ŚwiatDe Blasio nowym burmistrzem Nowego Jorku

De Blasio nowym burmistrzem Nowego Jorku

Zgodnie z oczekiwaniami, nowojorczycy wybrali we wtorek na nowego burmistrza 52-letniego Demokratę Billa de Blasio. Miażdżącą większością głosów pokonał on Republikanina Josepha Lhotę; będzie pierwszym od 20 lat włodarzem miasta z Partii Demokratycznej.

De Blasio nowym burmistrzem Nowego Jorku
Źródło zdjęć: © AFP | Andrew Burton

06.11.2013 | aktual.: 06.11.2013 14:33

Po przeliczeniu 99 proc. głosów de Blasio otrzymał aż 73 proc. głosów, a jego republikański rywal zaledwie 24 proc.

W pierwszym wystąpieniu po ogłoszeniu zwycięstwa burmistrz-elekt powiedział, że największym wyzwaniem, przed którym stoi Nowy Jork, jest dysproporcja między bogatymi a ubogimi mieszkańcami miasta.

O przyszłości wyrażał się z optymizmem. - Jeśli macie serca, odwagę i wiarę, miasto to bardziej niż jakiekolwiek inne na świecie da wam szansę na lepsze życie - mówił. Część przemówienia wygłosił po hiszpańsku. Komplementował imigrantów, którzy przybywali do miasta bez pieniędzy, ale z powodzeniem zakładali tam interesy. Mówił o nowojorczykach, którzy wyrastali w biedzie, ale stali się dyrektorami, dramaturgami, projektantami mody, architektami, lekarzami czy nauczycielami.

- De Blasio świetnie prowadził swoją kampanię wyborczą. Miał bardzo atrakcyjne i proste przesłanie, że Nowy Jork jest "Opowieścią o dwóch miastach" (tytuł jednej z powieści Karola Dickensa)
, a on zasypie tę przepaść. Jest to faktycznie ogromny problem. Czy jednak de Blasio zdoła to zrobić, to inna sprawa - mówił Doug Muzzio, ekspert specjalizujący się m.in. w problematyce wyborczej, komentator telewizyjny, profesor Baruch College na Manhattanie.

Demokrata, który jest rzecznikiem praw obywatelskich Nowego Jorku, krytykował wielokrotnie obecnego burmistrza, miliardera Michaela Bloomberga. Obiecał zerwanie z jego 12-letnimi rządami, w czasie których jeszcze bardziej pogłębiła się przepaść między zamożnymi a ubogimi mieszkańcami Nowego Jorku. De Blasio mówił o potrzebie fundamentalnych zmian.

Program wyborczy Billa de Blasio, który w trakcie dwumiesięcznej kampanii wyborczej prowadził w sondażach, odzwierciedla jego populistyczne - zdaniem niektórych komentatorów - przesłanie. Argumentował, że bogaci mieli już swojego burmistrza, a 46 proc. nowojorczyków, żyjących w biedzie lub w zbliżonych do niej warunkach, teraz potrzebuje swojego.

Jego "przygniatające zwycięstwo" - jak zauważa "New York Times" - które zawdzięcza zamieszkującej centralny Brooklyn klasie robotniczej i mieszkańcom przedmieść południowo-wschodniego Queens, jest wyrazem "silnego odrzucenia nieustępliwego i nastawionego na biznes stylu rządzenia, który królował w ratuszu przez ostatnie dwie dekady". "Imponujący wynik (kandydata) jest triumfem populistycznego przesłania z kampanii wyborczej, który stał się sprawdzianem dla całej epoki rządów w Nowym Jorku począwszy od Rudolpha Giulianiego (burmistrz w latach 1994-2001) a kończąc na Michaelu Bloombergu" - dodaje dziennik.

W kampanii de Blasio wzywał m.in. do podwyższenia podatków zamożnym o dochodach rocznych przekraczających pół miliona dolarów i rozszerzenia programu budowy mieszkań dostępnych dla ubogich. Postulował redukcję lub likwidację ulg dla biznesu m.in. w celu zgromadzenia funduszy np. na zajęcia pozalekcyjne dla uczniów. Według jednego z sondaży wyborcy są po połowie podzieleni, czy de Blasio będzie w stanie dotrzymać obietnic wyborczych (43 proc. uważa, że tak, a 43 proc. jest przeciwnego zdania).

Zdaniem dyrektora Instytutu Opinii Publicznej Marist Lee Miringoffa nowojorczycy najbardziej martwią się o rynek pracy i gospodarkę, a następnie edukację i przestępczość w mieście.

W nawiązaniu do kontrowersyjnej praktyki zatrzymywania podejrzanych przez nowojorską policję, zwaną "stop-and-frisk" (uprawnia ona funkcjonariuszy do zatrzymywania, przesłuchiwania i przeszukiwania osób, które wydają im się podejrzane), czego ofiarą padają głównie przedstawiciele mniejszości etnicznych, de Blasio akcentował, że bezpieczeństwo publiczne to zasadniczy wymóg, lecz równie ważny jest szacunek dla swobód obywatelskich.

Prof. Muzzio zwraca uwagę, że Demokrata zwyciężył, chociaż nie był ani bardzo znaną postacią, ani też nie dysponuje takimi pieniędzmi jak jego poprzednik, miliarder Bloomberg, który dzięki fortunie zapewnił sobie trzy kadencje rządów.

52-letni De Blasio ma pochodzenie włosko-niemieckie. W latach 2001-2009 był radnym miejskim reprezentującym część Brooklynu. W batalii o fotel burmistrza popierał go m.in. prezydent Barack Obama, dziennik "New York Times" oraz związki zawodowe. Demokrata, który ma afroamerykańską żonę, zabiegał też o głosy społeczności imigracyjnej.

De Blasio nie zaszkodziły ataki Lhoty, byłego zastępcy republikańskiego burmistrza Rudy'ego Giulianiego, który zarzucał rywalowi brak doświadczenia w zarządzaniu, lewicowe poglądy, ostre krytykowanie działań policji, a nawet nieprzegotowanie do sprawowania funkcji burmistrza. Sam Giuliani ostrzegał, że polityka de Blasio może spowodować wzrost przestępczości w mieście.

Wyborców nie odstraszyła też negatywna kampania niektórych mediów, w tym popularnego prawicowego tabloidu "New York Post". Gazeta, w nawiązaniu do wyjazdu przed 30 laty de Blasio jako studenta do ZSRR, zamieściła w poniedziałek na okładce zdjęcie uśmiechniętego Demokraty ze znakiem skrzyżowanego sierpa i młota oraz olbrzymim tytułem "Z powrotem w ZSRR" ("Back in the USSR!").

Bill de Blasio będzie pierwszym demokratycznym burmistrzem miasta od 20 lat. Przejmie władzę 1 stycznia. Mimo, że nowojorski elektorat sympatyzuje w większości z Partią Demokratyczną, ostatnim włodarzem pochodzącym z tej partii w nowojorskim ratuszu był w latach 1990-1993 jedyny dotychczas na tym stanowisku czarnoskóry polityk David Dinkins. Krytykowano go m.in. za dużą za jego kadencji przestępczość w mieście.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)