzygać bez zachowania procedur, oczywistych w demokratycznym państwie prawnym, umożliwiających respektowanie minimalnych praw osób pomawianych o zachowania narażające te osoby na utratę zaufania i dobrego imienia".
Zdaniem liderów demokratów.pl, list "zwraca uwagę na niebezpieczeństwo praktyk związanych z lustracją dla porządku prawnego w Polsce". "Podzielamy obawy, że dalsze tolerowanie takich działań prowadzić może do anarchii i bezprawia. Jesteśmy jednak zdania, iż na listach i na apelach skończyć się nie może" - podkreślili Władysław Frasyniuk i prof. Marian Filar.
Podkreślili, że "dzika lustracja" sprzeczna jest z normami konstytucyjnymi. "W naszej ocenie przyczyną głębokich patologii, ujawnionych w związku z 'dziką lustracją', jest nie tylko ewidentne łamanie obowiązującego w kwestiach lustracyjnych prawa, lecz i to, że niektóre przepisy tego prawa, dzięki swej nieprecyzyjności i dwuznaczności, nie tylko stwarzają grunt dla takich nadużyć, lecz są ewidentnie sprzeczne z Konstytucją RP" - podkreślono.
Demokraci.pl zwrócili uwagę, że podstawowym aktem prawnym regulującym w Polsce kwestie lustracji jest ustawa z 11 kwietnia 1997 roku "O ujawnieniu pracy lub służby w organach bezpieczeństwa państwa lub współpracy z nimi w latach 1944-1990 osób pełniących funkcje publiczne". Ustawa ta nakłada m.in. obowiązek składania oświadczeń lustracyjnych.
Ich zdaniem, ustawa "z prawno-proceduralnego punktu widzenia spełnia zasadnicze standardy 'cywilizowanego' postępowania niezbędnego w państwie prawa", ponieważ "tworzy osobom poddanym lustracji określone gwarancje prawne odpowiadające tym standardom".
"Nie po to tworzy się ustawę regulującą precyzyjnie i wyczerpująco daną kwestię, by następnie drogą sięgania do wątpliwej interpretacji innych ustaw dochodzić do wniosku, że istnieją w Polsce jakieś inne legalne sposoby lustracji" - uważają Frasyniuk i Filar.
Według nich, poglądy takie nasiliły się zwłaszcza po opublikowaniu tzw. listy Wildsteina. Uważają też, że "twórcze" elementy do problematyki lustracji w Polsce wniosły kolejne komisje śledcze, które "ujawniły ambicje stania się kolejnym lustratorem w Polsce".
Za sprzeczne z konstytucją liderzy Partii Demokratycznej uznają m.in. art. 30 oraz 33 ust. 1 ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, które mówią o dostępie do jego dokumentów, a także art. 22 i 36 pkt 5 ustawy o IPN, który daje prezesowi IPN "niczym nieograniczone i pozbawione kontroli prawo udostępniania materiałów znajdujących się w zasobach IPN do wglądu nieokreślonym prawnie osobom w bliżej nieokreślonych celach i zakresie".