"Delegat" nie brał pieniędzy od bezpieki
Z dokumentów znajdujących się z Instytucie
Pamięci Narodowej wynika, że kontakt operacyjny "Delegat" nie brał
pieniędzy od Służby Bezpieczeństwa - dowiedziało się "Życie
Warszawy".
14.08.2006 | aktual.: 14.08.2006 07:02
Z materiałów tych wynika, że KO "Delegat" został zwerbowany w drodze szantażu obyczajowego. Zdecydował się na współpracę, ale prawdopodobnie nigdy nie odebrał za nią żadnych pieniędzy. W zamian za przekazywane informacje Służba bezpieczeństwa ochraniała jednak prowadzone przez niego interesy.
Współpraca "Delegata" z SB trwała prawdopodobnie pięć lat - od 1977 do 1982 r. Zakończyła się w wyniku zmian w kierownictwie MSW, do których doszło po wprowadzeniu stanu wojennego. Decyzję o zakończeniu współpracy podjął jednak nie "Delegat", ale prowadzący go oficerowie bezpieki. Uznali, że "Delegat" prowadzi z nimi podwójną grę.
Dokumenty zgromadzone w IPN jasno wskazują, że "Delegatem" była osoba duchowna. Nie można też wykluczyć, że do współpracy doszło za wiedzą władz kościelnych - pisze "Życie Warszawy". (PAP)