Delegacje Ryszarda Czarneckiego. Polityk bije się w pierś
- Winę oczywiście biorę na siebie - powiedział europoseł PiS Ryszard Czarnecki pytany o sprawę rozliczania swoich podróży służbowych. Polityk zdradził również, jaką kwotę musiał zwrócić do kasy Parlamentu Europejskiego.
Ryszard Czarnecki w rozmowie z "Faktem" odniósł się do śledztwa prokuratury w Zamościu w sprawie rozliczeń jego podróży służbowych. Polityk przyznaje, że popełnił w tej sprawie błędy i gotów jest ponieść ich konsekwencje.
- Od początku mówiłem, że moim błędem było to, że zamiast rozliczać te wyjazdy co tydzień, rozliczałem je raz na szereg miesięcy i podpisywałem wszystko to, co mi przekazywali asystenci. A więc winę oczywiście biorę na siebie - powiedział europoseł PiS.
Ile musiał zwrócić Czarnecki?
Czarnecki podkreślił, że nie zaprzecza, by na wszystkich przedkładanych przez niego dokumentach rozliczeniowych widniał jego podpis. Zaznaczył że tego wymagają przepisy. - Czekam ze spokojem na rozwój wypadków. Gdy chodzi o te środki, których Parlament Europejski zażądał, zwróciłem - przekazał.
Dopytywany o dokładną wysokość zwróconej kwoty nie unikał odpowiedzi. - Oddałem to, czego PE się domagał, czyli kwotę ponad 50 tysięcy euro - powiedział. Wcześniej do mediów docierały informacje, że Parlament Europejski zażądał od niego zwrotu nawet 100 tysięcy euro.
Sprawa podróży służbowych Czarneckiego stała się głośna po tym, jak składanym przez posła rozliczeniom w 2020 roku zaczął przyglądać się Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych. Organ kontrolny przyjrzał się m.in. wydatkom posła z okresu między 2009 a 2018 rokiem.
Źródło: "Fakt"