PolskaDecyzja o doprowadzeniu Sakiewicza i Hejke - już prawomocna

Decyzja o doprowadzeniu Sakiewicza i Hejke - już prawomocna

Prawomocna jest już decyzja stołecznego sądu o doprowadzeniu przez policję redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza i jego zastępczyni Katarzyny Hejke na następną rozprawę w procesie karnym o pomówienie, wytoczonego im przez TVN. Sakiewicz mówi, że dopiero w czwartek dostał to postanowienie.

08.11.2007 | aktual.: 08.11.2007 17:35

Jak powiedział Maciej Gieros z biura prasowego warszawskich sądów, nie wpłynęło żadne zażalenie na decyzję Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy z 30 października, wobec czego stała się ona prawomocna. Gieros dodał, że decyzja uprawomocniła się w 7 dni po ogłoszeniu jej na sali sądu.

Sakiewicz powiedział, że chcieli złożyć zażalenie, ale ostatnio sąd odmówił ich adwokatowi udostępnienia akt sprawy, powołując się na to, że są one u prezesa sądu. Dostęp ten adwokat dostał dopiero w czwartek, dzięki czemu Sakiewicz mógł się wreszcie zapoznać z postanowieniem sądu.

Postanowienie sądu, do którego dotarła Polska Agencja Prasowa, powołuje się na art. 75 kodeksu postępowania karnego. Stanowi on: Oskarżony, który pozostaje na wolności, jest obowiązany stawić się na każde wezwanie w toku postępowania karnego oraz zawiadamiać organ prowadzący postępowanie o każdej zmianie miejsca swego zamieszkania lub pobytu trwającego dłużej niż 7 dni, o czym należy oskarżonego uprzedzić przy pierwszym przesłuchaniu. W razie nieusprawiedliwionego niestawiennictwa oskarżonego można zatrzymać go i sprowadzić przymusowo.

Tylko w poniedziałek sąd nie mógł udostępnić akt, bo były one u prezesa sądu; w kolejnych dniach adwokat mógł mieć do nich dostęp, ale zgłosił się dopiero w czwartek - replikuje Gieros.

Jak podkreśla Sakiewicz, w postanowieniu sądu jest mowa o pouczeniu oskarżonych o możliwości złożenia zażalenia. Tymczasem nic nie takiego do nas nie przyszło; jak mieliśmy złożyć zażalenie? - powiedział Sakiewicz. Podkreślił, że w ich sprawie sąd omija własne procedury.

Teoretycznie Sakiewicz i Hejke mogą się starać o tzw. przywrócenie terminu do złożenia zażalenia (jest to możliwe np. jeśli termin upłynął z przyczyn niezależnych od osób chcących je złożyć).

Powodem decyzji, wydanej przez sędziego Sądu Rejonowego Macieja Jabłońskiego, była nieusprawiedliwiona nieobecność obojga oskarżonych. Za niewystarczające uznano usprawiedliwienie Sakiewicza, który napisał sądowi, że jest na ślubie przyjaciół za granicą. Sąd uznał, że Sakiewicz "nie może przedkładać okoliczności towarzyskich nad obowiązki w toku postępowania". Jego zastępczyni Katarzyna Hejke nie podała sądowi powodów niestawiennictwa (ona sama mówi, że nie wiedziała w ogóle o terminie rozprawy).

Kolejny termin rozprawy to 14 grudnia, na który policjanci z komendy na Ochocie mają doprowadzić oboje, z prawem zatrzymania do 48 godz. Z nakazu doprowadzenia wynika, że mają nas zatrzymać w redakcji "GP", na oczach dziennikarzy - powiedział Sakiewicz.

Uznał on decyzję sądu za "błędną i skandaliczną", bo musi być ona odebrana jako próba zamknięcia ust "GP". Do rangi symbolu urasta fakt, że kierownictwo "GP" spędzić ma w areszcie 13 grudnia (dzień później odbyć ma się rozprawa). Fakt ten każe zastanowić się, czy wypowiedzi o nowym 13 grudnia po odsunięciu od władzy zwolenników IV RP, były faktycznie bezpodstawne - pisał tydzień temu Sakiewicz w swym blogu.

Szykuje się "putinada", polegająca na tym, że ci, którzy mają poglądy inne niż ekipa rządząca, niż media, które wywierają dziś największy wpływ na opinię publiczną, tak jak "Gazeta Wyborcza", będą sekowani - mówił premier Jarosław Kaczyński w miniony piątek komentując decyzję sądu ws. doprowadzenia przez policję kierownictwa "GP" na rozprawę.

"Premier powinien ważyć słowa" - replikował szef PO Donald Tusk.

Prawnik prof. Zbigniew Hołda komentował, że, "jeżeli są przesłanki procesowe do doprowadzenia na rozprawę pod przymusem, to w każdym procesie, przy każdym przestępstwie, nawet przy wykroczeniu, można je zastosować".

O informację do sądu o sprawie wystąpił Rzecznik Praw Obywatelskich.

Decyzja sądu wywołała dyskusję na temat odpowiedzialności karnej za zniesławienie. Art. 212 kk przewiduje do 2 lat więzienia za pomówienie w mediach o "postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć kogoś w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności".

SDP i działające przy nim Centrum Monitoringu Wolności Prasy oświadczyły, że Sakiewicz jest ofiarą absurdalnego art. 212 kk. Helsińska Fundacja Praw Człowieka domaga się wykreślenia tego artykułu. Zaniepokojenie wyraziła Izba Wydawców Prasy.

Przeciw Sakiewiczowi, Hejke oraz Piotrowi Lisiewiczowi i Teresie Wójcik toczy się proces karny z art. 212 kk, wytoczony z oskarżenia prywatnego przez spółkę TVN za artykuł pt. "WSI na wizji" z października 2006 r. Napisano w nim, że Milan Subotić z TVN doradzał przy akceptacji programów publicystycznych stacji, m.in. programu "Teraz My" - gdzie ujawniono rozmowy Renaty Beger z politykami PiS - oraz że od 1984 r. współpracował on z wywiadem wojska PRL, a od ok. 1993 r. - z WSI. TVN zarzuca "GP", insynuację, by służby specjalne miały wpływ na program "Teraz My" oraz fałszywe zarzucenie TVN stronniczości - co godzi w dobre imię spółki i jej dziennikarzy.

Prezes zarządu TVN Piotr Walter zaapelował do sądu o niestosowanie wobec oskarżonych tak drastycznych środków.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)