ŚwiatDemokraci mają większość w Izbie Reprezentantów

Demokraci mają większość w Izbie Reprezentantów

W wyborach w USA Partia Demokratyczna
zdobyła większość w Izbie Reprezentantów Kongresu. W Senacie
sytuacja nie jest jeszcze wyjaśniona z powodu znikomej różnicy
głosów między kandydatami obu partii w co najmniej jednym
kluczowym stanie, co wymaga ponownego liczenia głosów.

Demokraci mają większość w Izbie Reprezentantów
Źródło zdjęć: © AFP

08.11.2006 | aktual.: 08.11.2006 11:54

Jak przewidywali eksperci na podstawie sondaży, we wtorkowym głosowaniu Demokraci zdobyli znacznie więcej niż 15 dodatkowych mandatów, potrzebnych do przejęcia kontroli w Izbie, sprawowanej od 1994 r. przez Republikanów. Dotychczas Republikanie mieli tam przewagę w stosunku 231 do 203 mandatów (jeden kongresman jest niezależny).

Zwycięstwo Demokratów oznacza, że nowym przewodniczącym Izby Reprezentantów zostanie Nancy Pelosi z San Francisco w Kalifornii - pierwsza kobieta na tym stanowisku w historii USA. Zastąpi ona Republikanina Dennisa Hasterta.

Zmiana w Kongresie to polityczne trzęsienie ziemi w Waszyngtonie. Podkreśla się tu, że Republikanie przegrali wskutek niepowodzeń USA w wojnie w Iraku, którą popierali, a także spadku popularności prezydenta Busha. Dodatkowo pogrążyła ich seria skandali korupcyjnych w Izbie Reprezentantów.

Wobec przejęcia kontroli w co najmniej jednej izbie Kongresu przez partię opozycyjną, Bush będzie musiał iść z nią na kompromisy. Od Izby Reprezentantów zależy zwłaszcza budżet państwa.

Biały Dom zapowiedział, że w środę rano (po południu czasu warszawskiego) prezydent Bush zatelefonuje do Pelosi z gratulacjami, a po południu (o godz. 19.00 czasu polskiego) odbędzie konferencję prasową. Sekretarz prasowy prezydenta Bruce Bartlett powiedział, że prezydent jest gotów współpracować z Demokratami nad rozwiązywaniem wspólnych problemów.

Komentatorzy podkreślają jednak, że współpraca ta może być trudna. Bush nie wykazywał dotąd skłonności do ustępstw, natomiast Pelosi należy do lewego skrzydła Partii Demokratycznej, jest zdecydowaną przeciwniczką wojny w Iraku i zwolenniczką rychłego rozpoczęcia ewakuacji stamtąd wojsk amerykańskich.

W Waszyngtonie nie oczekuje się jednak zasadniczego zwrotu w sprawie Iraku. Nawet demokratyczna Izba Reprezentantów - zdaniem ekspertów politycznych - nie cofnie administracji funduszy na dalsze prowadzenie wojny.

Zmian można się natomiast spodziewać w polityce wewnętrznej. Pelosi i inni Demokraci opowiadają się m.in. za cofnięciem wielu ulg podatkowych dla wielkiego biznesu, dla przemysłu naftowego, za podwyżką płacy minimalnej (nie podnoszonej od 10 lat), rozszerzaniem praw homoseksualistów i amnestią dla nielegalnych imigrantów.

Wynik wyborów do Senatu pozostawał nieznany do wczesnych godzin porannych czasu amerykańskiego. Nadal trwało obliczanie głosów w kilku stanach, kluczowych dla ostatecznego podziału miejsc. Do odzyskania większości Demokraci musieli tam zdobyć minimum 6 dodatkowych miejsc, ale brakowało im jeszcze dwóch. W stanie Virginia, od którego m.in. zależy, czy Republikanie utrzymają większość, po wstępnym obliczeniu głosów okazało się, że demokratyczny kandydat James Webb zdobył o zaledwie około 3000 głosów więcej niż urzędujący republikański senator George Allen.

Oznacza to, że głosy automatycznie będą musiały być tam policzone ponownie - ordynacja wyborcza w Virginii nakazuje to bowiem w wypadku, gdy różnica między obu kandydatami nie przekracza 1 proc. głosów.

Na ponowne liczenie głosów w wyborach do Senatu zanosi się też w stanie Maryland. Na podstawie wstępnych, niepełnych wyników głosowania, ogłoszono tam najpierw, że wygrał demokratyczny kongresman Ben Cardin. Później jednak, po obliczeniu wszystkich głosów, okazało się, że jego przewaga nad Republikaninem Michaelem Steele zdecydowanie zmalała.

Steele, czarnoskóry zastępca gubernatora stanu, nie uznał zwycięstwa Cardina i domaga się teraz ponownego liczenia głosów.

Obserwatorzy porównują już obecną sytuację ze słynnym sporem o wyniki głosowania na Florydzie w wyborach prezydenckich w 2000 r., gdy demokratyczny wiceprezydent Al Gore nie uznawał wygranej George'a W. Busha.

Kandydaci w Virginii i w Maryland mobilizują już prawników na wypadek, gdyby podobnie jak w 2000 r., ponowne liczenie głosów nie przyniosło rozwiązania i konflikt musiałby rozstrzygać sąd.

W stanie Tennessee, gdzie walka także była wyjątkowo wyrównana, ostatecznie minimalnie wygrał republikański biznesmen Bob Corker, pokonując czarnoskórego demokratycznego kongresmana Harolda Forda.

Obserwatorzy przewidują, że ostateczne ustalenie wyniku wyborów w Senacie może się w tej sytuacji przeciągnąć do środy włącznie (czasu amerykańskiego).

Tomasz Zalewski

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)