Darowizna na "ustawę 203"
Teoretycznie każdy projekt ustawy musi
wskazywać źródło pokrycia ewentualnych wydatków. Okazuje się
jednak, iż ta logiczna zasada wcale nie musi dotyczyć wersji
ostatecznie uchwalonej. Przykładem sztandarowym jest legendarna
"ustawa 203" z grudnia 2000 r., nakazująca placówkom medycznym
wypłacanie podwyżki dla pracowników. Do dzisiaj trwa dochodzenie,
skąd miały pochodzić pieniądze na jej wykonanie - pisze Jacek
Zalewski na łamach "Pulsu Biznesu".
20.10.2004 | aktual.: 20.10.2004 07:16
Wczoraj Rada Ministrów przybrała się do tematu "203", przyjmując autopoprawkę do projektu ustawy o restrukturyzacji długów służby zdrowia. Minister Marek Balicki - podbudowany piątkowym zwycięstwem w sejmowym głosowaniu - wymógł zmianę w stosunku do wersji wniesionej przez wicepremiera (epizodycznie kierującego także resortem zdrowia) Jerzego Hausnera. Zadłużone szpitale nie będą przekształcane w spółki kapitałowe obligatoryjnie, lecz na podstawie decyzji samodzielnie podejmowanej przez daną placówkę - podkreśla publicysta dziennika.
Nietrudno przewidzieć, że udzielanie pożyczki na oddłużenie z tytułu "203" placówkom, które się nie przekształcą - będzie zwyczajna budżetową darowizną. Przypomnijmy sprawę tzw. pożyczki dla FUS z roku 1999,której spłacenie następne budżety odsuwały w czasie, aż wreszcie o niej zapomniano. Najgorsze w tym wszystkim, że rząd nie nie ma na razie pomysłu, jak przeciwdziałać bieżącemu narastaniu zadłużenia służby zdrowia - komentuje Jacek Zalewski w "Pulsie Biznesu".