Debata nad budżetem trwała 11 godzin
Przez 11 godzin Sejm debatował nad
projektem budżetu na 2007 rok. Poparcie dla budżetu zadeklarowały
kluby PiS i RLN. Samoobrona, PSL, LPR i SLD chcą poprawić projekt
podczas dalszych prac sejmowych.
11.10.2006 | aktual.: 12.10.2006 07:04
Wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu złożyła Platforma Obywatelska. Zdaniem PO, projekt budżetu, to zmarnowana szansa na reformę podatków i finansów publicznych przy dobrej koniunkturze gospodarczej. Głosowanie wniosku w piątek.
Projekt budżetu na 2007 r. zakłada 226,8 mld zł dochodów, przy wydatkach 256,8 mld zł i deficycie 30 mld zł. Wicepremier, minister finansów Zyta Gilowska przekonywała posłów, że projekt budżetu jest realistyczny i oparty na "wierze w nasze możliwości". Zapewniła, że polska gospodarka jest w "znakomitym stanie". Przypomniała, że wzrost PKB wyniesie 4,6%, średnioroczna inflacja - 1,9%, a bezrobocie spadnie na koniec 2007 r. do ok. 14%.
Według niej, przyjęcie kotwicy budżetowej, czyli 30 mld zł deficytu pozwoli w 2009 r. obniżyć deficyt instytucji publicznych do 2,8% PKB. W 2007 r. będzie to 3,7% PKB, a w 2008 - 3,3% PKB. Jednak możliwości zadłużania są niewielkie, ponieważ w 2007 r. dług publiczny przekroczy tzw. pierwszy poziom ostrożnościowy, czyli 50% PKB.
Gilowska przypomniała, że projekt jest przejrzysty dzięki włączeniu wszystkich środków z UE. Zaś po odjęciu środków związanych z UE, pozostałe wydatki wzrosną o ponad 11 mld zł w stosunku do 2006 r. Wymieniła m.in., że środki na obronność wzrosną o ponad 3 mld zł (w tym finansowanie samolotu wielozadaniowego), na zdrowie - ponad 5 mld zł oraz 1,6 mld zł na infrastrukturę lądową.
Posłowie oklaskami przyjęli zapowiedź Gilowskiej, że na rolnictwo, drugi po integracji z UE priorytet tego budżetu, przewidziano ponad 36 mld zł.
O poparcie dla projektu budżetu "do wszystkich sił reprezentowanych w parlamencie" zaapelowała Aleksandra Natalli- Świat (PiS). Powiedziała, że dochody budżetu państwa oszacowano realistycznie, a prognozy dotyczące głównych wskaźników makroekonomicznych są ostrożne. Podkreśliła, że projekt zakłada istotny wzrost nakładów na bezpieczeństwo, w tym bezpieczeństwo wewnętrzne.
Gabriela Masłowska (RLN) uważa, że warto poprzeć projekt budżetu na 2007 rok, aby budżet nie stał się przyczyną obalenia rządzącej koalicji. Według niej, słusznie że wzrosną wydatki socjalne, gdyż oznacza to zwiększenie popytu, który jest czynnikiem napędzającym koniunkturę gospodarczą.
Zbigniew Chlebowski (PO) zarzucił rządowi, że projekt prowadzi do "lawinowego" wzrostu długu publicznego, a poprzez plany podwyższania podatków, także do wzrostu cen. Wymienił m.in. planowany wzrost akcyzy na paliwa i piwo oraz odkładane wprowadzenie dwóch stawek podatku PIT do 2009 r.
Przychylnej oceny projekt nie zyskał także u SLD. Anita Błochowiak mówiła, że projekt nie jest solidarny, prospołeczny, ani oszczędny. Jest to budżet nie IV RP, ale PRL, jesteśmy nim rozczarowani - powiedziała. Dodała, że rządowa propozycja, to projekt "zmarnowanej szansy", bo wydatki państwa, zwłaszcza na administrację, rosną szybciej niż wzrost gospodarczy.
Wątpliwości, czy poprzeć projekt budżetu zgłosiła Renata Rochnowska (Samoobrona). Według niej projekt wymaga znaczącego przepracowania i od tego klub uzależnia jego przyjęcie bądź odrzucenie. Jak wyjaśniła, brakuje obiecanej drugiej transzy dopłat do paliwa rolniczego. Według niej, brakuje też 500 mln zł na dopłaty do ubezpieczeń rolników.
Bogusław Sobczak (LPR) zaznaczył, że Liga "z dużym niepokojem" przyjmuje projekt budżetu, w którym nie przewidziano środków na świadczenia rodzinne.
PSL zarzuca, że projekt nie odpowiada bieżącemu stanowi prawnemu, nie ma jeszcze ustawy o finansach publicznych. Projekt zawiera też zmiany podatkowe, które - zdaniem PSL - do końca roku nie mają szans na uchwalenie. Jan Łopata (PSL) zarzucił też rządowi zbyt optymistyczne oszacowanie wpływów budżetowych.
Zgodnie z konstytucją, budżet powinien być uchwalony i przekazany do podpisu prezydenta w ciągu 4 miesięcy od przekazania do Sejmu. Jeżeli tak się nie stanie, prezydent może w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu. Jeżeli ustawa budżetowa nie wejdzie w życie w dniu rozpoczęcia roku budżetowego, czyli 1 stycznia, rząd prowadzi gospodarkę finansową na podstawie projektu budżetu.